Autor: Tadeusz (---.katowice.cvx.ppp.tpnet.pl)
Data: 2001-06-23 10:26
Pytanie bardzo ciekawe i chociaż tematyka rzeczywiście rozbudowana i wielowątkowa, spróbuję nieco się w tym odnaleźć. Ta ciekawość, jak mi się wydaje, wypływa ze szczerego pragnienia poznania prawdy i towarzyszy mi również.
Niektórzy mówią, z czym się zgadzam, że trudno pojąć Stary Testament bez znajomości Nowego Testamentu. Ponieważ rzeczywiście główny wątek dotyczący sprawy Zbawienia jest tu najważniejszy w perspektywie zbawienia wiecznego ludzkości w ogólności i każdego indywidualnego człowieka w szczególności. To jest właściwie jakby nić mająca początek w Księdze Rodzaju, ciągnąca się przez całą historię narodu wybranego, by znaleźć swój finał we Wcieleniu Chrystusa. Na ten główny wątek szczególnie zwraca uwagę Stary Testament, podając z wielką skrupulatnością całą linię rodową i chronologię wydarzeń, prowadzącą w prostej linii do narodzenia Zbawiciela, a także wskazując na znaki umożliwiające bezbłędne rozpoznanie Mesjasza w nowonarodzonym Królu. Te znaki prorockie mówiące o Mesjaszu jako o Mężu boleści, miały później bardzo ułatwić rozpoznanie Boga w ukrzyżowanym Człowieku. Apostołowie wówczas dopiero w pełni zrozumieli to o czym mówiły Pisma i tym samym potwierdzili ich prawdziwość.
Stary Testament zawiera wiele elementów historii, ale też wiele symboli i wydaje mi się, że aby zrozumieć sens trzeba kierować się nie jedynie jego literą, ale duchem, czyli przesłaniem jakie zawiera. Trzeba też widzieć owo połączenie z Nowym Testamentem i elementami tradycji, które zostały przejęte z różnych kultur, a które okazały się godne zachowania.
W celu lepszego zobrazowania tego zagadnienia posłużę się słowami Chrystusa: „Rzekł im: Przetoż każdy nauczyciel, uczony w Królestwie niebieskim, podobny jest człowiekowi gospodarzowi, który wyjmuje ze skarbu swego nowe i stare rzeczy" (Mt. 13,52). Pierwsze wyjaśnienie owych słów Chrystusa, dane przez Apostołów, przez nowe rozumie całość nauki Chrystusa, czyli całość objawienia przekazanego nam przez tradycję, częściowo spisaną w Nowym Testamencie. Natomiast przez stare rozumiano Objawienie dane przez Boga w czasach przed przyjściem Chrystusa, a przekazane przez tradycję, częściowo spisaną w starym testamencie. Nauka Kościoła obejmuje stare i nowe. Pod koniec pierwszego wieku - kiedy rozproszeni chrześcijanie z konieczności znaleźli się w środowisku nowych kultur - zdali sobie sprawę, że nie wszystko w tych kulturach jest złe i sprzeczne z chrześcijańską wiarą, lecz, że kultury te zawierają także i wartości zgodne z prawem naturalnym, czyli Bożym, a więc, że są to wartości godne zachowania i włączenia do życia chrześcijańskiego. Odtąd za nowe zaczyna rozumieć się nowy sposób przeżywania wiary, czyli dogmatów, w nowych rytach, językach i liturgiach, a także stosuje się nowe metody ewangelizacji, dostosowane do sposobu myślenia nowych wiernych, niczego jednak nie zatracając z istoty wiary. Stare odtąd rozumie się, jako całość staro- i nowotestamentowej tradycji. Ten nowy sposób myślenia, używany przez Ojców Kościoła, poprzez średniowiecze, staje się podstawową zasadą metody św. Tomasza z Akwinu zwaną tomizmem. Taka jest i postawa wszystkich Soborów, które tradycyjną naukę Kościoła przedstawiają zgodnie z wymaganiami czasu i miejsca nowych kultur. Kościół w swej części pielgrzymującej, będąc społecznością ludzką, a więc dynamiczną, stale rozwija się, rośnie, doskonali, dojrzewa, przygotowując się na drugie przyjście Chrystusa, a więc zmienia się, w istocie swej