Autor: B. (---.acn.waw.pl)
Data: 2008-09-07 23:51
Było i tak, że Pan Jezus uzdrowił wszystkich:
"Z nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i WSZYSTKICH chorych uzdrowił" Mt 8,16.
Innym razem uzdrowił też wszystkich, ale wymagało to od nich i od ich bliskich pewnych starań, musieli (z własnej inicjatywy i woli) dotknąć Jesusa:
"Ludzie miejscowi, poznawszy Go, rozesłali [posłańców] po całej tamtejszej okolicy, znieśli do Niego wszystkich chorych i prosili, żeby przynajmniej frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni" Mt 14, 35-36.
Fizyczne dotknięcie Pana Jezusa nie było warunkiem koniecznym cudu uzdrowienia, pamiętamy słowa setnika "Panie nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie" Mt 8,8 I tak się stało, sługa został uzdrowiony "na odległość"
Najbardziej fascynujące jest to, że Pan Jezus uzdrowił tych, którzy w głos i z serca krzyczeli, nie krępując się tłumów, np.:
"A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: Odpraw ją, bo krzyczy za nami! Lecz On odpowiedział: Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela" Mt 15, 22-24. (pamiętamy, że Pan Jezus uzdrowił córkę tej kobiety)
"Gdy Jezus odchodził stamtąd, szli za Nim dwaj niewidomi którzy WOŁALI GŁOŚNO: Ulituj się nad nami, Synu Dawida! Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: Wierzycie, że mogę to uczynić? Oni odpowiedzieli Mu: Tak, Panie! Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: Według wiary waszej niech wam się stanie!" Mt 9, 27-29.
"Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną!"
Mk 10,46-48
Czy ktoś z nas byłby np. w stanie w podobny sposób z wiarą zawołać z głębi serca o pomoc przed Najwiętszym Sakramentem? Albo choćby zapłakać? Jak żyję, nikogo płaczącego przed Najświętszym Sakramentem nie widziałam. Na pewno ludzie płaczą, ale nasza kultura skłania nas do starannego ukrywania takich emocji, uczuć i reakcji.
W książce o Ojcu Pio opisana była scena z naszych czasów, gdy w pustym kościele pewna kobieta "rzuciła" z płaczem na ołtarz Matki Bożej okropnie powykręcane, pokurczone, nieszczęśliwe maleńkie dzieciątko. Ojciec Pio był ukrytym świadkiem głośnej modlitwy tej kobiety oraz świadkiem cudu. Oto dziecko na jego oczach i na oczach matki wygładziło się i stało się normalnym, zdrowym, ładnym dzieckiem. Matka Adama Mickiewicza uczyniła podobnie: "Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę ofiarowany, marwą podniosłem powiekę". Może za mało prosimy "przymnóż nam wiary"?
|
|