logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Dlaczego Jezusowi zależało, by nie mówili o cudzie?
Autor: Robak (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-02-13 15:09

Dzisiejsza Ewangelia (Mk 7,31-37)
"Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. /Jezus/ przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I pełni zdumienia mówili: Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę."

dwa pytania:
a) dlaczego Jezusowi zależało, by nikt nie słyszał o tym cudzie?
b) dlaczego Jezus uzdrowił człowieka w ten sposób, tzn. "włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka"? Nie rozumiem tego co znaczy "śliną dotknął mu języka".
Pozdrawiam :)

 Re: Dlaczego Jezusowi zależało, by nie mówili o cudzie?
Autor: Bogna (---.chello.pl)
Data:   2009-02-13 16:13

Myślę, że w treści Komentarza do Biblii Poznańskiej, który wklejam poniżej, wyczytasz odpowiedź na swoje dwa pytania. Dodam jeszcze, że nie tylko tego cudu Jezus 'zabraniał' rozgłaszać.

31. Opis uzdrowienia głuchoniemego, znajdujący się jedynie w drugiej Ewangelii, zawiera takie mnóstwo barwnych, żywych szczegółów, iż istnieje dość ogólne przeświadczenie, że cała perykopa jest fragmentem wspomnień Piotra spisanych przez Marka, autora drugiej Ewangelii. Nie znane są bliżej racje, dla których Jezus odbył tę wędrówkę. Cud miał miejsce w nie określonej bliżej części krainy zwanej Dekapolem, zamieszkałej głównie przez pogan, choć spotykało się tam od czasu do czasu także rodziny żydowskie. Mniej więcej rok przedtem w pobliżu Gerazy, czyli również w tej krainie, uleczył Jezus człowieka opętanego, o czym wieść rozeszła się po całej okolicy.
32. Od tej pory, gdziekolwiek On się zjawi, będą Mu przynosić chorych, prosząc, by ich leczył i wkładał na nich swe ręce. Tak też zachowują się ludzie, którzy przyprowadzili do Jezusa głuchoniemego. Prośba o włożenie rąk albo wiązała się z przeświadczeniem ludzi, że fizyczny kontakt uzdrawiającego z chorym jest konieczny do wywołania cudownego skutku, albo może była aluzją do stosowanego przez Jezusa zwyczaju nakładania na ludzi rąk – zwłaszcza na dzieci i chorych – przy różnych okazjach (por. Mk 10,13; 6,5; 8,22 n).
33. Odejście na bok miało na celu uniknięcie ostentacji lub niepotrzebnych komentarzy ze strony przygodnie zebranych ludzi. Podobnie na osobności dokonało się wskrzeszenie córki Jaira (Mk 5,40), w ten sposób będzie uleczony niewidomy koło Betsaidy (8,23). W przypadku głuchoniemego odejście na ubocze było wskazane tym bardziej, że Jezus miał za chwilę włożyć palce w uszy chorego i dotknąć śliną jego języka, co pogańscy mieszkańcy Dekapolu mogli uznać za swoistą magię, a Żydzi, jeśli byli obecni, na pewno byliby zgorszeni. Dotykanie uszu i języka głuchoniemego miało na celu, może psychologiczne przygotowanie chorego, wytworzenie w jego świadomości pewnego napięcia, o którym mówi dzisiejsza psychoterapia; jakkolwiek by było, na pewno odzyskanie mowy i słuchu zawdzięczał głuchoniemy nie dotknięciu jako takiemu. Przyczyną sprawczą była moc Boża działająca przez Jezusa.
34. Jezus zwykł podnosić oczy w górę wtedy, kiedy się modlił. Tym razem była to modlitwa współczucia dla nieszczęsnego człowieka. W słowach Jezusa – będących już jakby samą formą cudu – został zachowany jeden wyraz w jego oryginalnym, aramejskim brzmieniu nie po to, iżby miał nadać wezwaniu skierowanemu do chorego trochę magicznego posmaku, lecz był wyrazem Markowej troski o jak najwierniejsze odtworzenie sceny cudownego uleczenia. Wyrażeń zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały nie należy brać zbyt dosłownie. Obydwa zwroty służą stwierdzeniu, że głuchoniemy odzyskał dar mowy oraz możność słyszenia. Dotknięcie głuchoniemego śliną przy równoczesnym wypowiedzeniu słowa: «Effatha», to znaczy: Otwórz się powtarzano przez wieki przy obrzędach chrztu świętego na znak, że katechumen otrzymuje możność słyszenia głosu Bożego i przekazywania innym Bożych myśli.
35–37. Opis uzdrowienia głuchoniemego, dość stereotypowy pod względem zarówno treści, jak i formy literackiej, kończy się nakazem zachowania całego wydarzenia w tajemnicy. Nadmienialiśmy już niejednokrotnie, że tego rodzaju nakazy miały niejako zmusić ludzi do głębszych refleksji nad nauką Jezusa, odwodząc ich tym samym od chorobliwej pogoni za znakami. Zresztą chodziło również i o pokazanie, że Jezus ma nie tyle tryumfować, ile raczej cierpieć i umrzeć, aby potem dopiero wejść do chwały. Zakazy rozprawiania o cudotwórczej działalności Jezusa miały ustrzec Żydów przed dopatrywaniem się w osobie Mesjasza czysto ziemskiego wybawcy. Lecz świadkowie cudownego uleczenia zachowali się akurat inaczej: im bardziej im nakazywał, tym gorliwiej jeszcze rozgłaszali. Podziw nie zawsze jest synonimem milczącego osłupienia. Czasami wprost zmusza do krzyku. Prawdziwe dobro, podobnie jak zło, nie da się ukryć. Całe opowiadanie jest równocześnie ciągle aktualnym przypomnieniem, byśmy własną osobą nie przysłaniali osoby Chrystusa
Sztuka pomniejszania się nie dla wszystkich jest dostępna. Ludzie są zbyt zatroskani o swoją wielkość, zapominając o tym, że prawdziwej wielkości nikt i nic nie jest w stanie ani umniejszyć, ani ukryć. Zapomina się również, że dobroć osobista propagowana „na siłę” może przestać być dobrocią w ogóle. Technika naprowadzania rozmowy na temat własnej osoby – to umiejętność, o którą ubiega się zbyt usilnie bardzo wielu ludzi.