zawsze pozostając sobą, czyli, że zawsze jest w nim obecna stara nauka w nowej formie. Co jednak sprawia, że Kościół zmieniając się pozostaje sobą i że te zmiany nie prowadzą do samozniszczenia? Właśnie to, co określił w swej filozofii św. Tomasz z Akwinu, a co nazywamy tomizmem, a więc myśl filozoficzna, która rozróżnia między tym, co istotne (substancjalne) i tym co przymiotowe (akcydentalne). Proces zmian według tomizmu, rozwija się tylko w dziedzinie tego, co przymiotowe, nie naruszając tego, co istotne. Lecz jeśli porzucimy tomizm - a więc rozróżnienie między tym, co istotne i niezmienne, a tym, co akcydentalne i zmienne - natychmiast rozciągamy proces zmian na wszystko i zaczyna się samozniszczenie wiary (dogmatów), gdyż zmienia się i to co jest istotne, a więc religia nasza przestaje być tą samą i staje się czymś innym. Drugi Sobór Watykański - podobnie jak i wszystkie sobory poprzednie - będąc wierny nauce Chrystusa, przedstawia swoje reformy zgodnie z całą tradycją. Niestety, ta postawa Soboru nie zawsze jest zachowana w okresie zmian posoborowych, które często powołując się na Sobór, nie zachowały istoty Soboru w danej kwestii.
Tak więc, jeżeli chodzi o następne zagadnienie, które porusza problem związany z pewnym rozdziałem okresów na przed- i posoborowy, wydaje mi się, że sprowadzić je należy raczej do powyższego rozumowania. Jeżeli to zrozumiemy, uznamy jednocześnie, że nie ma takiego podziału, gdyż została zachowana ciągłość Kościoła, a papieże są prawnie wybierani.
Tym bardziej, że przykład takiego postępowania daje nam Ojciec Święty Jan Paweł II, nie tyle przez to, iż jest naszym Rodakiem, ile przez swe nauczanie, które w piękny sposób łączy nauczanie ostatniego soboru z elementami tradycji i tym wszystkim, co wyżej zostało ukazane.
Jeżeli w tym duchu będziemy starać się rozumieć Stary Testament, to z pewnością nie utracimy niczego z jego istoty.
Na koniec pragnę odnieść się do konkretnych przypadków postawionych w pytaniu. Zacznę od próby odpowiedzi na pytanie postawione w formie żartu. Otóż ja też znam te badania i też skłaniam się ku takiej interpretacji. Obserwując logiczne i konsekwentne datowanie wieku licznych członków rodów kolejnych pokoleń i przyjmując to jako dowód nie wprost, które to pojęcie znane jest w matematyce, można dać wiarę, że jednak wiek ludzi jest podawany jako rzeczywisty, a nie symboliczny.
Za tym przemawia też następujące uzasadnienie: Bóg okazując miłosierdzie, umożliwił dłuższe życie ludzi w okresie znacznie poprzedzającym się wypełnienie Obietnicy Zbawienia. Niebo było zamknięte, a życie na ziemi było jednak lepsze niż przebywanie w otchłani, nawet dla sprawiedliwych. Jeżeli później skrócił ten potencjalny wiek życia, to przez wzgląd na grzechy ludzkości: „A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły się im córki. Synowie Boga, widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały”(Rdz6,1).
Kim byli ci Synowie Boga? Skłaniam się ku temu, że byli to aniołowie, którzy okazali się Bogu nieposłuszni, że była to część upadłych aniołów, która spadła na ziemię i czyniła zło wśród ludzi. Mogli tak oddziaływać na ludzi wskutek ich grzechów i przyzwolenia na grzech. Jak wielkie to musiało być zło i jakie konsekwencje, skoro: „Wtedy Bóg rzekł: „Nie może pozostawać duch Mój w człowieku na zawsze, gdyż człowiek jest istotą cielesną; niech więc żyje tylko sto dwadzieścia lat”(Rdz6,3).
O tej cielesności i niebezpiecznym związku z duchem najlepiej uświadamia św. Paweł, mówiąc o człowieku wewnętrznym i zewnętrznym.
