Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data: 2008-09-08 12:19
1. Kimś musisz być. Np. ateistką. Ja nie wiem, czy mnie jest dobrze być katolikiem. Raczej bym powiedział Panu Bogu, by znalazł sobie kogoś innego. Nie da się ukryć Panie Boże, że byłbym bardzo zadowolony, gdybyś sobie znalazł inną ofiarę. Z tej kolebeczki byłaby zdecydowanie lepsza katoliczka ode mnie. Uwierz mi, wiem co mówię! (Inaczej mówiąc - zejdź ze mnie Panie. Popatrz do czego prowadzi bycie katolikiem, np. w takich Indiach. Posłałeś tam Matkę Teresę, obchodząc się z nią tak, że szkoda gadać, a teraz, ci, którzy jej uwierzyli mają za swoje. I tak jest WSZĘDZIE. Dużo lepiej jest nie być katolikiem) W tej wierze się urodziłem, tę wiarę znam. Owszem, poznałem inne, dosyć dokładnie niektóre. Nikt mnie nie przekonał, że są lepsze. Ludzie są dokładnie tacy sami i tak samo się zachowują, ani lepsi, ani gorsi. Tak samo obojetni, tak samo fanatyczni, tak samo podli, tak samo święci. Ja po prosu nie odrzucam z założenia tego co dostałem. Inaczej świat byłby przypadkowy, a jako taki, nie nadający się do życia.
2. Nie rozumiem. Chodzi Ci o to, że wierni mają sobie sami ustalać zasady wiary? Ależ są takie religie. Owszem są głosy, by wyświęcać gejów, czy udzielać im sakramentu małżeństwa, gdzie niegdzie przegłosowano nawet, że piekła nie ma (a więc i grzechu), w związku z czym dopuszczalna jest aborcja, eutanazja i hybrydy ludzko - zwierzęce. Tyle, że w istocie swojej jest to kult człowieka, czyli nicości. Trudno znieść taką religię (np. marksizm - leninizm, faszyzm, hitleryzm, maoizm, dżudże).
3. Jeśli przyjmujemy, że to nie my stworzyliśmy tę religię, tylko usiłujemy zrozumieć depozyt nam przekazany, to logicznym jest, że musi być jakaś instancja strzegąca tego depozytu. TEGO DEPOZYTU (ex cathedra w sprawach wiary i moralności). Ta instancja została ustalona odgórnie na zasadzie obietnicy łaski, a nie własnej doskonałości, czy autorytetu.
4. Nie wiem, czy to jest dobrze. Jest to sprawa dyscyplinarna, którą przyjęto na pewnym etapie z wieloma oporami i opornie wprowadzana. Na pewno jest potrzeba celibatu jako znaku sprzeciwu, jako bardzo wyraźnego znaku dla świata (np. w Kościele reformowanym wspólnota Taize Rogera Schulza, u luteranów Basilei Schlink). Ale - choć nikt nikogo nie zmusza - taki znak z natury swojej winien być dobrowolny. Na każdym etapie i w każdym momencie. Takim jest nasz wybór Jezusa. To oznacza, że zawsze możemy odrzucić. Z drugiej strony, nasze czasy to czasy niewierności, niemożności przyjęcia jakichkolwiek zobowiązań i konsekwencji własnych zachowań. To zapewne przez te gry komuterowe. Niestety w realu mamy jedno życie. Katolicy nie wierzą w reinkarnację. To nie jest tylko sprawa celibatu. Jeśli mogę wszystko odrzucić, to i własną żonę i własnego męża. Może drugie, trzecie małżeństwo będzie bardziej udane, może dzieci też? W ten sposób nie kocha się ani Boga, ani człowieka dla niego samego. Kocha się za coś. Jeśli tego zabraknie - nie ma miłości. Ale taka miłość, to nie miłość, tylko transakcja w supermarkecie świata. Z ceną nie do zapłacenia.
5. Kałaństwo powszechne dotyczy wszystkich, bo grzech każdego ma wływ na świat. Świętość też. Dlaczego kobieta nie powinna być górnikiem, traktorzystką, bokserką? Nie wiem, zapewne by mogła. Ale nie chciałbym by moja była. My katolicy tego nie chcemy dla naszych kobiet. To jest nasz wybór, potwierdzony przez Boga. Być może tak to się wykształciło już w społeczeństwie plemiennym, ale obecna cywilizacja technologiczna to raptem 200 lat. I nie wiem jakie będą następne. Wprawdzie Jezus narodził się z Maryii (a mógł z Józefa, dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych), ale narodził się jako mężczyzna. Skoro kapłan jest Jego widzialnym znakiem na ziemi (sakramentem), to kobieta jako taki znak stwarza pewien problem psychologiczny. Nie należy mnożyć bytów pozornych.
