Autor: Verba Docent (---.eranet.pl)
Data: 2008-09-19 10:47
Prawdę mówiąc nie wiem. Nie ma chyba jednej, uniwersalnej recepty. Bo dziecko dziecku nie jest podobne.
Moje ojcowskie doświadczenie mówi, że nie ma nic lepszego niż własny przykład. Nawet jeśli na początku wruszą ramionami, to po jakimś czasie będą przyglądać się z ciekawością, potem wejdą w relację (często polemiczno-negacyją typową dla nastolatków), co daje dobry punkt wyjścia.
Ostrzegam przed manipulacją: krótkoterminowym działaniem mającym spowodować u dzieci określone zachowanie, do którego nie będą miały wewnętrznego przekonania a które zrealizują tylko dlatego, że np. dostaną cukierka lub będą chciały zrobić coś "dla świętego spokoju". Dzieci po jakimś czasie orientują się, że są manipulowanie i jest jeszcze gorzej.
Zachęcam do widzenia sprawy w dłuższym horyzoncie. Jeśli nawet nie da się zachęcić tych (konkretnych) dzieci do tego (konkretnego) działania w danym momencie to z każdego (nawet małego) niepowodzenia można wysnuć stosowne wnioski na przyszłość.
Proszę pamiętać: uczestnictwo w nabożeństwie różańcowym nie jest celem samym w sobie ale środkiem. I to warto dzieciom uzmysłowić. Bo albo się zorientują same i będą miały później pretensje, że traktuje się niepoważnie albo nie zorientują się i ograniczą swoją religijność do mechanicznej "zabawy" w różaniec.
Generalnie polecam uwadze pewną odpowiedź, której onegdaj udzielił Julian Tuwim. Pytany o to, jak on to robi, że jego wiersze dla dzieci są tak dobre. Opowiedział: "To nic trudnego. Po prostu piszę dla dzieci tak jak dla dorosłych... tylko lepiej".
|
|