Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data: 2008-05-27 01:12
Mamo Aniu, jesteś zbyt skrajna w swoich ocenach, co jest typowe dla neofitów. Żaden facet tego nie wytrzyma. Idziecie po prostu przez życie krokami o rożnej długości. My nie jesteśmy w stanie Ci pomóc, bo to nie nasze życie, a Wy potrzebujecie więcej czasu by podjąć jakiekolwiek sensowne decyzje. Wiesz, z całej tej Twojej pisaniny wynika jedno, straszne dzieciuchy wchodzą teraz w dorosłe życie. Zawsze tak było, tyle, że dawniej presja środowiska sprzyjała podjęciu właściwych ról społecznych, jeśli życie tego nie nauczyło, ale z tego jak piszesz, widzę, że jesteś inteligentna i niegłupia. Tymczasem działasz impulsywnie i głupiutko. Za kilka lat dojrzejesz emocjonalnie i będziesz zupełnie inną osobą, inną kobietą, ale na to potrzeba czasu. Szkoda, że środowisko, w jakim żyjecie Wy młodzi, nie sprzyja autentycznemu dojrzewaniu. Życie jakie prowadzicie, jest sztuczne. Ten wyścig szczurów jest sztuczny, oparty o fałszywe testy, fałszywe rankingi i fałszywe nagrody (tytka z bezwartościowymi gadżetami, wręczona w świetle jupiterków, nie świadczy o tym że jesteś taka dobra, tylko, że dałaś się wrobić). Możecie być świetnym małżeństwem, możecie beznadziejnym. To tylko od Was zależy. Od tego czy nauczycie się dojrzewać. Miłość, to tak jak solidarność. Nie jeden przeciw drugiemu, ale jeden razem z drugim. Małżeństwo to wartość wspólna, a nie wyścig kto pierwszy. Jesteś oseskiem. 5 lat, daj sobie chociaż 5 lat, zanim popełnisz kolejne życiowe błędy. Ta marchewka, którą zasadziłaś musi urosnąć. Naprawdę. Nie ma sensu jej co chwilę wyciągać z ziemi.
Twoim problemem nie jest ślub cywilny. Twoim problemem jest brak wewnętrznej dojrzałości. Uwierz, że dla Pana Boga nie ma znaczenia, czy macie ten ślub, czy nie. Natomiast ma znaczenie, czy oprzecie Wasze życie na Nim, czy na sobie. Prawo (przepisy) są rzeczą wtórną wobec Miłości. Problem w tym, że wy zaczynacie od miłości, a później czepiacie się przepisów. To nie przepisy zbawiają, tylko Miłość. Przejedź się do Krakowa, pospaceruj trochę po starym mieście. Jak masz bliżej do Gdańska, Poznania, Lublina, czy Wrocławia to tam się wybierz. Zejdz sobie np. po schodach do kościoła dominikanów i pomyśl, że kilkaset lat temu do tego kościoła z tej samej ulicy po schodach się wchodziło. Pooglądaj sobie u franciszkanów witraże Wyspiańskiego i pomyśl, że kilkadziesiąt lat później po starym mieście tak samo szalał Piotr Skrzynecki. Siądź przy stoliku w kawiarni na rynku, obserwuj ludzi i pozwól, by przeciekło Ci przez palce trochę czasu, 2, 3 godziny. Nie od razu Kraków zbudowano.
|
|