logo
Niedziela, 12 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Interesuje mnie stan człowieka zbawionego.
Autor: Rebecca (---.static.adsl.vol.cz)
Data:   2009-11-06 08:14

Nurtuje mnie od dłuższego czasu pewna myśl. Otóż żyjąc na niedoskonałym świecie niedoskonały człowiek ma mnóstwo celów do których dąży, które nadają sens jego życiu. Po śmierci tego nie będzie. Poza tym staniemy twarzą w twarz z Bogiem. Ale czy Go poznamy? Jako że Bóg jest Absolutem, Prawdą i Miłością, to poznanie Jego jest równoznaczne z poznaniem wszystkiego. Czy wtedy już czeka nas tylko trwanie w Bogu? Statyczne przez wieczność? Bez dążenia do celów, bez pragnień, bez porażek i sukcesów? Poza tym czy życie na ziemi zostanie przez nas zapomniane? Ja już na przykład nie pamiętam, co robiłam tydzień temu, a co dopiero za trylion lat ;) Nie chcę wiedzieć jak będzie po tamtej stronie, bo tego nikt nie wie, ale interesuje mnie stan człowieka zbawionego. Czy dalej będziemy mogli nazywać się ludźmi, czy z naszego człowieczeństwa raczej niewiele zostanie?

 Re: Interesuje mnie stan człowieka zbawionego.
Autor: Jerzy (---.isp.tvkg.net)
Data:   2009-11-06 12:56

Byt i jego istota jest dla człowieka zagadką i tego nikt nie rozwikła, pozostanie to domeną samego Boga. Jedynie możemy, czytając Ewangelię przyjąć za pewnik, że życie człowieka nigdy się nie kończy, że pozostawiamy za sobą istnienie czasu jako formy, w której funkcjonuje nasze obecne jestestwo. Jest bowiem nam dany po to, byśmy mogli porzucić to, co w naszym życiu jest złem i przyjąć samo dobro, które jast nam dane od Boga. Zbawienie jest zatem bezwarunkowym przyjęciem woli Bożej właśnie w tym celu. Jeśli decydujemy się pójść za Bogiem musimy przyjąć to wszystko, co jest zgodne z nauką Chrystusa, a gdy tego już dopełnimy nie będziemy mieli już wątpliwości, co to znaczy być zbawionym. Domyślam się, że nigdy nie zaznałaś stanu Bożej miłości, bo gdybyś choć przez moment otrzymała ten niezwykły dar, niczego więcej byś nie pragnęła, jak tylko ponownego spotkania z Jezusem. Gdy zatem przejdziesz w końcu z tego świata do wieczności i staniesz się godna obecności przed obliczem Najwyższego, nie będziesz miała żadnej wątpliwości gdzie się znajdujesz i przed kim stoisz. Pozdrawiam. Szczęść Boże.

 Re: Interesuje mnie stan człowieka zbawionego.
Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-11-06 13:55

"Nie chcę wiedzieć jak będzie po tamtej stronie, bo tego nikt nie wie, ale interesuje mnie stan człowieka zbawionego."
Ale przecież stan człowieka zbawionego też jest "po tamtej stronie" i tego też nikt nie wie (w szczegółach).

"Czy dalej będziemy mogli nazywać się ludźmi, czy z naszego człowieczeństwa raczej niewiele zostanie?"
Na pewno pozostaniemy już na zawsze ludźmi. Znów otrzymamy swoje ciało (choć inne, uwielbione, cokolwiek by to znaczyło). Potocznie mówi się (szczególnie o dzieciach), że po śmierci są już aniołkami u Boga, ale to tylko takie serdeczne określenie. Nie wolno tego brać dosłownie.

"Ale czy Go poznamy? Jako że Bóg jest Absolutem, Prawdą i Miłością, to poznanie Jego jest równoznaczne z poznaniem wszystkiego."
Nie wiemy na ile Bóg pozwoli nam poznać Siebie, na pewno będzie to zupełnie inny stopień niż teraz. Skłaniałabym się ku tezie, że nie da się poznać Absolutu to końca.

