Autor: xc (---.181.100.198.nat.umts.dynamic.eranet.pl)
Data: 2010-08-07 09:57
Nie wiem co ma Pan na myśli pisząc "świety" i "samotność", bowiem te słowa są bardzo, bardzo pojemne.
Odpowiem, że o ile ja rozumiem owe słowa dobrze, to moim skromnym zdaniem nie można.
Chrześcijanin, to człowiek, który jest przede wszystkim w relacji do Boga ale i w relacji do drugiego człowieka. Samotność w chrześcijaństwie nie była, nie jest, nie będzie, celem samym w sobie. Oczywiście, że w ramach chrześcijaństwa funkcjonują formy religijności które wymagają osamotnienia, wyłączenia się z "bieżączki", skupienia.
Ale to są środki a nie cele. Jezus, najwspanialszy wzorzec Świętości Absolutnej, był w czasie swojej ziemskiej wędrówki wśród ludzi. Dla ludzi, wśród ludzi, do ludzi, ku ludziom, z ludźmi. I ludzie go zabili i dla nich Zmartwychwstał. I po Zmartwychwstaniu ludziom się pokazał, jadł z nimi, pił, chodził, nauczał. I odchodząc (tymczasem) przykazał aby iść do ludzi i głosić Dobrą Nowinę. My chrześciajnie wierzymy, że Mesjasz (nie "nasz Mesjasz" ale Mesjasz całego stworzenia), wróci do nas, do ludzi.
Oczywiście, że Jezus odchodził w samotność. Na pustynię, na Górze Tabor, w Ogrójcu, w grobie. Ale tylko na jakiś czas, po to aby wrócić, aby siebie i ludzi lepiej przygotować do tego co będzie.
Myślę, że tak naprawdę nie da się pogodzić samotności ze świętością. Święty to ktoś, kto jest przykładem dla innych. A jak można być przykładem nie pokazując się innym, nie wchodząc z nimi w relację? Nie da się.
|
|