Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2009-08-06 15:26
Dziecko drogie, jesteś młodym chłopcem, a nie zakonnikiem. Nie ma określonej liczby godzin, które musimy przeznaczyć na modlitwę, ale ty przeznaczasz na to ogromnie dużo. Nie mogę powiedzieć, że to źle, bo modlitwa jest dobra zawsze. Ale w tym wieku masz prawo i do komputera, i telewizora, i książek niekoniecznie religijnych, masz też obowiązek poruszać się trochę (spacer, piłka, kije, rower) i musisz na to znaleźć czas. Nic dobrego w życiu nie zrobisz, jak będziesz 20-letnim nieruchawym staruszkiem.
Pismo święte wprawdzie mówi, żeby zawsze się modlić i nie ustawać (Łk 18,1), ale to nie musi (a nawet nie może) być modlitwa "na kolanach" (na klęcząco, siedząco, stojąco). To ma być modlitwa całym twoim życiem. Ofiarowanie swojego życia i wszystkiego co robisz - Bogu. Nigdzie nie jest napisane ani jak długo, ani ile razy masz ofiarować czas wyłącznie Bogu. Każdy człowiek ustawia swój własny rytm modlitwy.
Co jest ważne?
Rozpocząć dzień z Bogiem. To nie musi być długa modlitwa, ani jakaś konkretna modlitwa. Czasem rano bardzo się spieszymy. Podziwiam twoje półtorej godziny, mnie na to rano nie stać. Ważne, żeby powiedzieć Bogu "dzień dobry". Żeby Mu ofiarować cały swój dzień. Poprosić o błogosławieństwo. Pomyśleć, które godziny dnia są dla mnie najtrudniejsze (z różnych powodów: egzamin, czy pokusy, spotkanie z kimś kogo nie lubisz), kiedy musisz najbardziej uważać, żeby nie zgrzeszyć. Możesz pomyśleć o ludziach, których dzisiaj spotkasz i też ich dać Bogu w opiekę. Możesz w tych intencjach Bogu ofiarować jakąś konkretną modlitwę. Oczywiście, jeśli masz czas i potrafisz - to się pomódl dłużej, ale nie musisz.
Ważne porozmawiać z Bogiem przed snem, późnym wieczorem, kiedy ty możesz i jeszcze nie jesteś zupełnie "padnięty". Bo dobrze jest wtedy zrobić rachunek sumienia. Jak wyglądał dzień, czy jesteś z siebie zadowolony, co się udało, co nie wyszło, jakieś postanowienia na jutro. Te refleksje pomagają potem robić miesięczny rachunek sumienia przed spowiedzią. Pomagają też zaplanować lepiej następny dzień. No i jest to czas przeproszenia, podziękowań, próśb. I czas powiedzenia Bogu "dobranoc", prośba o szczęśliwą noc dla siebie, ale też prośba za tych, którzy rano się już nie obudzą, za tych, którzy w nocy bardzo cierpią. Rano i wieczór to najlepszy czas na modlitwy za innych ludzi.
A jeśli Bóg jest w życiu ważny, to oprócz dzień dobry i dobranoc potrzebne jest dłuższe spotkanie z Bogiem, przynajmniej jedno. Nie jest ważne, czy rano, w południe czy wieczorem. Wtedy, kiedy się ma największy spokój, kiedy się jest "trzeźwym" i umie myśleć. Nie powiem ci, jak długo musisz się modlić. Zależy i od tego ile masz czasu (czy inne obowiązki wypełnione?), i od tego ile potrafisz, żeby nie "wariować" na modlitwie. Ważne też jak szybko potrafisz się skupić, wyłączyć ze "świata". Masz już ogromne doświadczenie modlitwy, jeśli chodzi o czas, więc ja bym powiedziała, że najlepsza jest jedna niedzielona godzina modlitwy. Dla tych, co nie potrafią aż tyle, wystarczy pół godziny naraz. Ale w godzinę można zrobić naprawdę wiele. I wypełnić jakąś obiecaną Bogu stałą modlitwę, i rozważyć fragment Pisma świętego, i pomyśleć o sobie.