6. Katolicy nie oddają czci ani figurom, ani obrazom. Bałwochwalstwo w katolicyźmie jest grzechem śmiertelnym.
7. Czyściec stanowi logiczną konsekwencję istnienia nieba. Nie jest to część odrębna nieba, a taka jego forma, która pozwala człowiekowi stanąć "twarzą w twarz" nago przed Bogiem. (W moich czasach to pomieszczenie określano bawialnią.) I nie chodzi tu o fizyczną nagość. Coś co na Ziemi nie jest możliwe, a po śmierci konieczne. Ci, którzy tego nie będą w stanie uczynić, trafią do piekła, czyli miejsca w którym nie dane im będzie cieszyć się obecnością Boga. Na wesele nie wchodzi się w gumniakach i waciaku. Trza się przebrać. Czy ty całe życie w szacie weselnej?
8. Bo są to znaki widzialne niewidzialnej rzeczywistości. Dlaczego całujesz męża, dzieci, mówisz im, że ich kochasz? Przecież powinni to wiedzieć. Sakramenty nie są dla Boga, one są dla nas. Bóg czyni cuda przez cały czas. Ale czasem czyni widzialne. Ze względu na nas, byśmy nie pytali bez przerwy: kiedy nadejdzie królestwo i kiedy pokażesz nam Ojca?
9. Nie wiem co to jest majątek kościelny. Na majątki kościelne władcy zawsze mieli chrapkę. Jeden ze starożytnych biskupów na żądanie wydania majątku kościelnego przyprowadził ubogich, chorych i wdowy. Nic nie jest naszym majątkiem. Z tego świata zejdziemy tak jak rześmy nań weszli. Jeśli ktoś gromadzi jakieś majątki, to robi błąd jak bogacz w przypowieści o Łazarzu. Skoro mamy jakąś tam cywilizację, to rozsądnym jest przeznaczyć część posiadanych środków na jej utrzymanie, by nie trzeba było stale zaczynać od epoki kamienia łupanego, tak jak to jest z sumieniem i moralnością. Ale to kwestia wyboru, często złudnego.
10. Mam na ten temat rozmaite podejrzenia. Główne jest takie, że dzięki temu księża mają ubezpieczenie i jakieś wynagrodzenie. Poza tym nie widzę żadnych korzyści z punktu widzenia przekazu depozytu wiary. (Teoretycznie społeczeństwo w osobie młodych nabywa jakiejś wiedzy na temat religii, zapewne dobrze jest posiadać zasób wiedzy na rozmaite tematy, do podręczników religii nie zaglądałem, przekazem wiary zajmuję się sam, lepiej lub gorzej, natomiast co do wiedzy na inne tematy, to gdyby nie obowiązek szkolny, to bym wolał, by szkoła nie uczyła moich dzieci). Wprowadzenie obowiązku szkolnego jest najgorszą przysługą jakie totalitarnie demokratyczne państwo wyrządziło swoim obywatelom. Podobnie jak wprowadzenie ubezpieczeń społecznych. W czasach świetności, Rzeczypospolita Obojga Narodów (niespełna 1 mln km2, bez podbojów militarnych), nie rządem stała. Niestety sąsiedzi mieli na ten temat inne wyobrażenia i np. nasz lennik w Prusiech, finansował swoje militarne podboje bijąc fałszywą polską monetę. Tak więc podejrzewam, że jakąś winę ponosi tu globalizacja i UE. W tych krajach UE, gdzie religii od bardzo dawna uczą w szkołach, udało się ją prawie całkowicie wytępić z życia społecznego. Ergo, należy mniemać, że jest to dzieło szatana. Nie ma co się dziwić, zważywszy, że do Rewolucji Francuskiej całe szkolnictwo, na wszystkich poziomach było kościelne, a poźniej zostało Kościołowi odebrane. Określa się to mianem - laicyzacja (ja bym powiedział ubezbożnienia).
|
|