 Re: Dlaczego Jezusowi zależało, by nie mówili o cudzie?
Autor: B. (---.acn.waw.pl)
Data:   2009-02-13 21:50

"Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego" Mk 1, 42-45.
Żeby spróbować zrozumieć powyższe: "tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta", należałoby m.in. zgłębić z mapą drogę, jaką odbywał po terenach Izraela Pan Jezus od momentu chrztu w Jordanie do momentu śmierci i zmartwychwstania. A także, dlaczego "nie mógł jawnie wejść". Czy może było to związane ze zbyt wczesnym podjęciem starań o Jego zabicie przez tych, którzy w Jerozolimie byli "uczonymi w Piśmie" i kapłanami? Żeby odpowiedzieć na te i inne, związane z tą sprawą pytania, trzeba uważnie zgłębić 4 Ewangelie. Co daj Boże zrobić :)
Jeżeli Pan Jezus prosi, a nawet surowo przykazuje "zachowaj w dyskrecji to, że doznałeś od Boga łaski cudu", to trzeba zrobić tak, jak chce Jezus, bo z całą pewnością nie "droczy się", lecz ma istotne powody.
Pozdrowienia :)

 Re: Dlaczego Jezusowi zależało, by nie mówili o cudzie?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-02-14 20:29

a) Chodzi o tzw. tajemnicę Mesjańską, co nie wymaga szczegółowego tłumaczenia i było już tu wielokrotnie omawiane.
b) Tu jest prawdziwa trudność. Ten gest z pewnością miał szczególne znaczenie, nie podejmę się jego wyjaśnienia, te które przychodza mi do głowy nie znajdują ani dostatecznego oparcia w tekście, ani w tradycji, więc przytoczę innych.
Taka uwaga na początku - gest Jezusa kojarzy mi się bardzo mocno z księgą Rodzaju, jej drugim rozdziałem i opisem stworzenia człowieka. Trzeba pamiętać o uzdrowieniu ślepego poprzez dwukrotne symboliczne obmycie mu oczu błotem i o tym, że uzdrowienia w taki sposób dokonuje Wcielone Słowo Boże, czyli Stworzyciel świata. Też nie potrafię zapomnieć o uzdrowieniu z trądu wodza Aramu Naamana. Gesty najprostsze, najzwyklejsze - obmycie się z trądu, który jest symbolem grzechu, a więc chrzest, zawsze wydają się najtrudniejsze.

1. "Do Jezusa przychodzi człowiek głuchoniemy - czyli najpierw głuchy, a potem niemy, nie odwrotnie - niemogłuchy - tylko właśnie głuchoniemy. Jezus uzdrawiając chorego "włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka" - czyli ponownie - najpierw uszy potem język. Następnie Jezus powiedział "Effatha" - otwórz się i, jak mówi Pismo: "otworzyły się jego uszy a więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić."

Czyli najpierw zostały uzdrowione uszy a potem język. Z tego też wynika, że do tego by dobrze mówić potrzebne są zdrowe i otwarte uszy. Na końcu tej perykopy ludzie mówią: "Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca, a niemym mowę. Znowu słuch jest pierwszy."