"Czy wtedy już czeka nas tylko trwanie w Bogu? Statyczne przez wieczność? Bez dążenia do celów, bez pragnień, bez porażek i sukcesów?"
Bez porażek - na pewno. Chciałabyś w niebie przeżywać niepewność i ból? Bez pragnień - na pewno. Przecież wszystkie pragnienia będą zaspokojone. Bez sukcesów? - sprawa uzgodnienia pojęć. Na pewno bez nowych sukcesów, bo tam nie będzie konkursów, rankingów, rywalizacji. Natomiast jeśli uznamy, że dostanie się do nieba jest naszym sukcesem - no to będzie on wieczny. Bez dążenia do celów - podobnie. Nowych celów już nie będzie. Ale naszym celem jest osiągnięcie zbawienia, zjednoczenie się z Bogiem na zawsze. Ten cel będzie osiągnięty. Radość z tego będzie wieczna.
Statyczne trwanie - czy miłość może być statyczna? Mnie się to kłóci. ale znów: jak to pojęcie rozumiesz. Jako nudne trwanie na wieki bez żadnych zmian? Tak jak w niektórych małżenstwach po latach? Może raczej trzeba patrzeć na szczęśliwe małżeństwa: starsi ludzie patrzący sobie w oczy z tak wielką miłością, że ech... Dla mnie miłość nie jest statyczna.

Ale szczegółów życia "po drugiej stronie chmur" - nie znamy.

 Re: Interesuje mnie stan człowieka zbawionego.
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-11-06 16:35

Chyba potrzebujesz więcej czasu na medytację Biblii.

 Re: Interesuje mnie stan człowieka zbawionego.
Autor: B. (---.acn.waw.pl)
Data:   2009-11-07 21:18

"Czy dalej będziemy mogli nazywać się ludźmi"
Oczywiście że tak. Na zawsze, na wieczność. Ciało zmartwychwstanie. Bóg uwierzytelnił słabego człowieka wobec wszelkich stworzeń niebieskich (np. wobec mnóstwa zastępów niebieskich Łk 2,13) poprzez uniżenie się i spokrewnienie się z rodzajem ludzkim. My, mali ludzie jesteśmy krewnymi samego Boga. Tak nas Bóg wywyższył, mimo że nasze grzechy i zatwardziałość doprowadziły do męki i śmierci Ciała Jego samego.
Wcześniej pytasz o tajemnice, dlatego odpowiem "sądzę". Sądzę, że Bóg zbyt wiele w nas ludzi "zainwestował", byśmy potem przez wieki mieli być bezczynni.
Ale trzeba pamiętać, że piękna przyszłość jest dla tych, którzy Boga MIŁUJĄ:
"lecz właśnie głosimy, jak zostało napisane, to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują." Kor 2,9
Pozdrawiam :)

 Re: Interesuje mnie stan człowieka zbawionego.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-11-11 18:57

Zgadzając się z poprzednikami, błędem jest założenie, że wieczność to to samo co statyczność. Bóg jest niezmienny, ale to nie oznacza, że jest statyczny. Przyjęcie, że to tam, będzie prostą kontynuacją tego tu teraz, jest błędem (badaczy Pisma np.). To jest w rzeczywistości obraz piekła. Tu, tak długo jak żyjemy nie możemy oglądać Boga, oddzieleni od Niego przepaścią grzechu. Śmierć jest wyzwoleniem z grzechu i umożliwieniem oglądania Boga "twarzą w twarz", na ile będziemy na to przygotowani. Mojżesz widział Boga od tyłu, ale ludzie kazali mu zasłonić twarz, bo nie mogli na nią patrzeć, taki bił od niej blask. W piekle stan niemożności oglądania Boga będzie utrwalony na wiecznośc (będzie nieodwracalny z wolnego wyboru człowieka). I to będzie stan statyczny, choć piekło nie będzie statyczne, bo bedzie gorzej i gorzej, to wynika z natury rzeczy (tak na logikę). Te wszystkie grzechy, które teraz sprawiają chwilową przyjemność, tam będą wykonywane bez przerwy i bez końca, aż do wymiotów z przesycenia. I wciąż na nowo i na nowo. Będzie można grzeszyć do woli przez całą wieczność. Tyle, że teraz to jest przyjemność, wtedy będzie to ciężka praca i obowiązek bez końca. To co teraz jest kacem po grzechu, wtedy będzie stanem normalnym aż do obrzydzenia.

