Autor: Dariusz Kowalczyk SI. (---.tele2.pl)
Data: 2001-06-24 20:14
Sytuacja, ktora opisujesz niewatpliwie dowodzi jednego: czlowiek moze sobie i innym tak zaplatac zycie, ze nie ma tak naprawde dobrego, bezbolesnego wyjscia... Mamy wtedy do czynienia z dylematem. Kazde rozwiazanie bedzie mialo ewidentnie slabe strony. W tej sytuacji mozliwe sa rozne "rozwiazania". Rowniez to, ze zagubiona zona "pogoni" ojca jej dziecka i pozostanie samotna matka. W kazdym razie w kazdej sytuacji kobieta oraz zwiazani z nia mezczyzni nie uciekna od trudnych pytan bez latwych odpowiedzi. Mogloby sie tez zdarzyc, ze ojciec dziecka okazuje sie petakiem, z ktorym kobieta nie chce miec nic wiecej wspolnego. Wraca wiec do meza, prosi o wybaczenie i razem udaje im sie odbudowac milosc... Przy naszym kosciele na Rakowieckiej w Warszawie jest duszpasterstwo par niesakramentalnych (prowdzi je o. Paciuszkiewicz). Sa w nim ludzie, ktorzy zmagaja sie z podobnymi do opisanego przez Ciebie problemami. Jednak kazdy przypadek jest inny. Z kazdym czlowiekiem trzeba dlugo rozeznawac sytuacje, aby podjac jakas sensowna decyzje. A przede wszystkim trzeba ufac, iz Jezus nie opuszcza tych, ktorzy pokomplikowali sobie zycie. Wrecz przeciwnie! Pozdrawiam.
|
|