Postarajmy się wsłuchać się dobrze w dźwięk słowa Effatha, które Jezus kieruje do głuchoniemego, więc także do nas, możemy też postarać się usłyszeć westchnięcie Jezusa, które poprzedzało wymówienie tego słowa.

Rozważmy w sercu jak dużą wagę przywiązuje Jezus do słuchania, odnieśmy to do siebie i zobaczmy jaki oddźwięk budzi to w naszym sercu.

I na koniec tego punktu przytoczę jeszcze krótkie zdanie Ojców Pustyni, którzy mówili, że po to człowiek ma dwoje uszu a tylko jedne usta, żeby mówił dwa razy mniej niż słyszy."

2. "Przypomnijmy sobie uzdrowienie głuchoniemego: On wziął go na bok osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka. Dziwny sposób uzdrawiania. Dla współczesnych może się wydawać „zabobonny, czy wręcz magiczny”. Co znaczy włożył palec w jego uszy – w uszy człowieka głuchoniemego. Palec Jezusa, to tyle samo co palec Boży, który w Biblii oznacza wszechmoc Boga. A ślina, którą Jezus dotknął języka człowieka niepełnosprawnego? Ślina w starożytnościuchodziła za substancję o szczególnych właściwościach. Pojmowana była jako lekarstwo. Zwłaszcza ślina osób mających nadzwyczajne możliwości oddziaływania na innych. Wierzono, że ślina uzdrowiciela zawiera energię uzdrawiającą, pomagającą w przezwyciężeniu choroby.
Jezus uzdrawiał – jak wynika z Ewangelii wiele razy i na rozmaity sposób. Rzadko jednak aż tak „zmysłowo, poprzez dotyk, poprzez cielesność palca i śliny”. Jak więc należy rozumieć tę szczególną scenę z głuchoniemym? Oto On sam – Chrystus – Zbawiciel świata angażuje swoją energię duchową i życiową, aby uzdrowić człowieka dotkniętego niemocą.
Czyż nie jest to zapowiedź męki. Jezus nie uzdrawiał tylko „duchem”, ale angażował swoją cielesność aż do niewyobrażalnej męki i śmierci na krzyżu. Jest w tym jakaś wielka nauka i wielkie dowartościowanie sfery ciała, całej materii, która tak samo jak duch czeka na odkupienie. Dlatego nic bardziej błędnego niż pomawianie chrześcijaństwa o deprecjonowanie, lekceważenie cielesności. Jezus udowodnił, że męką ciała wykupił świat. Skoro tak – materia należy do Niego, do tego, który ją wykupił i ocalił. Będzie ocalona i przemieniona tak, jak tego chce Bóg – Stwórca Wszechświata.
Jeszcze jeden moment jest bardzo ważny w Jezusowym sposobie uzdrawiania: a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego Effatha, to znaczy: Otwórz się.
Spojrzenie w niebo – modlitwa się za człowiekiem i kategoryczny nakaz: Otwórz się! Jeśli chcesz być naprawdę uleczony, człowieku – musisz się otworzyć. Pomimo licznych ran, okaleczeń, całego bólu jaki podarował ci świat. Otwórz się! Otwórz się na Boga. „Pan przywraca wzrok ociemniałym, Pan dźwiga poniżonych, Pan kocha sprawiedliwych, Pan strzeże przybyszów. Ochrania sierotę i wdowę” (por. Ps 146(145), 8-9a,b).
Bóg otwarty na człowieka. I człowiek – w swojej kryjówce – przestraszony i nieufny. Ta bolesna wiedza pochodzi z konfesjonału. Ilu ludzi zerwało kontakt z rodziną, z Bogiem, bo sami wydali na siebie wyrok. Twierdzą: Bóg mi nie wybaczy, nie jestem godzien wybaczenia! Gdyby tak było, Bóg byłby tylko figurą wymyśloną na podobieństwo człowieka. Byłby Sędzią a jest Miłosierdziem. Panem stworzenia i Panem swego wybaczenia. Bóg jest wybaczeniem!
Jakże trudno to zrozumieć nam, tak bardzo zalęknionym o nasz los, nasze powodzenie, naszą „lepszość ”. Trudno, bo nasze rozumienie nie kieruje się Miłością. Trudno – bo nasza Miłość za bardzo rozumowa, wykalkulowana, logiczna.
Dlatego Jezus modli się Effatha – otwórz się! Bez twego otwarcia nie zdołam cię uratować. Otwórz swoje oczy i uszy i serce! Otwórz się – przestań żyć w swoim świecie, niby słyszący, mówiący a tak naprawdę duchowo głuchy. Otwórz się – to znaczy przeżyj, zobacz, powiedz innym co cię zachwyca, w co wierzysz. Jak mało ludzie mówią o sobie, o tym, czym żyją, co kochają, za czym tęsknią… Boją się, że świat nie przyjmie takiego odkrywania siebie „za dobrą monetę”."

3. "Dziwaczne jest to, co Jezus zrobił w Dekapolu, uzdrawiając głuchoniemego. Nie dość, że wziął go na bok, aby dokonać uzdrowienia bez świadków, to jeszcze wykonał jakieś dziwaczne gesty, wkładał palce do uszu, dotykał własną ślina jego języka. Z opisów innych uzdrowień wiemy, że nie zawsze tak postępował. Wiele razy wystarczyły słowa: "Niech ci się stanie według twojej wiary".

Komentarze i przypisy różnych wydań Pisma Świętego przywiązują dużą wagę do faktu, że Jezus z głuchoniemym odszedł na bok. Zgodnie podkreślają, że chodziło o to, aby obserwatorzy wydarzenia nie zinterpretowali go jako działań magicznych. Skąd takie niebezpieczeństwo? Dlaczego w innych miejscach Chrystus nie obawiał się posądzenia o magię, a tu, gdzie przyprowadzono Mu głuchoniemego, brał je po uwagę?

Trzeba zwrócić uwagę na miejsce, w którym odbywa się całe wydarzenie. Dekapol to federacja dziesięciu miast hellenistycznych, które leżały na wschód od Samarii i Galilei. To nie były miasta żydowskie. Co prawda byli tu ludzie, którzy znali Pismo Święte i wiedzieli, że Mesjasza będzie można rozpoznać po licznych uzdrowieniach, ale byli tez tacy, którzy absolutnie nie byli przygotowani na spotkanie z Chrystusem.

Jezus "otwiera" głuchoniemego. Niektórzy w gestach, która wykonywał podczas uzdrawiania tego człowieka, dostrzegają pewne podobieństwo do chrztu. To też "otwarcie człowieka". Chrystus mówi "otwórz się". Zdarza się, że człowiek nie chce i woli pozostać w zamknięciu. To może być całkiem wygodne. Zamknąć się i ze swego zamknięcia tylko przyglądać się światu."

4. Przy tym cytacie muszę uczynić zastrzeżenie, że pochodzi on od Marcina Lutra, stąd tekst ten, choć pożyteczny jest taki, jaki jest:
"Cudem tym atoli oznajmuje nam także Pan, iż chrześcijan tych dwóch szczególnie potrzebuje rzeczy, aby uszy jego były otworzone i język rozwiązany, a cud ten czyni Pan na każdy dzień w kościele swoim na przekór diabłu. Dobrodziejstwo zdrowych uszu i języka daje także poganom, ale jedynie chrześcijanom otwiera w sposób duchowny uszy i rozwiązuje języki. Albowiem to pewna, iż wszyscy zbawienie nasze mamy jedynie przez słowo Boże. Cóż byśmy bez Słowa Bożego wiedzieli o Bogu, o Chrystusie, jego ofierze i o Duchu Świętym? Przetoż to i dzisiaj jeszcze największym cudem i największym dobrodziejstwem, gdy komu daje Pan Bóg ucho, które z chęcią słowa jego słucha, i język, który chwali Boga, a nie bluźni. Przeciwnicy nasi Rzymianie tysiąckroć są nędznymi, niż ten niemy w ewangelii, bo mają wszyscy zatkane uszy. Chociaż słowo Boże słyszą, przecież go słuchać nie chcą i nie mogą. Przy niewiernych Żydach toż samo widzimy; gdy Chrystus Pan najpiękniejsze mówił kazanie o odpuszczeniu grzechów i żywocie wiecznym, nie tylko słuchać nie chcieli, ale jeszcze bluźnili. A tak wszyscy, którzy słowa Bożego słuchać nie chcą, są głuchymi i niemymi, i zaiste niebezpieczniej, niż ten nędzny człowiek w ewangelii, bo językiem swoim bluźnią Panu Bogu, mówiąc jak najgorsze rzeczy o słowie jego, tym skarbie największym, a innego nic nie umieją. Ale dla pilnych słuchaczy słowa Bożego mówi Pan Chrystus jako do owego niemego: "Efata", ucho otwórz się! i daje im prawdziwą pomoc przeciwko diabłu. Albowiem Pan Bóg nie objawił nam innej drogi prowadzącej do nieba, tylko swe miłe słowo, świętą ewangelię. Kto zaś jej rad słucha, z pilnością na nią uważa, i w niej ma kochanie swoje, temu dana jest pomoc. Ten jest jeden cud, który się na każdy dzień dzieje w chrześcijaństwie, iż slowo Boże otwiera uszy nasze, przez grzechy od diabła zatkane, abyśmy słowa Bożego słuchali.

