logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Roman Bielecki OP
Wszystko zostanie podważone
Miesięcznik W drodze
 


Z Joanną Heidtman rozmawia Roman Bielecki OP

Dotąd wiedziałem, kim jestem, i nagle mam jakieś wątpliwości. Część ludzi nie chce się z tym konfrontować, stąd te trampki, samochody wyścigowe, gadżety i stylizacje na nastolatków.

Mam kłopot ze zdefiniowaniem wieku średniego. O jakim etapie życia mówimy? Zbliżającej się emeryturze, dzieciach, które opuszczają dom i zakładają swoje rodziny, a może o wypaleniu zawodowym w okolicach pięćdziesiątki?

Z punktu widzenia psychologa chodzi o czas między trzydziestym piątym a pięćdziesiątym rokiem życia. Nazwałabym to drugim dojrzewaniem – rewoltą, która nas czeka, niezależnie od tego, co się dzieje w naszym życiu.

Czy to nie przejściowa moda? Wszystko nazywamy kryzysem. Byle kłopot, byle problem i złe samopoczucie muszą być sklasyfikowane jako kryzys?

W psychologii kryzys ma bardzo konstruktywne znaczenie, choć potocznie kojarzy się z czymś ewidentnie złym. Za kryzysem stoi proces, który fachowo nazywamy dezintegracją pozytywną. Mówiąc prościej – żeby dokonała się w nas jakakolwiek przemiana i coś się w naszym wnętrzu ułożyło, a – co najważniejsze – żebyśmy sami dojrzeli w przeżywaniu życia i siebie samych, musi nastąpić tąpnięcie. I to jest kryzys.

Obawy przed definiowaniem naszych stanów jako kryzysowe wynikają z tego, o czym często zapominamy, że nasz rozwój nie jest linearny. Patrząc na chronologię życia – dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały, starość – wszystko idzie niby jak po sznurku, jedno za drugim. Tymczasem osiąganie dojrzałości, w której integrują się różne elementy naszej osobowości, takie nie jest. Są sytuacje, i kryzys do nich należy, kiedy zmiana dokonuje się za pomocą pewnego przewrotu, którego skutki widać zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz nas.

Trochę tak jak w młodzieńczym okresie burzy i naporu?

Wtedy doświadczyliśmy zmiany ilościowej – dorastaliśmy, zaczęliśmy inaczej wyglądać, zmienił się nam tembr głosu. Oprócz tego dokonywały się też zmiany jakościowe – staliśmy się innymi osobami, inaczej zaczęliśmy przeżywać emocje i uczucia. I nie miało na to wpływu bycie w takiej czy innej szkole, w takiej czy innej sytuacji domowej. To była nasza wewnętrzna przemiana.

Podobnie jest z kryzysem wieku średniego. Zmiana jest niezależna od tego, co dzieje się w naszym życiu. Ona nie zaczeka, aż będziemy mieli dorosłe dzieci, stabilną sytuację finansową, ustatkujemy się w małżeństwie. Po prostu przyjdzie.

Łudzimy się, że skoro już raz przeszliśmy przez okres dojrzewania, umocowaliśmy w jakiś sposób naszą pozycję w świecie, to tak już będzie do końca. Nie. Wszystko jeszcze raz zostanie podważone. Mniej więcej w okolicach statystycznej połowy życia. I to jest trudne, bo około czterdziestki mamy już jakąś pewność, której nie ma nastolatek, że sprawdziliśmy się w rolach – matki, ojca, żony, pracownika, szefa etc., a jednak…

Dlaczego?

Tak jak w dziecku istnieje zalążek dorosłego człowieka i jego osobowości, z którą musi się skonfrontować w wieku 13–18 lat, tak samo jest z człowiekiem dorosłym. W pewnym momencie zaczyna się odzywać wszystko, co do tej pory było naszym ukrytym potencjałem. Nie wykorzystywaliśmy go, zajmując się walką o pozycję zawodową, pełnieniem ról społecznych, udowadnianiem sobie i światu, jacy jesteśmy świetni. Tym potencjałem mogą być bardzo różne rzeczy, dotyczące duchowości, talentów, potrzeb i pragnień. Dlatego bardzo często obserwujemy ludzi, którzy zbliżają się do czterdziestki, i choć życie mają ustawione, nagle zmieniają pracę, wyznanie, związki.

 
1 2 3 4  następna
Zobacz także
Anna Dąbrowska, Sławomir Rusin
Kościół nie jest wspólnotą idealną. Są w nim rzeczy, z którymi trudno się pogodzić. Mamy zbiurokratyzowane parafie, przerost struktur nad życiem, myślenie kategoriami instytucji itd. Sam Kościół o tym mówi. I co dalej? Można ustawić się w gronie tych, którzy będą mówić, że jest fatalnie, albo w gronie tych, którzy słuchając Ducha Świętego pójdą do przodu i będą próbować ten stan zmienić. 

Z ks. bp. Grzegorzem Rysiem, historykiem Kościoła, przewodniczącym Zespołu ds. Nowej Ewangelizacji rozmawiali Anna Dąbrowska i Sławomir Rusin.
 
Jacek Salij OP
Im bardziej my, jeszcze zostawieni na tym świecie, będziemy należeli do Pana Jezusa, tym większą wolno nam mieć nadzieję, że w Nim odnajdziemy również naszych zmarłych. Bo przecież – sam należąc do Pana Jezusa – przybliżam się do Niego jako ktoś związany miłością z moimi najbliższymi! 
 
o. Remigiusz Recław SJ
Wielu ludzi przeżywa dramat z tego powodu, że zakochało się w niewłaściwym momencie i w niewłaściwej osobie. Czy na niechciane zakochanie jest jakieś lekarstwo? Temat jest bardzo ważny, bo nierozwiązany problem w tej kwestii, często prowadzi do rozpadu rodzin lub opuszczenia powołania kapłańskiego czy zakonnego. I złudna jest tu nadzieja, że „mnie to na pewno nie spotka”. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS