logo
Czwartek, 02 maja 2024 r.
imieniny:
Atanazego, Longiny, Toli, Zygmunta – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Waldemar Rakocy CM
Rozmowy z Pawłem z Tarsu
Edycja Świętego Pawła
 


Wydawca: Edycja św. Pawła
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-7424-861-7
Format: 165x235
Stron: 504
Rodzaj okładki: twarda
 
Kup tą książkę

 


O dziewictwie i małżeństwie

Od czego zaczniemy, Pawle? Od dziewictwa czy od małżeństwa?

Zacznijmy może od małżeństwa! Taki jest naturalny porządek rzeczy…

W Księdze Rodzaju czytamy, że nie jest dobrze, aby mężczyzna był sam (2, 18). Pan Bóg stwarza zatem niewiastę. Czy znaczy o to, że bez współmałżonka człowiek jest niepełny?

Nie można powiedzieć, że jest niepełny, gdyż istnieje i funkcjonuje niezależnie od współmałżonka. Pan Bóg stwarza mężczyźnie towarzysza - kobietę, aby nie był sam, czyli kogoś, kto podzieli z nim swe życie. Człowiek nie został bowiem stworzony do samotności, a Adam był wówczas sam jeden. Takie życie byłoby dla niego udręką. Z nikim równym sobie nie mógłby nawiązać kontaktu i podzielić się sobą - tym, co myśli i czuje. Byłby zdany na wyniszczającą samotność. Zauważ, że sam Bóg jest Jeden w trzech Osobach! Bóg stanowi wspólnotę Boskich Osób. Samotność jest bowiem losem szatana.

Naprawdę?

Tak. Ale o tym przy innej okazji…

A czy nie jest tak, że samotny Adam nie wszedłby z nikim równym sobie w relację miłości?

To też! Miłość, która przez akt stwórczy została zaszczepiona w pierwszym człowieku i stanowi jego najgłębszą istotę, nie mogłaby się rozwinąć. Miłość staje się możliwa w relacji do drugiej osoby. Jeżeli miłość stanowi najgłębszą istotę ludzkiej natury, to każdy rozwija się jako człowiek w relacji do innej osoby. Nie kochając nikogo, człowiek karłowacieje. Bóg stwarza nas na swój obraz i podobieństwo. Znaczy to, że pozwala nam podobnie zawiązać wspólnotę miłości. Nie tylko pozwala, ale stanowi ona element niezbędny do tego, abyśmy dojrzeli w naszym człowieczeństwie.

Czy małżeństwo jest zatem konieczne?

Nie! Konieczne jest zawiązanie z ludźmi wspólnoty miłości.

W takim razie Bóg mógł stworzyć Adamowi kolegę, drugiego mężczyznę…?

Przyjaźnią i braterską miłością powinni się darzyć wszyscy ludzie. Owa więź wystarczyłaby do tego, aby pierwszy człowiek był szczęśliwy. Lecz taka relacja nie jest zdolna obdarzyć życiem. W ramach miłości małżeńskiej człowiek uczestniczy w akcie stwórczym Boga - powołuje do istnienia swe dzieci. Bóg chciał, aby człowiek podzielił też Jego ojcostwo. Do spełnienia tego zadania potrzebne jest zawiązanie szczególnej i wyłącznej więzi.

Czyli człowiek rodzi się z miłości Boga i rodziców?

Oczywiście! Nic tak mocno nie uczestniczy w powoływaniu człowieka do istnienia, jak miłość Stwórcy i rodziców. Człowiek stanowi owoc i arcydzieło miłości: rodzi się z miłości i zostaje przeznaczony do miłości. Smutne w tym wszystkim jest to, że ów ideał jest nader często wypaczany przez postawy sprzeczne z zamysłem Boga.

Co masz głównie na myśli?

Szeroko rozpowszechnioną praktykę rozwodową.

W tej sprawie podobne zatroskanie wyraził Jezus (Mt 19, 3-9).

Nasz Pan przypomniał, że wedle Bożego zamysłu, małżonkowie stanowią jedno ciało i jako jedno ciało powinni wieść wspólne życie do końca swych dni. Wynika to z trwałej i nieodwołalnej miłości Boga, w której mają udział. W religii mych ojców więź małżeńską przedstawiano na wzór przymierza Jahwe z Izraelem i tak też ją nazywano - jako przymierze. Prorok Malachiasz ostro sprzeciwia się oddalaniu "żony swej młodości". Z tego powodu ołtarz Jahwe został okryty łzami i jękami pokrzywdzonych kobiet. I dodaje, zwracając się do każdego z mężczyzn, który oddalił swą żonę: Ona była twoją towarzyszką i żoną twego przymierza (2, 13-14). Ideałem było wytrwać w jednym związku małżeńskim.

W praktyce wyglądało to inaczej, gdyż nawet uczniowie Jezusa nie mogli tego pojąć i stwierdzają: Jeżeli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić (Mt 19, 10).

