Autor: Dziadek_Muminka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2006-04-10 19:26
Tak sobie myslę,co tak naprawde sprawia ową głębię,po której jest dosyt Boga?
Czy nie wystarcza nam juz,albo brak nam spojrzenia Bozego dziecka na Ojca?
Jakos swiat tak zmienił sie i w tym względzie,ze nawet Bóg zaczął potrzebowac reklamy.Tylko po co?
Czasem słysze,ze ten ksiądz w tamtym kosciele,to potrafi...na akademickiej Mszy,wtedy czuje obecnosc Boga...tamten ksiądz takie piekne kazania mówi.I tak dalej.
Cała litania naszych pretensji czy uwag do wszystkiego i kazdego,tylko...nie do siebie .Brak tylko jakiegos znaku,a byc moze mógłbym uwierzyc...tylko w co lub w kogo?
Zapewne nie w Boga,tylko w nasze,moje i Twoje wyobrażenie Jego Majestatu.A przeciez,kiedys tam czytałem,ze "Abba" to nie Ojciec tylko Tatuś.I jakos na mysl nam nie przyjdzie,ze ten nasz Jeden Jedyny Tata jest dla kazdego z nas taki sam,kocha kazde swoje dziecko,choc czasem psoci.I nawet nie zauważamy,ze odrzucamy Boga takiego jakim jest,a chcemy bożka naszych marzen.Moze sie myle,ale tak to sobie ja wyobrażam.Dlaczego?
Dwa tysiące lat temu na Krzyzu zawisło nasze Zbawienie.Bez zadnych upiększen zawisł skatowany ochłap ludzkiego ciała.Nie dostrzegli w Nim Boga wspólczesni Mu zyjący,trudno dostrzec Go nam.Chcemy upiększen,ale jednoczesnie trudno nam byc współczesną Weroniką,Cyrynejczykiem,zwykłym człowiekiem.
Rozpędziłem sie nieco,ale to dlatego,ze chciałem wskazac,ze to nie problem Boga tylko nas,żyjących tu i teraz.I chocby rekolekcje trwały i cały tydzien czy miesiac,to i tak efekt mogłby byc podobny,bo to nie o ilosc,ale jakosc chodzi.Jakosc naszego otwarcia na Bożą łaskę,dzieki której mamy osiągnąc zbawienie.Jesli człowiek nie otworzy drzwi swego serca Chrystusowi,o którym mowił nasz Papiez,to nawet armia rekolekcjonistów nie sprawi,aby ziarno Bozego Słowa zakiełkowało.
Chcemy,aby Bog dał nam jakiegos kopa,jak mowil ks.Twardowski,wiec siedzimy na tych rekolekcjach,nudzimy sie,ziewamy,spoglądamy na zegarek i stwierdzamy-alez ten klecha przynudza.Nie myslimy o tym ksiedzu,ze wklada kawałek swego serca w to,abysmy byli blizej Boga,tylko oceniamy,osądzamy,bo tak jest wygodniej.A zeby było jeszcze ciekawiej,to po wyjsciu z koscioła od razu krytyka-skąd on sie moze znac na takich sprawach,bzdury gada,sam nie jedno ma za uchem a nas chce uczyc
Na Gogocie tez byli tacy,ktorzy mówili,ze innym pomagał a sobie nie potrafi pomóc.
Jakos znika w nas mysl,ze ten konkretny rekolekcjonista głosi kazdemu z nas,na miarę swoich mozliwosci,tego samego Jezusa,ktorego mozna doswiadczyc w czasie kazdej Eucharystii.
A jesli chodzi o młodzież,to śmiem twierdzic,ze jesli rodzice podchodzą do Boga bez węchu(bo ponoc trzeba Boga czuć),to równiez i młode pokolenie bedzie jałowe,letnie.A wtedy trzeba własnie upiekszen,niewałkowanych konferencji,dostarczania przeżyc.
Jesli tego chcemy,to moze warto zaprosic jakiegos szamana,zapewnic super laserowe oswietlenie,o północy pióropusze super fajerwerków-wtedy bedzie głebokie przeżycie.
A tak cóż nam pozostało-smutny,nudny Bóg,urodzony w stajni,z ludzkiej nienawisci zawieszony pomiędzy niebem a ziemią.Pokonał co prawda smierc,ale to bedzie kiedys tam,jeszcze nie teraz...
"Którys za nas cierpiał rany,Jezu Chryste-zmiłuj sie nad nami"
|
|