Drugi jest cud, iż dotyka się Pan języka i czyni nas mówiącymi, jako mówi św. Paweł do Rzymian w rozdz. 10: "Sercem wierzono bywa ku sprawiedliwości, ale się usty wyznanie dzieje ku zbawieniu". Przez wiarę w Chrystusa przychodzimy ku odpuszczeniu grzechów. Po czym nastąpić musi wyznanie, abyśmy nie byli niemymi, ale byśmy mówili, jak w sercu wierzymy. To z nas czyni chrześcijan, ale wszystkie inne uczynki nie czynią z nas chrześcijan. Być może, iż mnich poszcząc i czuwając więcej obciąża ciało swoje niż chrześcijanin; ale przez to chrześcijaninem się stać nie może, bo jeszcze jest głuchym i niemym. Słowa Bożego nie chce słuchać, a tym mniej je wyznawać. Chrześcijanin zaś słucha słowa Bożego i wierzy, potem je też wyznaje. Na tych dwóch rzeczach polega całe chrześcijaństwo. Chrystus Pan czyni ten cud jeszcze teraz w kościele swoim w duchu i przez słowo swe, a uczynił go w ewangelii na ciele głuchoniemego, abyśmy widząc, iż on pomocą naszą być może i chce być przeciwko wszelkiej duchowej ułomności, uwierzywszy w niego nadzieję naszą w nim się pokładać nauczyli.

Teraz też zobaczmy, dlaczego Pan przy tym cudzie osobliwe sprawia obrzędy. Lud przywiódł do niego nędznego człowieka z prośbą, aby nań rękę włożył. Pan inaczej postąpił. Wziąwszy go od ludu osobno, włożył palce swe w uszy jego; a plunąwszy dotknął się języka jego". Potem wejrzawszy w niebo westchnął i rzekł: "Efata!" To wszystko są osobliwe obrzędy, które przy tym cudzie uczynił Pan. Gdyśmy już słyszeli, co znaczy być prawdziwie głuchym i niemym, musimy też zobaczyć, dlaczego Pan takich raczył używać ceremonii czyli obrzędów, gdyż przecież jednym słowem ten sam mógł uczynić cud. Widzimy bowiem w całej ewangelii, iż jednego tylko potrzeba słowa, a co chce mieć to się staje. Ale tu Pan używa tyle obrzędów, bo chce nam objawić jaka to ciężka rzecz uczynić głuchego słyszącym, a niemego mówiącym. Łazarza wskrzesił jednym słowem. Powietrzem ruszonemu rzekł: "Wstań i chodź!" a zaraz był uzdrowiony. Nie tak krótko i prosto obchodzi się z głuchym i niemym ale używa osobliwego sposobu: Kładzie palce swe w uszy i śliną dotyka języka jego, spogląda w niebo, wzdycha, a potem dopiero mówi: "otwórz się!" Ma nam to służyć za znak, iż od więzów diabelskich nas rozwiązać, wolny język i słyszące uszy mogą nam dać tylko słowo, czyli urząd kaznodziejski i zewnętrzne znaki. Najpierw słowa Bożego słuchać musimy, a gdy potem nie zaniedbamy chrztu świętego i świętej wieczerzy Pańskiej, tedy też Duch św. przyszedłszy otwiera uszy i rozwiązuje język nasz.

A przetoż wystrzegajmy się duchów błędnych, którzy pogardzając zewnętrznym słowem i sakramentem czekają, ażeby Bóg przemawiał z nimi z sercu ich. Nie tak, powiada Chrystus Pan, oto palec mój, słowo zewnętrzne, które zabrzmieć musi w uszach waszych, oto śliny moje, które się języka dotknąć i zwilżyć go muszą. W ten sposób tylko poszczęści się dzieło moje. Gdzie słowo Boże prawie bywa kazane, tam znajdują się też pewnie prawdziwi chrześcijanie. Gdzie fałszywie bywa kazane, tam nie znajdziesz chrześcijanina. Albowiem jaki pasterz, takie też owce. A przetoż o tym myśl, abyś się na prawej znalazł drodze, i rad słuchał słowa Bożego. Bo bez słowa nie objawi się Bóg w sercu twoim. Chcesz go ujrzeć i poznać, poznasz go jedynie przez słowo Boże i zewnętrzne sakramenty; inaczej Duch Święty dzieła swego wykonywać nie chce. Z nieba nas tego uczy Pan Bóg mówiąc: "Ten jest Syn mój miły, tego słuchajcie!"/ A Chrystus rozkazuje uczniom swoim: "Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego". Na innym zaś miejscu: "Kto was słucha, mnie słucha". Otóż rozkazał Chrystus Pan, abyśmy otworzywszy usta, kazali ludowi ewangelię i chrzcili go. Masz tedy prawdziwy sposób, przez który zbawieni być możemy; wszystko inne daremne i stracone. "Kto was słucha", mówi Pan "mnie słucha"."

