Autor: ola (---.fn.pl)
Data: 2009-04-28 10:21
Witam wszystkich!!
Moim problemem jest to, ze mój mąż, z którym mam ślub kościelny, jest niewierzący... nie wierzy i mówi o tym jawnie, wręcz bluźni, co mnie bardzo boli, próbuje go zachęcić do wiary, jakoś pomóc, lecz on ma opory, nawet nie wątpliwości :( Mąż ma chrzest, komunie i przyjął bierzmowanie, wiec dla mnie było to oczywiste jak się poznaliśmy, że jest on osoba wierzącą, mąż nie chciał ślubu kościelnego, lecz nie wyobrażałam sobie wspólnego życia bez Błogosławieństwa Bożego, mąż pochodzi z rozbitej rodziny, gdzie jako dziecko nie miał dobrego życia, jego rodzice pomimo, że go ochrzcili, nie są jak mówią tak wierzący, nie była u nich praktykowana wiara chrześcijańska, a wiec te wszystkie nasze wartości chrześcijańskie nie zostały przekazane mężowi - tak teraz o tym myślę. Mój dom rodzinny był bardzo szczęśliwy, zostałam wychowana w wierze, nie przyjmowałam do siebie tego, że osoba którą poznam mogłaby być niewierząca. Mamy dziecko, które urodziło się przed ślubem, staram się wychowywać dziecko w wierze, przekazywać mu wszystkie wartości chrześcijańskie, mówię o Bogu i o Jego miłości, modlimy sie wieczorem razem, staram sie tą wiare zaszczepić jak najgłebiej mojemu dziecku, mąż nie uczestniczy w tym ze mną. Poznając męża w bardzo młodym wieku, chiałam mu pomóc, żal mi go było, że miał takie dzieciństwo, chiałam dać mu miłośc jakiej w domu nie miał, dać mu to co ja dostałam od rodziców, podzielić sie z nim. Na początku było dobrze, mąz jako narzeczony bywał agresywny, ale tłumaczyłam to po prostu nieszczęśliwym jego dzieciństwem i gniewem związanym z jego uczuciami z dzieciństwa i żal mi go było. Cieszyłam się, ze zgodził się na ślub kościelny, że go zaprowadziłam w jakiś sposob do Boga, lecz po ślubie jest niestety jeszcze gorzej, mąz jest agresywny w stosunku do mnie, jak wpadnie w gniew to niestety sie nie kontroluje, potem przeprasza, chciał ode mnie odejśc, lecz ja go powstrzymałam. powiedzialam ze trzeba sobie wybaczac, że wszystko można sobie wybaczyć, że jest rodzina i ze najlatwiej jest uciekać, a to trzeba troche pracy, wiec został, ostnio po jego bardzo agresywnym zachowaniu wobec mnie, powiedzialam, że moze byśmy razem chodzili na Msze Św. w niedziele, ze to mu pomoże, bo tam uslyszy slowa o milosci, o spokoju, o wybaczaniu, o rodzinie, on nie chce ma opory, więc tylko zgodził się na wizyte u psychologa, żeby nam pomógł. W każdym razie jest coraz gorzej, dziecko rośnie i widzi to wszystko, pomimo, ze wieksze dramaty rozgrywają sie wtedy kiedy ono śpi. Nie chce mojego dziecka skrzywdzić, nie wiem co robić, wiem że mąz odejdzie ode mnie bez żadnych oprorów, mimo, ze mowi ze mnie kocha. Tak naprawde to chiałabym uciec od męża jak najdalej, rozstać się w pokoju, ale mam ślub kościelny, jestem młoda, a wiec ma pytanie to znaczy wg naszej wiary, ze juz nie bede miała dobrego życia i kogoś kto mnie pokocha i bedzie dla mnie dobry? boje się, że jak odejde od meża to Bóg mi tego nie wybaczy... przecież wziełm Ślub Kościelny, czuje, że sama nie sprawiłam się dobrze, że nie udało mi sie zaprowadzić męża sercem do Boga, jego brak wiary nie przeszkadzałby mi o tyle, o ile mąż bylby innym człowiekiem, czułym i kochającym, bo wiem, że jak ktos nie wierzy to przecież trzeba się za niego modlic i sie modle za męża, ale im dłużej jesteśmy razem tym większe tragedie się dzieją, a w tym wszystkim jest mały człowiek, ktory z domu wynosi wartości na całe życie. Z góry bardzo dziekuje za jakąkolwiek odpowiedź na temat mojego problemu :)
|
|