W moich czasach rozstanie się małżonków było powszechnie akceptowane przez Żydów. Podobnie wyglądało to w świecie hellenistycznym. Wśród Żydów wniesienie pozwu o rozwód przysługiwało tylko mężczyźnie. Opierało się to na przepisie Księgi Powtórzonego Prawa, gdzie stwierdza się, że jeżeli mąż znajdzie w żonie coś odpychającego, to wręczy jej list rozwodowy i oddali ją (24, 1). Jezus wypowiada się przeciwko temu przepisowi i wyjaśnia go zatwardziałością serc Izraelitów. Przypomina jednocześnie, że zamysł Boży był inny.

Czy nie wydaje ci się, że przytoczony przepis jest wyrazem jakiejś bezduszności? Na jego podstawie można się rozwieść z jakiegokolwiek powodu…

Niezupełnie. Wiem, że razi cię zapis o oddaleniu żony z powodu znalezienia u niej czegoś odpychającego. Na podstawie nauczania Jezusa jest on bezsprzecznie niezgodny z zamysłem Stwórcy. Względem jednak wcześniejszych praktyk rozwodowych, kiedy to można było oddalić żonę bez wskazania powodu i uregulowania jej statusu prawnego, stanowił on postęp. Pozostawał niezgodny z zamysłem Boga, ale polepszał sytuację kobiety. Dawał jej dokument umożliwiający zawarcie nowego związku i zabezpieczał jej byt materialny. Inna sprawa, że niekiedy nadużywano tego przepisu.

Znam przypadek Rabbiego Akiby, żyjącego wiek po tobie, któremu przypisuje się powiedzenie, że wystarczy, aby żona przestała się podobać mężowi, a ten już może ją oddalić (Miszna). Czy nie jest to nadużycie, o którym wspomniałeś, i jaskrawa niesprawiedliwość?

Przeciwko wylanym w wyniku takiej sytuacji łzom występuje prorok Malachiasz i wyjaśnia, że to właśnie z tego powodu Bóg wstrzymuje swe błogosławieństwo. Wśród moich braci, faryzeuszy, istniała w tej kwestii wyraźna rozbieżność między uczniami szkoły Szammaja i Hillela. Pierwsi występowali w obronie kobiet i dopuszczali zaledwie trzy powody rozwodu: cudzołóstwo, bezpłodność i choroba umysłowa. Drudzy - z kolei - głosili, że wystarczy, iż żona zepsuje posiłek, a już można ją oddalić. Do takiego myślenia nawiązuje późniejszy pogląd rabbiego Akiby. Ale nie myśl, że dochodziło często do rozwodów…

Życzyłbym sobie, aby trwałość ówczesnych związków była podyktowana miłością. Wiem jednak, że powody były zgoła inne… Nie zaprzeczysz chyba?

Niestety nie! Trwałość związków małżeńskich nie wynikała jedynie z miłości. Większą rolę odgrywały niekiedy uwarunkowania społeczne. A i te materialne były poważnie brane pod uwagę. Przykładowo prawo brało w obronę oddaloną kobietę i zobowiązywało męża do zabezpieczenia jej przyszłego życia, jak również życia dzieci. Musiał zatem dać żonie wyprawę i utrzymywać ponadto potomstwo. Stanowiło to duże obciążenie dla wstępującego w nowy związek. W praktyce nie dochodziło często do rozwodów, ponieważ przy dosyć powszechnym ubóstwie ówczesnych ludzi większości nie było na to stać. A ci, których było stać, z różnych innych powodów nie korzystali z tej możliwości. Względem świata pogańskiego rozwody zdarzały się znacznie rzadziej.


Zobacz także
ks. Marek Kołodziejski
Jak Jezus może nam dać swoje ciało na pożywienie? Naprawdę można, a nawet trzeba pożywiać się Jego Ciałem, aby cieszyć się życiem jako darem, a nie dołączać do chóru narzekających osób, które mówią: nie mam chęci do życia, nic mnie nie cieszy, to życie jest takie trudne. Czy pragniesz żyć z Chrystusem i dla Chrystusa, który cię tak ukochał, że życie swoje za ciebie oddał?
 
Ryszard Paluch

W różnych biografiach autorzy twierdzą, że ten obraz skupia w sobie całą wizję Brata Alberta, w której centrum jest znieważone Oblicze Chrystusa w cierniowej koronie. Niektórzy zauważają na szacie białą plamę i przeważnie twierdzą, że ona jest w kształcie serca. Brat Albert miał to namalować celowo, aby dać do zrozumienia widzowi, że miłość Serca Jezusowego była źródłem i pobudką Jego męki dla naszego zbawienia.

 

Z bratem Jerzym Marszałkowiczem, członkiem Zarządu Głównego Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, rozmawia Ryszard Paluch

 

 
s. Wioletta Ostrowska CSL
Pan Bóg do mnie przyszedł, „zapukał” w niezrozumiały dla mnie sposób, „podkładając nogę”, bo – jak wyjaśnia ks. bp Zbigniew Kiernikowski w książce Dobra Nowina dla grzesznika – Pan Bóg czasami działa wręcz brutalnie. To było dla mnie bardzo trudne, ale On był ze mną i bardzo mi pomagał, stawiając na mojej drodze odpowiednich ludzi, sytuacje i wydarzenia, które pomagały mi zrozumieć, że to wszystko pochodzi od Niego. 

Z Radosławem Pazurą rozmawia s. Wioletta Ostrowska CSL
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS