Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2009-11-09 12:01
Książki to oczywiście dobra rzecz, mnóstwo się można z nich dowiedzieć. Ważne jednak jakie książki się czyta. Piszesz, że "różne" - rozumiesz chyba, że to może oznaczać wszystko. Są książki poddające w wątpliwość to w co wierzymy, czasem zgrabnie napisane. Jeśli się nie jest jeszcze mocnym w wierze, to czytanie takich książek jest złe, bo się nie umie przed tymi myślami obronić. Bóg tutaj nie jest "winny". Takimi książkami na pewno są wszelkie broszurki Świadków Jehowy. Oni dobrze znają Pismo Święte i dla mniej obeznanych katolików są groźni, bo podważają bardzo ważne prawdy. Warto wtedy przeczytać inną książkę, z odpowiedziami na te wątpliwości. Podobnie niektóre książki protestantów. Jeśli się wie za mało, to można się pogubić. A szatan też robi swoje, nie śpi.
Twój przyjaciel najpierw kierował się wiarą rodziny a nie własną. Teraz zaczyna samodzielnie szukać. To dobrze. Często takie chwile przynoszą wątpliwości. Jeśli nie było żadnego zła ze strony człowieka, to pewne okresy wątpliwości są potrzebne do dojrzalszego spojrzenia na wiarę.
"Jeśli ktoś przestaje wierzyć w drewnianego bożka, to nie znaczy, że Boga nie ma. To znaczy, że prawdziwy Bóg nie jest z drewna".
Dla ciebie przyjaciel wie bardzo dużo. Ale widać - dla niego jest to za mało. Ludwig Pasteur powiedział: "Mało wiedzy oddala od Boga. Dużo wiedzy sprowadza do Niego z powrotem". Warto szukać odpowiedzi. Pytanie gdzie. Podpowiedz mu, żeby szukał w katolickich książkach teologicznych, a nie przypadkowych. Nie wiem w jakim wieku jesteście, na ile go stać.
Jednak podstawowa, najważniejsza zasada zdobywania wiedzy o Bogu jest jedna. BOGA SIĘ UCZY NA KOLANACH. Bez modlitwy, bez rozważania w Obliczu Boga - nie uda się. Na kolanach wszystko się widzi inaczej. Odróżnia się to co najważniejsze, od tego, co mniej ważne. Odróżnia się wiarę od wiedzy. Odróznia się hipotezy naukowe od pewników. Czasem bardzo prości ludzie, nieumiejący czytać i pisać, więcej wiedzieli o Bogu od wykształconych. Bo wprawdzie nie czytali o Nim, ale się z Nim spotykali.
Jeśli twój przyjaciel szuka prawdy naprawdę - to ją znajdzie. Ty możesz mu pomóc na kilka sposobów: szukaj także odpowiedzi na wątpliwości, które usłyszysz od niego, pytając księdza lub szukając w książkach. Pytaj przyjaciela, jakie książki czyta: katolickie czy różne. Gdy pokaże ci jakieś niejasności - nie przyznawaj mu od razu racji. Powiedz spokojnie, że nie wiesz. Że musisz przemyśleć, bo to może być jakaś luka w rozumowaniu. Że pewnie da się to jakoś wyjaśnić. Nie poddawaj się emocjom, bo i jego emocje są wtedy mocniejsze. Proponuj, żeby sam się księży dopytywał. Przypominaj, że za mało wiecie, żeby umieć to ocenić prawidłowo, że mądrzejsi się nad tym głowią. Że niektóre odpowiedzi naprawdę nic nie zmieniają w wierze, nie mają znaczenia.
Bóg nas mocno kocha i chce mieć nas w niebie. Ale czy chciałbyś, żeby ktoś kto cię kocha, przywiązał cię do kaloryfera i kazał siebie też kochać? Chciałbyś zamieszkać na zawsze z taką żoną, która nie dała ci możliwości wyboru, tylko powiedziała: "Jesteś moim mężem. Bez dyskusji. Ja cię kocham i tak chcę". Nie chciałbyś, by cię ktoś spytał: "Ja cię kocham. A ty Maksie? Kochasz mnie? Czy chciałbyś być ze mną na zawsze?". Nie ma miłości bez wolności. To jest niewola, a nie miłość. Nie masz wtedy nic do powiedzenia. Jeśli naprawdę kochasz dziewczynę, to powiesz jej: "Przy tobie byłbym naprawdę szczęśliwy. Zostaniesz ze mną? Jeśli nie - zrozumiem. Będzie bardzo bolało, ale masz prawo kochać kogoś innego".
Gdybyśmy od zawsze mieli być w niebie - Bóg nie mógłby dać nam wolnej woli. Bo po co? To, że Bóg dał nam wolną wolę i możliwość wyboru - jest dowodem ogromnego zaufania, prawdziwej miłości i delikatności wobec mnie. Zobacz Maksie: jak ja jestem wielka i ważna dla Boga, że On pozwolił mi decydować o sobie? Jak mi mucha lata po mieszkaniu, to ja jej nie pytam, co by chciała. Ciapnę gazetą i już. Nie kocham muchy. No mucha mi szkodzi, szkodzi, zarazki i takie tam. A ja? Ja Panu Bogu nie szkodzę? Co krok jakieś głupoty mi się przytrafiają, wobec Boga i ludzi, choć niby mam naprawdę dobrą wolę. A Pan Bóg mimo to nie używa tej gazety, żeby mnie ciapnąć. Bo mnie kocha. Nie zmusza mnie do miłości. Chce, żebym Go chciała pokochać. Żebym sama chciała.
|
|