Oprócz tego, gdyby się udało być codziennie na Mszy świętej, to byłoby wspaniale. Czyli druga godzina (z dojściem) ofiarowana tylko Bogu. Codziennie przystępować do komunii świętej. Ale dla wielu to nie jest realne, i nie można uważać, że to jest nasz obowiązek.
Czy poza tym trzeba jeszcze się modlić? Nie ma obowiązku, ale jeśli potrafimy znaleźć czas na 10-15 minut dla Boga, to byłoby piękne. Kościół proponuje szczególne godziny takich krótkich modlitw: np. południowy Anioł Pański, o 15:00 koronkę do miłosierdzia Bożego, o 21:00 Apel Jasnogórski. Może być wszystko, może do wyboru - zależy od możliwości. Znam drukarnię, gdzie o 12:00 przerywa się pracę, właściciel schodzi na halę produkcyjną i wszyscy którzy chcą odmawiają Anioł Pański. Ale normalnie - o tej porze się pracuje albo uczy i to jest mój obowiązek. Ale jeśli się da - taka modlitwa jest w łączności z Kościołem (całym, lub polskim), więc ma większą moc.
Kolejnymi modlitwami - już o nieokreślonej długości i częstotliwości - to polecane przez Kościół "akty strzeliste". To jest jakby przypomnienie sobie o Bogu i westchnienie do Niego. Albo wyznanie miłości, albo prośba, albo podziw, albo przeproszenie. Za siebie, za kogoś. Nie ma żadnych nakazów ani żadnych ograniczeń. To praktycznie nie zajmuje czasu, nie przeszkadza w obowiązkach, więc może być często. Wychodzisz z domu do szkoły, wsiadasz do autobusu lub idziesz pieszo, wychodzisz na przerwę, rozpakowujesz śniadanie, przechodzisz koło kościoła, mijasz osobę którą lubisz (albo nie lubisz), włączasz telewizor albo komputer. Tysiące takich chwil mamy w życiu, dobrych na akty strzeliste. To taka modlitwa "bez żadnego powodu" :)))) albo właśnie dlatego, że w tym momencie jest jakiś powód.
No i ten ostatni rodzaj modlitwy, kiedy modlitwa może trwać cały dzień, a nie zabiera czasu. Modlitwa życiem. My w życiu robimy tysiące dobrych (lub obojętnych) rzeczy, ale najczęściej marnujemy je, bo są a-religijne. Zapominamy, że to wszystko ofiarowane Bogu, może stać się naszą modlitwą. Możemy pracować 8 godzin. Ale możemy te 8 godzin ofiarować za kogoś. Wtedy "pracujemy" podwójnie. To ofiarowanie dnia możemy zrobić rano, albo przed ważniejszymi czynnościami (będą to wtedy też akty strzeliste). Zawsze lepiej robić to częściej, bo ofiarowanie Bogu jakiejś cząstki życia jako modlitwę - pomaga nam pamiętać, że ta najbliższa godzina ma być dobrze przeżyta, bo jest ofiarowana Bogu. Gdy taka intencja jest tylko jedna, rano, nie pamiętamy zwykle o tym w południe czy wieczór. To umyka. Im częstsza pamięć o Bogu, tym łatwiej jest nam być dobrym. Pamięć o Bogu w ciągu dnia w sposób naturalny uświęca nasze życie. To tak jakbyśmy mówili: "teraz idę jeść, chodź Panie Boże ze mną". Jak się kogoś kocha, to tak właśnie się mówi, prawda? Chce się to robić razem. Wszystko robić razem.
Nie chcę Bartku powiedzieć, że NIE POWINIENEŚ tyle się modlić. Każdy modli się tyle ile chce. Ale skoro sobie z tym już nie radzisz? To może trochę zwolnij. Na razie o połowę. I przeznacz ten czas na rozrywkę, którą zawsze ofiaruj Bogu. To pomoże strzec się przed grzechem podczas wypoczynku. Wybierz rozrywkę, która nie oddala od Boga. Ale korzystaj z tego, że jesteś młody. Oprócz ducha ćwicz także ciało - ono naprawdę jest w życiu potrzebne :))))
|
|