5."Ewangelia tej niedzieli – opowiadająca o bardzo wymownym wydarzeniu należącym do historii Jezusa – Mesjasza – kończy się niezwykle cennym stwierdzeniem: „I pełni zdumienia mówili: ŤDobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mow껔. Królowanie Boga – dobroczynna obecność Boga – jest nie tylko obwieszczana w słowach Jezusa; ona aktualizuje się w Jego działaniu. Zwróćmy uwagę, że nie jest to działanie dla możnowładców, na oczach milionowej widowni, która miałaby popaść w zachwyt i obwołać Jezusa Królem. Przeciwnie, ewangelista podkreśla, że Jezus wziął owego podwójnie nieszczęśliwego człowieka (głuchoniemego) „na bok osobno od tłumu”. Równocześnie zwraca naszą uwagę na typowe dla lekarza tamtych czasów działania Mesjasza – „włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka”. Jezus własnymi rękami i własną duszą (symboli śliny) dotyka nieszczęścia człowieka – choroby, aby ją pokonać. Co więcej, angażuje też swego ducha: „spojrzał w niebo” – to gest typowy dla modlitwy. W końcu wypowiada swoje mesjańskie słowo, które definitywnie uzdrawia człowieka: otwiera mu uszy i rozwiązuje język. Mesjasz działa kompleksowo – uzdrawia całego człowieka, mierzy się z najcięższymi przypadkami ludzkiej niedoli."

6."Dobrze czynił wszystko ...

Zapowiedź czasów mesjańskich wypowiedziana przez Izajasza na sześć wieków wcześniej realizuje się w Chrystusie w sposób dosłowny. Głuchym słuch przywraca i niemym mowę, otwiera oczy niewidomym i ... No właśnie ... czy także serca zatwardziałym? Symbolika gestu Chrystusa dokonującego cudownego uzdrowienia głucho-niemego ma swoją wymowę nie tylko na poziomie fizycznego uzdrowienia ciała, ale może jeszcze bardziej kiedy pomyślimy o głuchocie czy ślepocie duchowej. Jezus niewątpliwie uzdrawiał fizycznie tych, których do Niego przynoszono. On rzeczywiście "dobrze czynił wszystko". On rzeczywiście jest zapowiadanym Mesjaszem, Uzdrowicielem, Zbawicielem i Panem Pokoju. Ale też ... nie można tylko poprzestać na fizycznych uzdrowieniach.

Jezus nieustannie woła do naszych serc, do naszych uszu i oczu: "Effatha - Otwórz się". Człowieku 21 wieku otwórz swoje oczy i zobacz, że na tym -stworzonym dla ciebie świecie- istnieją także inni ludzie, zobacz ten świat i zobacz innych, twoich braci, bo czasami ..., NIE !!! bardzo często, najczęściej !!! jesteś ślepy i nikogo poza sobą nie widzisz. Nie bądź ślepy i nie myśl, że na sukcesach doczesnych kończy się wszystko. Nie bądź ślepy i chciej dostrzec coś więcej niż to, co przed tobą na stole. Otwórz swoje uszy, niech w końcu usłyszą moje wołanie i wołanie twoich braci, nie bądź głuchy na Słowo Boże, nie bądź głuchy na wołanie innych, którzy są w potrzebie, a którym ty właśnie możesz pomóc. Człowieku otwórz w końcu swoje serce i przestań myśleć tylko o sobie i o swoich interesach. Otwórz twoje serce, bo ono właśnie najbardziej jest chore, głuche i ślepe.

Przez to ustawiczne "Effatha - Otwórz się" Chrystus nieustannie próbuje otworzyć najpierw nasze zatwardziałe i zamknięte serca, ale także nasze oczy i nasze uszy, nasze usta i nasze dłonie. On stale i ustawicznie próbuje nas postawić na nogi, abyśmy nie potykali się już więcej o kamienie naszych grzechów i przeszkody naszych przyzwyczajeń. Abyśmy nie byli ślepi, ślepotą naszego egoizmu i głusi, głuchotą naszej pychy. Aby naszym bogactwem prawdziwym nie było tylko to, co materialnego posiadamy, ale abyśmy i my w ślad za Nim "dobrze czynili wszystko" i w ten sposób odkładali w banku, gdzie mól i rdza nie zniszczy naszych skarbów.



Jego wołanie "Effatha - Otwórz się" jest skierowane także do mnie
... czy ja je słyszę, czy też
- mimo Jego wysiłków -
nadal jestem głuchy?"