A teraz wyobraź sobie, że nie żyjesz i jesteś w niebie. Możesz oglądać Boga w całej pełni (na ile tego pragniesz). A Bóg, to Dobroć, Miłość, wiekuiste Szczęście, nieskończona Radość, ta prawdziwa, głęboka, nie oszukana, Bóg to Prawda. Czy wyobrażasz sobie, że wobec tego po śmierci będziesz zabiegła o pracę, pokarm, karierę zawodową, miłość itp.? Przecież będziesz to wszystko miała - ile dusza zapragnie. A im więcej będziesz pragnąć, tym więcej będziesz otrzymywać. Nie będziesz pragnąć niczego złego, a każde dobro jakiego zapragniesz - otrzymasz. Uruchom trochę własną wyobraźnię, na to co potem, gdy już nie będzie śmierci, ani żadnej zasłony, żadnej ułudy. Jak można chcieć złota, czy pieniędzy, skoro one na nic? Jak można czegoś pożadać, ktoś kto wszystko ma? Jak może pragnąć miłości, ktoś kto ma jej nadmiar? I to wszystko ZAWSZE i wciąż WIĘCEJ i WIĘCEJ?
P.S.
Streściłem (mniej więcej) poglądy Katarzyny Sieneńskiej, tyle, że trochę bardziej współczesnym językiem, niż ten w jakim wydało je wydawnictwo "Antyk". (Ale tym też mogę (zainteresowanym).)

 Re: Interesuje mnie stan człowieka zbawionego.
Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-11-11 22:38

Michał, ja tam z Katarzyną Sieneńską dyskutować nie zamierzam, ale wyjaśnij mi proszę z tym piekłem, bo mi tak nie całkiem... Skoro te wszystkie tutejsze grzechy tam będą "wykonywane bez przerwy", to co będzie, jak druga strona jednak znajdzie się w niebie? To z kim oni te grzechy? Bo z kim innych, to już nie to samo :DDD

Oczywiście, chodzi mi na przykład o robienie komuś na złość. To na wypadek, gdyby ktoś pomyślał o czymś nieprzyzwoitym ;))
Bo jednak mi się wydaje, że to piekło będzie troszkę inne niż piszesz.

 Re: Interesuje mnie stan człowieka zbawionego.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-11-12 00:13

Bogumiło, już zacierałem łapki, wytoczyłem najcięższe armaty, obwarowałem się cytatami z Katarzyny, Jana Pawła, ks. Hryniewicza, o. Salija, Magisterium Kościoła i Pisma Świętego z uwzględnieniem cytatów z Pana Jezusa. I minka mi zrzedła. Przeczytałem pytanie tytułowe - i nie odpowiem na Twoje w tym wątku. Jeśli masz taki problem, zadaj INNE pytanie, a JA odpowiem, lub przynajmniej spróbuję, ale INNĄ RAZĄ. Z przyjemnością pomieszam w Twojej głowie, ale pytającej nie bedę.
P.S.
A tak na marginesie, to nie myślę, by robienie komuś na złość było wystarczającym powodem do znalezienia się w piekle. Musisz nad swoim wyobrażeniem piekła nieco bardziej popracować. Rozwiń wyobraźnię.

 Re: Interesuje mnie stan człowieka zbawionego.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-11-12 15:06

Ale faktycznie, nie wchodząc w temat, by jednak nie głosić herezji parafrazując zbyt swobodnie Sienenkę, spróbuje się nieco poprawić. Kto umarł nie grzeszy, więc nawet w piekle takiej możliwości nie ma. Natomiast tam grzech ukazuje swoje prawdziwe oblicze (przyjemność jest tylko tu, tam smutna rzeczywistość). Według Sienenki, czarci dręcząc w piekle dusze potępione grzechami popełnionymi za życia dopełniają tylko sprawiedliwości Bożej. Oczywiście człowiek dokonuje ostatecznego wyboru (opowiada się za tym co przez cały czas czynił i do czego dążył), natomiast jest oczywiste, że morderca nie będzie w piekle mordował swoich ofiar, skoro on jest w piekle a ofiary w niebie. Kraść też tam nie ma czego, upic się też nie da rady itp, itd. Ale popełnione grzechy tam niestety nie znikają, tylko trwają na wieczność. Może tak to zabrzmi lepiej?

 Re: Interesuje mnie stan człowieka zbawionego.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-11-12 19:52

W życiu doczesnem korzystać możemy jeno z okruszyn, które spadają ze stołu, jak o to prosi niewiasta chananajska. Okruchami jest łaska, otrzymywana przez nas; okruchy te padają ze stołu Pana. Ale kiedy wejdziemy do żywota wiecznego, gdzie zakosztujemy Boga i ujrzymy Go twarzą w twarz, wówczas otrzymamy pełną strawę ze stołu.
Dusza w niebie bez męki Mnie kocha, a bez przerwy prosi Mnie - z miłości - bym czynił miłosierdzie światu. Dla niej skończyło się cierpienie, lecz nie skończyła miłość.
Dusza nie zostawiła na ziemi ani pragnienia ani miłości bliźniego; rozdzielona z ciałem i połączona ze Mną, jej celem, Mnie - nie przestaje pragnąć... Skończyło się wszystko, co było w tem pragnieniu cierpienia, gdyż dusza, która Mnie pragnie, posiada Mnie zaiste, nie obawiając się stracić tego, czego tak długo pragnęła. Jej głód ciągle się zaostrza, ale też jest ona nasycona, a jakkolwiek nasycona, zawsze jest głodna. Ona nie odczuwa przesytu ani męki głodu, albowiem nie zbywa jej na żadnej doskonałości.

Jakimż blaskiem niewykłem mieniący się obraz Sienenki ukazują nam powyższe cytata?
Ze wszystkich słodkich, niewinnych, cnotliwych, miłosiernych, czynnych cór Kościoła Katarzyna była najofiarniejszą. Gorzały w niej dwa ognie: ogień życia i ogień śmierci. Któżby z nas nie chciał gorzeć ogniem życia? Taksamo i Katarzyna, lecz nie w naszem pojęciu "uciech światowych". Dla niej ogień życia - to był nieustanny, znojny, w niebezpieczeństwie ciała i fałszywych posądzeń wywalczany czyn na rzecz Kościoła. Ogień życia to była także jej misja zbawiania, czyli zjadania dusz.

Dla zaspokojenia rozkoszy Twych umysłowych Bogumiło, ten oto cytat dedykuję wyłącznie Tobie:
"W piekle są cztery główne katusze, z których wypływają wszelkie inne. Do tych czerech głównych katuszy dochodzą zimno, gorąco, zgrzytanie zębami i inne jeszcze."
P.S.
Odnowiony Ojciec Moderator jawi mi się niczym Anioł z nieba, Duch Boży, lub sam Pan Bóg, który czyta wraz ze mną co piszę, a nawet, że tak rzeknę - antycypuje i zwraca mi zawczasu uwagę na co istotniejsze fragmenty. Zostałem porażony i oślepiony tą nową postacią forum i jej pięknem niezmiennym i niepomiernym. Czy czytelnicy takoż je ujrzą?

