Autor: lili (---.net.inotel.pl)
Data: 2009-06-19 10:15
zawsze po nocy przychodzi dzień, po burzy świeci słońce, a najciemniej jest przed świtem :)
tak jest w przyrodzie i naszym życiu.
kiedy straciłam ukochanego, modliłam się o to abym umiała pogodzić się z wolą Boga, nie o to aby do mnie wrócił.
modliłam się, aby Bóg pomógł mi to przetrwać i abym jak najsyciej się odkochała.
było ciemno, była rozpacz i beznadzieja, wiele łez wylanych.
ale nie prosiłam, nie błagałam tego chłopaka żeby został.
powiedziałam tylko, ze go kocham i chce żeby był szczęśliwy, jak nie ze mną to z inną. powiedziałam, że cały czas może na mnie liczyć, może odwiedzać nasze dziecko kiedy zechce, bo związek był tak cudowny, ze nie zamierzam psuć wspomnień o nim jakimiś głupimi pretensjami.
i co? poskutkowało. jak już prawie się odkochałam, przyszedł do mnie, przeprosił, powiedział, ze ta druga była złośliwa, wredna, jędza, a ja jestem jedynym 'aniołem' w jego życiu. :) i był ślub :)
staraj się przy mężu być kobietą idealną, piękną, zadbaną, milą, spokojną, nie pros, nie płacz, niczego nie wymagaj, postaraj się tylko żeby poczuł zazdrość, że inny mężczyzna mógłby być dla Ciebie oparciem, a jego zastąpić w roli ojca.
on wróci, ale musisz mu pokazać, że już Ci nie zależy na byciu z nim. zacznie się zastanawiać co się stało, że tak nagle słaba istotka, która błagała go o zostanie, teraz nagle zupełnie go 'oleje'.
a jak się zacznie zastanawiać, zacznie to sprawdzać, jak zacznie sprawdzać, nie będzie mógł zrozumieć, a jak będzie miał wątpliwości, to więcej czasu będzie chciał spędzać z Tobą, żeby je rozwiązać. i zobaczysz, ze jeszcze go odzyskasz.
|
|