7."Bóg, pragnie otwierać serce człowieka i tylko otwarte serce jest w stanie przyjąć uzdrowienie. Nie jest to łatwe. Na przeszkodzie stoi małoduszność. Jak często nie chcemy przyjąć Jego łaski. Nie chcemy odmieniać naszego życia, tak, aby było zgodne ze słowem Pana. Człowiek lęka się odmiany, pójścia w nieznane. Jest to, zawsze pójcie za głosem Boga. Wiedział już o tym Platon, gdy opisując ludzi tkwiących w ciemnej jaskini, zaznaczał, że niewielu chce ją tak naprawdę opuścić. Żeby z niej wyjść potrzeba bowiem zawierzenia Temu, który z niej wyprowadza.
Poza tym boimy się odsłonić nasze wnętrze. Lękamy się zranienia, odrzucenia, braku miłosierdzia. A przecież odpłatą Boga, nawet za zło uczynione przez człowieka, jest zbawienie. „Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg, oto pomsta; przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, by was zbawić”.
Przeszkoda w pojednaniu z Bogiem, leży nie tylko we wnętrzu mającego się pojednać człowieka. Jakże często jest ona małodusznością serc innych. Przypomnijmy sobie przypowieść Chrystusa, o synu marnotrawnym i reakcję starszego brata na powrót młodszego. Ludzie chcą oceniać, a nie wiedząc wszystkiego, zawsze osądzą niesprawiedliwie. Przykład podany przez Apostoła Jakuba dotyczy każdego człowieka. Nie tylko bogatego i biednego materialnie. Wyobraźmy sobie człowieka odzianego w bogactwo cnót i dobrych uczynków, ze wszech miar sprawiedliwego, i człowieka, który przychodzi w łachmanach życia, którego życie jest w strzępach. Którego wybierzemy po ludzku? Przypomnijmy sobie teraz czyją modlitwę wolał Bóg. Sprawiedliwego faryzeusza, czy grzesznego celnika. Jakże często nie potrafimy otworzyć serca na drugiego. Mamy już o nim ustalone zdanie. Schemat myślenia, do którego naginamy Bożą wolę, a przecież któż zna Jego myśli, i któż chodzi Jego drogami. Czyż nie czynimy w ten sposób różnic między sobą i nie stajemy się sędziami przewrotnymi? Zamiast ratować człowieka, gubimy go własnymi myślami. Pan, zaś zbawia, i nie zależy mu na śmierci grzesznika.
To, dlatego Chrystus, bierze głuchoniemego na bok. Wie dobrze, że prawdziwe uzdrowienie dokonuje się w osobistej, intymnej relacji Boga i człowieka. Tłum tu może jedynie przeszkodzić. Uczyni zawsze na przekór, myśląc, że czyni dobrze. Tak, też było z nakazem nie rozpowiadania tego, co się stało. „Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali”. Pamiętamy, jak tłum chciał obwoływać Jezusa Królem, po rozmnożeniu chleba, by za chwilę odejść, gdy usłyszał o Eucharystii. Jak w niedzielę palmową witano Jezusa w Jerozolimie, i jak krzyczano w Wielki Piątek. Ta, siła tłumu potrafi obwołać człowieka królem, ale i potrafi człowieka skazać.
Chrystus odchodzi na bok i tak też chce otwierać każdego z nas. Poprzez konfesjonał, osobistą modlitwę, poprzez Słowo, które wypowiada do nas tutaj – we wspólnocie Kościoła. Trzeba dać się Mu otworzyć. Przyjąć Jego łaskę, zaufać Jego głosowi. Wówczas nasze słowa będą niosły innym pokój i ukojenie, a nie śmierć i potępienie. To, będzie owoc otwarcia się na Pana, otwarcia na drugiego człowieka.
„Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić”.
To, co stało się w dzisiejszej Ewangelii z głuchoniemym, niech stanie się z nami. Amen."

Może tyle wystarczy? Jeśli nie, proponuję Gogle. Tym bardziej jesli to zadanie z religii. Czasem warto zmusić rękę do dodatkowego kliknięcia, które pomoże usprawnić mięsnie.

 Re: Dlaczego Jezusowi zależało, by nie mówili o cudzie?
Autor: andy pandy (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-02-14 22:26