Istnieje np. apokryficzna księga Henocha, do której wprawdzie należy podchodzić z całą ostrożnością, gdyż wydaje się być mocno skażona. Z tego względu nie została też włączona do ksiąg Starego Testamentu. To może być jedynie zniekształcony zapis tej spuścizny, którą zostawił Henoch. Niemniej jednak w tej księdze jest wiele na ten temat powiedziane. To on w dużej mierze przyczynił się do przetrwania prawdziwej wiary. A propos, on jako jeden z dwóch został wzięty do Nieba, a nie umarł jak pozostali ludzie: „Żył więc Henoch w przyjaźni z Bogiem, a następnie znikł, bo zabrał go Bóg” (Rdz4,24).
A niezadługo potem: „Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi i zasmucił się”.
Wkrótce potem Bóg ukarał ziemię wraz z jej mieszkańcami potopem. To wkrótce, to zapewne dziesiątki czy setki lat na skali czasu, biorąc pod uwagę chronologię życia rodziny Noego: „Noe miał sześćset lat, gdy nastał potop na ziemi” (Rdz29,6).
Sprawa druga. Ofiary ze zwierząt były niezbędnym elementem pokuty. Ludzie wtedy nie mieli innych środków do walki z grzechem. Krew Zbawiciela jeszcze nie popłynęła. Łaska nie była jeszcze przywrócona. Została jedynie pokuta. Żal jest niezbędnym jej elementem. Żal było złożyć na ofiarę jednorocznego samca, który był przez rok troskliwie przygotowywany na ten cel, ale to pomagało oczyścić się z grzechów.
To również był powód, dla którego objawiała się bardziej Boża Sprawiedliwość i niż Miłosierdzie, choć to i tak było miłosierdziem, mając na uwadze zbawienie wieczne tych, którzy popełniali grzechy. Z drugiej strony trzeba mieć na uwadze sprawę nadrzędną – przygotowanie zbawienia. Wzmagający się grzech mógł opóźnić ten czas oczekiwania na Zbawiciela, dlatego Bóg w karności prowadził swój lud. Dlatego pokuta na pustyni trwała czterdzieści lat, gdy ludzi nie przejawiali chęci trwałej poprawy. Jednak przecież przez cały czas był dobrym Ojcem i podawał środki ratunku. Tak postępował w wielu sytuacjach na pustyni, gdy lud odwracał się od Niego – dawał się przebłagać, tak postąpił w przypadku Aarona (Kpł16,1-2).
Sprawa trzecia. Szczegółowe przepisy były wtedy konieczne, gdyż lud nie był duchowo rozwinięty. To raczej o tej ewolucji ducha trzeba by mówić powołując się na ewolucję. Chrystus niczego nie zniósł, ale dopełnił. Jeżeli jakieś prawo przestało obowiązywać, to raczej dlatego, że zostało zastąpione prawem doskonalszym, które w sobie zawiera to stare prawo, a właściwie jego istotę, czy sens. Trzeba też wiedzieć, że były prawa, które miały obowiązywać jedynie do czasu przyjścia Zbawiciela. Były one związane z niebezpieczeństwami, które groziły w okresie, gdy nie działało prawo łaski i gdy nie było żadnego wzoru, który by mógł jednoczyć z Bogiem bez obawy pomyłki bałwochwalstwa. Tak było w przypadku obrazów czy też rozróżniania tego co czyste od tego co nieczyste. To ostatnie ostatecznie zostało zniesione widzeniem św. Piotra.
Sprawa czwarta. Wiele okrucieństw czynili ludzie dawniej jak i dzisiaj, powołując się na Boga, chociaż Boga z nimi nie było. Na to trzeba zwracać uwagę i to odróżniać. Inną sprawą jest rozwój cywilizacyjny. W tamtym okresie inna była mentalność pokoleń i to co dzisiaj widzimy jako okrucieństwo, wtedy było traktowane jako sprawiedliwość.
Trudno jest wyczerpać wszystkie tematy i nie mam takiego zamiaru. Chciałem jedynie przybliżyć główne wątki. Na ile mi się to udało, nie wiem. Liczę jedynie na życzliwe przyjęcie takiego ujęcia.
Pozdrawiam.
|
|