 Re: Interesuje mnie stan człowieka zbawionego.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-11-13 07:45

Przez Ciebie Bogumiło utknąłem w piekle. Wyszła kolejna herezja. Bo to prawda, że po śmierci się już nie grzeszy. W piekle te wszytkie stare grzechy nie znikają, one tam są na wieczność. Te kobiety...

 Re: Interesuje mnie stan człowieka zbawionego.
Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-11-13 10:19

No samo życia, Michale. Przez kobietę niejeden mężczyzna utknął w piekle :) Choć dotychczas myślałam, że muszą się chociaż poznać. Widać moje możliwości oddziaływania są większe ;))

Strasznie ziemskie to piekło u ciebie. Zastanawiam się też, jak to będzie z tym zgrzytaniem zębami jeszcze przed zmartwychwstaniem. Dzięki wielkie za cytat dla mnie tylko przeznaczony. Ale ja nie znam tych pierwszych czterech katuszy. Te dodatkowe (naprzemian zimno i gorąco i inne) to akurat znam dobrze, i to nie tylko ze względu na pogodę, ale jako kobieta w pewnym wieku ;) To pewnie tak już w ramach pokutowania na ziemi za tych mężczyzn, co utknęli. Kobiecy los.

Zgadzam się natomiast z twoimi słowami, że "tam grzech ukazuje swoje prawdziwe oblicze (przyjemność jest tylko tu, tam smutna rzeczywistość)." Choć i te doświadczenia można przeżyć i na ziemi. Rzadko przyjemność grzechu trwa do końca, czy nawet dłużej. Jego brzydotę czasem pokazuje Pan Bóg (i wtedy bywają piękne nawrócenia), a czasem szatan (a wtedy chciałoby się skorzystać z pomysłu Judasza).

Lepiej wróćmy do nieba :) Rebecca niebem była bardziej zainteresowana :)
Pytasz jeszcze Rebecco "czy życie na ziemi zostanie przez nas zapomniane?"
Oczywiście nie wiemy, ale mamy prawo szukać odpowiedzi, byle tylko była zgodna z naszą wiedzą o Bogu. Wydaje mi się, że bedziemy pamiętać, ale nasza pamięć będzie funkcjonować trochę inaczej. Już tutaj zresztą nie pamiętamy wszystkiego i jest to ogromny dar Boga dla nas. Gdybyśmy pamiętali non stop każde zło wyrządzone przez nas i każde zło (krzywdę), która nas spotkała - to życie byłoby nie do wytrzymania. I nie chodzi mi o jakąś pyskówkę, która nas bardzo zraniła. Sa pośród nas ludzie, którzy już jako małe dzieci przeżyły więcej krzywd niż inni w całym swoim życiu. I to nie tylko te w Afryce czy Domach Dziecka. Dla wielu ludzi błogosławieństwem będzie zapomnieć, a nie pamiętać. Podobnie z naszymi grzechami. Aktualna pamięć o wszystkich grzechach uniemożliwiłaby szczęście w niebie. Pamięć grzechów będzie "potrzebna" tylko po to, by bardziej kochać Boga, który je wybaczył. Nie ma potrzeby pamiętania szczegółów i wracania do tego. Co to byłby za Miłosierny Bóg, który by nas dręczył złymi wspomnieniami? O złych rzeczach przypominają nam tutaj, i dobrze wiemy, jakie to niemiłe. Więc tam może to być najwyżej cień pamięci.
Często pytając o pamięć w niebie, zapominamy o tym. Myślimy jedynie o ludziach, których kochamy, za którymi tęsknimy, o radościach życia. Ja myślę, że taka pamięć zostanie, choć też inna. Nie będzie w niej tęsknoty, bo tęsknota to ból. Ale myślę, że będzie pamięć, bo pamięć to także miłość. Pamięć o ludziach, którzy dali nam szczęście powinna w nas trwać. Nie wierzę, żeby Bóg chciał pozbawić nas takiej pamięci. Przecież chce mieć nas wszystkich razem, jako jedną owczarnię.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: