Autor: Marysia (---.subscribers.sferia.net)
Data: 2009-08-08 09:32
To nie jest tak że w ogóle nie wierzyłam. Jestem katoliczką, ale do tej pory to było chodzenie do kościoła co niedziele, modlitwa ale zupełnie bez wiary, a raczej na zasadzie: "a nuż Bóg jest naprawdę i mnie wysłucha". Dopiero niedawno uwierzyłam tak szczerze i zobaczyłam w tym wszystkim sens, świadomość, że Bóg mnie kocha daje mi ogromną radość i siłę. Wczesnej traktowałam Boga jako Kogoś kto karze, osądza, bałam się Go, tylko i wyłącznie, był groźnym władcą. Doświadczyłam ogromnego zawodu w życiu i stwierdziłam że Boga nie ma, ale od razu następnego dnia, nie umiem tego wytłumaczyć, zaczęłam o Nim myslec bezustannie, poczułam też - nie umiem tego opisać - Jego obecność przy mnie. Tak naprawdę już kilka razy w życiu miałam ogromne pragnienie Jezusa, ale po kilku dniach się to wypalało, wracałam do mojego zaplątanego życia, ale także znów wracałam do Boga. Zawsze wracałam gdy zbaczałam z drogi. Teraz tez wróciłam, ale pierwszy raz w życiu cala Mu się zawierzyłam, zdałam na Jego wolę, a nie tylko chciałam, żeby mi pomógł przypuśćmy w kłopotach z rodzicami. Wybierałam sobie gdzie chce by był obecny, teraz po prostu wierze ze jest największa Miłością i wszystko Jemu oddaje.
Jeśli chodzi o mój osobisty kontakt z Bogiem, to czytam Pismo Święte i modlę się. Zaczynałam od kilku slow niepewnie wypowiedzianych, bałam sie zaufać, a dziś modle sie z uśmiechem na ustach. Nigdy tak nie ufałam i tak wspaniale sie z tym nie czułam. To na pytanie o moja modlitwę. I na kolejne - już ustaliłam swoja hierarchię - Jezus jest na 1 miejscu i modlę sie o siłę by nie zwątpić już od dłuższego czasu, biorąc pod uwagę to, ze sie tak wiele razy "wypalałam", brakło tej modlitwy. Chyba wiem gdzie robiłam błąd.
Właśnie gdybym robiła coś na pokaz, na zewnątrz to ktoś by sie mógł czepić, ale nic takiego nie robiłam. Jeśli ktoś pytał to odpowiadałam tak jak to czuję. Nie zaczęłam nigdy pierwsza tego tematu, dlatego wydało mi sie to dziwne, ze ktoś zaczął. Np. ten kolega ateista - znamy sie 4 lata i to jest nasza pierwsza rozmowa na temat wiary, akurat teraz. Nie wiem, on mówi ze chciałby żeby coś po śmierci było i żebym mu wtedy powiedziała "a nie mówiłam", w ogóle bardzo drąży ten temat, zadaje wiele pytań. Z kolei były chłopak po tych naszych rozmowach powiedział, ze on znów chciałby być dzieckiem Bożym i mi podziękował, stwierdził, ze mam w tym udział.
Nie pisze by sie pochwalić, ale odnośnie tego ze może faktycznie mimo przykrości które odczuwam, to wiara i miłość promieniują na innych.
Nie wiem, gdyż dopiero "raczkuję", ale dzięki Wam wszystkim bo mi pomogliście.
|
|