Autor: Dziadek_Muminka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2006-09-24 23:15
"MISJE PARAFIALNE - szczególny rodzaj rekolekcji otwartych (publicznych), które przeprowadza się co kilka lat dla całej parafii celem umocnienia i odnowienia życia wiary. Kodeks Prawa Kanonicznego nakazuje organizowanie misji. Kanon 770 zawiera następujący zapis: Proboszczowie zgodnie z zarządzeniem biskupa diecezjalnego powinni w pewnych okresach organizować to przepowiadanie, które nazywa się rekolekcjami i świętymi misjami, lub inne formy przepowiadania dostosowane do miejscowych potrzeb. Misje parafialne trwają zwykle cały tydzień, podczas którego w odpowiednich porach głosi się wiernym nauki (kazania) o zasadniczych prawdach wiary i moralności, odprawia nabożeństwa. Misje parafialne kończą się spowiedzią i Komunią św. oraz uroczystością poświęcenia krzyży misyjnych."
Powyższy tekst znalazłem na stronie franciszkańskiej.Zresztą , często na tutejszym forum pomocy przewija sie hasło : "Google,Twoim przyjacielem':)
Zatem zachęcam do korzystania również z tej wyszukiwarki.
Od siebie dodam , że takie misje parafialne,to nic innego , jak wywrócenie życia do góry nogami , "trzęsienie ziemi" naszego sumienia.
.W czasie bowiem tych wszystkich katechez i nabożenstw trzeba odnaleźć siebie w zgiełku swiata i zapytać swego sumienia : po ktorej własciwie jestem stronie i jakie jest moje chrześcijaństwo w codziennym życiu?
W mojej pamięci utkwiły szczególnie dwa kazania misjonarza,które tak na marginesie obecnego tematu przytoczę.
W pierwszym zapytał wprost : "Czy jesteście pewni , że będziecie zbawieni ?"
W kościele zapanowała cisza,a on zapytał ponownie :
"A jesli okaze się ,że zamiast Ciebie lub Ciebie ,Bóg akurat umieścił w raju tego ateistę , z którego drwiłeś ?
A może Bóg zdecydował się wziąć do siebie sąsiada ,któremu tyle wypominałeś ,podkładałeś "świnię",poniżaleś,a siebie uważałeś za świetego ?
Gdzie w Twoich uczynkach była miłość ?"
Drugi przypadek dotyczył kazania o śmierci , o niemożności jej uniknięcia :
"Do człowieka przyszla śmierć.Wystraszony , zaczął ją przekonywać ,żeby sobie "odpuściła" ,bo jest jeszcze młody , kariera czeka , tyle jeszcze trzeba zrobić ,itd.
Smierć nie odpowiedziała ani słowa,w milczeniu słuchała wymówek człowieka,aż w końcu stwierdziła , że już czas ruszać w ostatnią droge.
Człowiek,nie czekając na nic zaczął przed nią uciekać , wprost przed siebie , oby tylko jak najdalej.Wreszcie zmęczony i wyczerpany ucieczką postanowił schować sie w lesie.Stwierdzil , że tam śmierć go nie znajdzie .Szedł coraz dalej w gąszcz drzew , aż w samym środku tej głuszy zobaczył mały domek.Pomyślał , ze tutaj zamieszka ,z dala od ludzi , z dala od śmierci.
Podszedł do drzwi owego domku ,już chciał zlapać za klamkę ,zeby je otworzyć lecz niespodziewanie drzwi się otwarły , a na progu powitała go...śmierć.
Zawolała radośnie , że już tak bardzo steskniła się za nim ,że już nie mogła się doczekać az przyjdzie nieszczęsny.
Człowiek zrozumiał swoja głupotę i swoje położenie."
Pozdrawiam:)
|
|