Autor: Piotr (---.netia.com.pl)
Data: 2009-04-07 14:27
Pycha, to by byla, gdybys grzeszac ciezko uwazala, ze Bog jest na tyle milosierny, ze przeciez nie moze pozwolic nikomu na pojscie do piekla (ktorego zreszta nie ma, bo przeciez, jakzeby milosierny Bog takie cos w ogole stworzyl!). To, co Ty masz, to raczej nadzieja. Jedna z cnot kardynalnych. Wiec nie zadreczaj sie, zapewniam, ze ja tez zyje TYLKO dzieki temu, ze mam silna nadzieje na niebo kiedys. I na to, ze na mocy Ofiary Chrystusa i dlatego, ze to On wzial na siebie rowniez i moje grzechy, Bog zechce rozwazyc, czy warto mi okazac milosierdzie. Ja sobie NIE WYOBRAZAM, ze moglbym wiecznosc spedzic w miejscu, gdzie chocby najmniejsza rzecz by mi przeszkadzala. Bo chocby najmniejsze cierpienie trwajace wiecznosc - staje sie meka. I po to Pan Jezus przyszedl na swiat, zebysmy pelni otuchy i nadziei, wierzac Jego Slowu, pielgrzymowali z radoscia do Domu Ojca. My, chrzescijanie juz jestesmy zbawieni. Nie bedziemy dopiero po smierci zbawieni, ale JUZ jestesmy zbawieni. W nadziei (Rz 8,24) Niebo jest dla nas na wyciagniecie reki. Bo to nie ludzie wydrapali sie do nieba (co jest niemozliwe), ale to niebo zstapilo do nas. I mieszka wsrod nas do dzis. W kazdym kosciele, kaplicy, w kazdym tabernakulum. Tu jest odwrotnie, niz w powiedzeniu z gora i Mahometem - u nas "gora przyszla do Mahometa". A nawet wiecej, Bog sam przyszedl do nas i stal sie dla nas pokarmem zbawienia. Wiec w obliczu takiej nieskonczonej milosci Boga naprawde, trudno jest stracic nadzieje. Ale tez trzeba pamietac, ze kazdy, swiadomie popelniony grzech ciezki od tego nieba skutecznie odcina. Poza tym Pan Jezus powiedzial, ze kto spozywa Jego Cialo i pije Jego Krew bedzie mial zycie wieczne. Wiec, jesli Twoje sumienie jest spokojne a Ty starasz sie zyc wg Bozych przykazan - to Twoja "pewnosc" Nieba, a raczej nadzieja na nie jest tylko konsekwencja Twojej wiary w slowo Boze. Osiagniecie Nieba nie jest nagroda dla nielicznych, dla wybranych - teraz to jest, ze tak powiem, w standardzie i w kazdym podstawowym modelu zycia, jakie dostajemy w salonie przy naszym poczeciu od Boga a potwierdzonym wobec ludzi i samego czlowieka - znakiem widzialnym przy chrzcie sw. Tak, jak samochod ma 4 kola i kierownice w wyposazeniu standardowym, tak kazdy czlowiek ma miejsce w Niebie - w standardzie. Oczywiscie, mozna samochodowi odkrecic kola i kierownice, jasne, ale po co? Moze czlowiek sobie odjac zbawienie, ale co wtedy zwojuje? Daleko nie zajedzie, jak samochod bez kol. Tak wiec, miej nadzieje i ufaj Bogu. I pamietaj o niedzieli po Wielkanocy - kto tego dnia przyjmie Komunie sw. temu darowane sa wszystkie kary i winy doczesne za grzechy popelnione w zyciu. Czlowiek jest jak po chrzcie sw - w Ksiedze Zycia Bog wtedy zaciera wszystkie grzechy i kary za nie i jest tak, jakby ich nigdy czlowiek nie popelnil. Milosierdzie Boga jest potezne, nie ma chyba nic wiekszego. Dopoki sie mu ufa - i ufnosc ta swoim cnotliwym zyciem sie potwierdza - jest sie naprawde szczesliwym farciarzem. Bo takiego sam Bog w swoim reku trzyma.
Poza tym do piekla glownie ida ci, co w nie nie wierza. Bo nikt nie chcialby przeciez isc do piekla, prawda? Zauwaz takze, ze pieklo grozi za zwatpienie w milosierdzie Boze. Kiedys samobojcow nie chowalo sie w poswieconej ziemi, gdyz uwazano, ze przez akt samobojstwa wyrazili swoja niewiare w Boze Milosierdzie. Nie byla to prawda w kazdym przypadku (rozne choroby psychiczne moga powodowac samobojstwo), ale popatrz na zdrajce Pana Jezusa - na Judasza. Jak powiedziane jest w Ewangelii, podczas komunii przy Ostatniej Wieczerzy - wstapil w niego diabel. Na jego wlasne zaproszenie, zeby nie bylo. Bo spozyl Wieczerze Panska w stanie grzechu ciezkiego. I po smierci Pana Jezusa diabel juz nie mial dla niego litosci. Osiagnal, czego chcial i po prostu pozbyl sie narzedzia, ktorym pogardzal. Z punktu widzenia Judasza - jego samobojstwo spowodowane bylo wlasnie zwatpieniem w to, ze jego grzech moze zostac wybaczony. Tradycja Kosciola podaje, ze Judasz po swojej zdradzie widzial sie z Maryja, ktora go nie odtracila, raczej chciala go nawrocic i uratowac. Nie skorzystal z tego. Stracil nadzieje. Dobrowolnie oddal ja diablu. A wystarczylaby chocby jedna lza, chocby jedno "zal mi tego, co zrobilem", nawet powiedziane "na sile", bez wewnetrznej dyspozycji. Wybral najgorzej, jak mozna bylo. Dla kontrastu - sw. Piotr - rowniez zdradzil. Nie gorzej, niz Judasz. Ale poprosil o wybaczenie i zaplakal nad swoja maloscia. I to wystarczylo - jest dzis jednym z najwiekszych swietych, przywodca apostolow.
|
|