Ad 1
Słowo jest Prawdą i Życiem. Jeżeli Jezus prosił o dyskrecję, to znaczy, że była ona potrzebna dla samego uzdrowionego i tych, którzy do Niego go przyprowadzili.
Dlaczego? Bo rozgłos i hałas rozprasza uwagę wszystkich, którzy uczestniczą w cudzie. Uwaga, która dotąd była zwrócona na Jezusie, na Jego Słowie, w czasie zgiełku zostaje rozproszona. To co dotąd było istotą i powodem uzdrowienia - koncentracja na Bogu przez uzdrowionego zostaje zastąpiona uwagą na sobie i rozgłosie. Aby pomóc głuchoniememu w koncentracji na Bogu cała scena odbyła się na boku, osobno. To wskazówka dla nas - chcesz obcować z Bogiem udawaj się na rozmowę z Nim w ciszę zdala od zgiełku.
Ad 2
Gesty pomagają w koncentracji na Jezusie. Nawet Bóg nie zrobi niczego bez przyzwolenia chorego. Aby umożliwić grzesznikowi współuczestniczenie w tej scenie, Jezus wyprowadza go zdala od zgiełku i tłumów a później przy pomocy palca uwrażliwia dotkniętego na słuchanie Jego Słowa. Później śliną (częścią siebie) usposabia chorego do artykułowania swych uczuć.
Gesty potrzebne były choremu aby mógł uwierzyć w Boską naturę Jezusa.
Bez wiary nie ma uzdrowienia.

 Re: Dlaczego Jezusowi zależało, by nie mówili o cudzie?
Autor: B. (---.acn.waw.pl)
Data:   2009-02-15 00:25

Pan Jezus użył śliny także do uzdrowienia oczu niewidomego:

"[Jezus] przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: 'Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice?' Jezus odpowiedział: 'Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże. Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata'. To powiedziawszy splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: 'Idź, obmyj się w sadzawce Siloam' - co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc. A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: 'Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze?' Jedni twierdzili: 'Tak, to jest ten', a inni przeczyli: 'Nie, jest tylko do tamtego podobny'. On zaś mówił: 'To ja jestem'. Mówili więc do niego: 'Jakżeż oczy ci się otwarły?' On odpowiedział: 'Człowiek zwany Jezusem uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: 'Idź do sadzawki Siloam i obmyj się'. Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem'. Rzekli do niego: 'Gdzież On jest?' On odrzekł: 'Nie wiem'. " J 9, 1-12.

Nam uzdrawianie za pomocą śliny wydaje się szokujące. Ale współcześni Jezusowi zdziwieni nie byli, a więc ślina była stosowana jako normalne lekarstwo lub składnik lekarstwa.
Zapewne słyszałeś o sposobie otrzymywania sfermentowanego napoju w niektórych krajach misyjnych. Kobiety żują surowiec, wypluwają do misy, potem to fermentuje i wyrabiają z tego rodzaj piwa. Używając śliny w tym wypadku korzystają z enzymów zawartych w ślinie. Za pomocą żucia, czyli przy użyciu śliny, niektóre ludy wyprawiały skóry zwierzęce używane następnie do wyrobu niezbędnej w tamtym klimacie odzieży.
Pan Jezus wybrał na czas wcielenia epokę bez wodociągów (studnie, noszenie wody w dzbanach), bez pralek aotomatycznych i bez energii elektrycznej (świeczki, pranie ręczne), bez kanalizacji. Nie było syntetycznego wyrabiania leków, tabletek chemicznych ani zastrzyków. Do celów leczniczych ludzie używali ziół, kory z drzew, śliny, czasem jadu węży jadowitych. Biblijnemu Tobiaszowi towarzyszący mu anioł Rafał polecił zachować wątrobę ryby jako lekarstwo na oczy jego ojca, który utracił wzrok. Jak można było przez długi czas przechować surową wątrobę? Przypuszczalnie została w jakiś ówczesny sposób zakonserwowana, np. przez schowanie w soli?. Pan Jezus dostosował swoje życie do wszystkich standardowych zwyczajów ówczesnego Izraela, oczywiście moralnie godziwych.
Popatrz, Bóg nie zanegował używania śliny jako składnika leków, nie zabronił "bo to nieestetyczne" bądź "niehigieniczne" (wówczas nie było jeszcze mikrobiologii, nie były ludziom znane bakterie i wirusy), ale zakwestionował wróżbiarstwo, ba, zabronił tego i nazwał obrzydliwością.
Pan Jezus nie brzydził się ludzkich zwyczajów, które służyły DOBRU CZŁOWIEKA (jak np. stosowanie owej śliny w celach leczniczych), natomiast Bóg brzydził się tymi zwyczajami, które były barbarzyństwem i przynosiły innym cierpienie, a nawet śmierć (np. składanie ofiar z dzieci dla bożka Molocha poprzez spalanie dzieci w specjalnym piecu).
Bóg - Jezus dzielił z ludźmi ich ziemski los. I to nie w epoce luksusów, jakie mamy my, Ty i ja (centralne ogrzewanie, kanalizacja, energia elektryczna, transport samochodowy i lotniczy, połączenia za pomocą telefonów stacjonarnych i komórkowych, itd.), ale w prostych warunkach, jakie miliardy ludzi miało przez wieki.
Pozdrowienia :)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: