Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2009-03-09 12:03
Pociągnę odpowiedź Jotki. Bo czasem jest tak, że faktycznie CHCE się porozmawiać o "tych" sprawach w realu. Ale w tej dziedzinie trudno się przełamać najczęściej dlatego, że mamy ubogie słownictwo w tej materii. Nie wiemy jak to powiedzieć, jak o to zapytać. Napisanie o tym, gdy jest czas na pomyślenie i o wiele mniej emocji niż w rozmowie, czasem pozwala po raz pierwszy przełamać siebie. Owszem, niektórzy, i to niekoniecznie tylko kobiety, mają swoje psiapsiółki, z którymi rozmawiają o seksie, o współżyciu, o zachowaniu męża/żony, aż do granic przyzwoitości, a na pewno poza granicami dobrze rozumianej intymności. Są jednak ludzie, którzy nigdy o tym nie rozmawiali, ani z rodzicami, ani z przyjaciółmi, ani nawet z małżonkiem. Którzy idą do łóżka jakby "w tajemnicy przed sobą nawzajem". A może nawet i przed samym sobą. Którzy przyjmują to co jest jako przeznaczenie i koniec.
Dla kogoś, kto nie umie o tych sprawach rozmawiać, nawet nie najważniejsze będzie otrzymać ostateczną odpowiedź, ale "narzędzia" rozmowy w realu. Sformułowania, pytania, sposoby rozwiązania. Pamiętajmy też, że nasze odpowiedzi czytają także ci, którzy sami NIGDY by nie umieli takich pytań zadać, bo są zbyt wstydliwi. A to co słyszy się dookoła, zwykle jest zbyt wulgarne, żeby się chciało słuchać. Często nasze "rozmowy" o seksie pomagają się innym otworzyć. Uwierzyć, że to jest też normalny temat do rozmowy w domu i w konfesjonale. Przecież często nawet spowiedź jest nieszczera nie ze złej woli, tylko dlatego, że się nie umie o tym mówić. Stąd na forum pytania w stylu: jak to powiedzieć w konfesjonale. Potem eureka! Powiedzieć normalnie, tak jak to piszesz. Takie odpowiedzi mogą się wydawać bez sensu, ale tylko wtedy, kiedy się nie rozmawiało z młodymi ludźmi, którzy mają takie problemy naprawdę, którzy inaczej czują niż my. Wiele ludzi chce koniecznie tematy seksu zapakować w jakieś ładne pudełeczko, żeby nie było widać, bo im się wydaje, że tak trzeba.
Unikanie tego tematu na forum jest dla mnie też pewnego rodzaju pruderią. Jeśli potrafię o tym rozmawiać w realu, jeśli potrafię odpowiadać na privie, dlaczego nie mogę odpowiedzieć na forum? Oczywiście, nie mówię, że nie ma granic. Są. I zawsze tym odpowiedziom powinny towarzyszyć słowa: ja ciebie nie znam. Ale gdyby się tak dobrze zastanowić: czy znając mnie osobiście, na pewno dasz mi dobrą odpowiedź w sprawach, które są tak bardzo intymne? Zobaczysz, że jestem taka, zachowuję się podczas jedzenia tak, podczas rozmowy tak. Ale i tak nigdy nie będziesz wiedzieć, jaka jestem "w łóżku" (szeroko rozumianym). Nawet jak spróbuję to trochę odkryć, to nigdy nie będziesz naprawdę wiedzieć. Na tym polega intymność tego spotkania, że NIE DA się powiedzieć wszystkiego. Nie mówiąc o tym, że jeśli będziesz mnie znać w realu, to najczęściej będziesz też znać mojego męża i wtedy będzie to odkrywanie cudzych tajemnic. To właśnie tutaj na forum anonimowość w tych sprawach pomaga. Oczywiście, ma to być zawsze tylko WSTĘP DO ROZMOWY ZASADNICZEJ Z MAŁŻONKIEM. Pomoc.
Na forum pojawiają się dwa rodzaje pytań. Są takie, na które odpowiedź jest jedna, jednoznaczna, i masz ją przyjąć, czy ci się to podoba czy nie. To pytania w stylu: w którym roku, czy w ten dzień trzeba iść do kościoła, w jakiej encyklice, jakie są warunki. Drugi rodzaj pytań to "co mam zrobić, co można zrobić". I na te pytania NIGDY nie ma jednoznacznej odpowiedzi. To dlatego moderator zamieszcza odpowiedzi różne, często skrajne, choć nam się to niekoniecznie podoba. Bo nie wiemy, jaka odpowiedź trafi, jaka w tej konkretnej sytuacji będzie najlepsza. Surowa czy delikatna. Poważna czy żartobliwa. To zależy od osoby, od jej doświadczeń, od sytuacji, od otoczenia, od możliwości. Pytający sam musi wybrać odpowiedź najbliższą, najlepiej dostosowaną do jego sytuacji, musi ją przetrawić. To jest jego start. Gdyby zakładać, że dajemy tylko odpowiedzi absolutnie pewne, nie moglibyśmy odpowiadać w ogóle, i takie pytania nie miałyby sensu. Jeśli jednak ktoś myśli, że wtedy z takimi pytaniami wszyscy się zwrócą do spowiednika, to jest to wielka naiwność. Raczej kolorowe gazety będą przyjmować więcej listów. A jakie są tam odpowiedzi? - wystarczy wziąć do ręki jakąkolwiek z nich.
Jeszcze na koniec - ciągle tu wychwalamy wyższość rozmów w realu. Niby tak. Ale tak naprawdę - nie istnieje coś takiego, jak wyższość takiej formy w oderwaniu od okoliczności. To nie real jest lepszy. To wszystko zależy od tego, z kim się rozmawia, komu się powierza problem. Jeden przykład. Rozmawiam kiedyś z osobą, która jest w katolickiej wspólnocie wiele lat (!!!). Dobra, pobożna, dorosła dziewczyna. Temat: Pomagać innym w trudnych chwilach, może to czyjeś życie zmienić, nadać mu sens. Przykład "pięknej" pomocy w realu: w naszym miasteczku jedna kobieta nie dostała rozgrzeszenia. Była załamana. Przeżywała to strasznie, zastanawiała się jak teraz żyć, co robić. Nie mogłyśmy patrzeć na tę rozpacz, trzeba było jej pomóc. Wzięłyśmy ją na poważną rozmowę. Powiedziałyśmy jej szczerze: co ty się martwisz? Jakie to ma znaczenie, czy dostałaś rozgrzeszenie czy nie? Co to zmienia? Najważniejsze że się kochacie. My też wierzymy w Boga, chodzimy do kościoła, ale zrobiłybyśmy tak jak ty. Nie dostałaś rozgrzeszenia, to nie. Wielkie rzeczy. Uśmiechnij się, zacznij normalnie żyć. Wszystko będzie dobrze. I to faktycznie jej pomogło. Znów stała się wesołą normalną kobietą. (Koniec jej opowiadania).
Totalnie mnie zamurowało. To nie mówiła osoba bez związku z Kościołem, ale działająca w swojej parafii. Miałam kompletną pustkę w głowie. Zaczęłam już wątpić w obietnicę Jezusa "nie martwcie się przedtem, co macie mówić; ale mówcie to, co wam w owej chwili będzie dane. Bo nie wy będziecie mówić, ale Duch Święty" (Mk 13,11) ;))) Ale na to moje długie milczenie dziewczę z troską w głosie spytało: "A co? Myślisz, że to jednak ma jakieś znaczenie, że nie dostała rozgrzeszenia?"
Real? Oczywiście, że tak. Ale mądrze.
|
|