Autor: foam (---.icpnet.pl)
Data: 2009-03-25 17:14
witaj. Mam 48 lat. Nie znosiłam mojego imienia "od zawsze" - jego form pełnych, zdrobniałych. Nawet przedstawiałam się niewyraźnie i byłam szczęśliwa, gdy ktoś nie poprosił o powtórzenie. Dodam, że to jest takie "zwykłe" imię - jak Twoje, spotykane - może nie bardzo często, ale wszędzie. Nie planowałam zmiany imienia, ale czułam, że byłabym spokojna i normalniejsza, gdybym nosiła JAKIEKOLWIEK INNE.
Dlaczego to piszę? - żebyś wiedziała, że Cię rozumiem. Gdy miałam jakieś 42-3 lata zaczęło mi coś świtać; jakiś rok później zaakceptowałam imię, teraz jestem za nie wdzięczna mojemu ojcu, który uparł się, aby mi je nadać. Uważam, że jest piękne.
I zobaczyłam coś ważnego - to nie o imię chodziło. To chodziło cały czas o zaakceptowanie siebie, swojej historii, swoich rodziców. Że ten rodzaj buntu wobec imienia był "przeniesieniem". Bo moja historia była i jest bardzo trudna, a ja przez lata dzieciństwa i młodości w domu rodziców mogłam tylko tak "protestować" przeciwko temu.
Przeszłam daleką i ciekawą drogę. Spróbuj, poczekaj. Może coś pięknego się wydarzy - jeśli na to pozwolisz.
|
|