Autor: loca (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2011-01-09 08:55
Po przeczytaniu wątku o partnerze na całe życie, postanowiłam też do Was napisać. Wiem, że zawsze udzielacie wspaniałych odpowiedzi w duchu chrześcijańskim, które bardzo często pomagają rozwiązać wątpliwości.
Chodzi o to, że jestem atrakcyjna i wielu mężczyzn mi to mówi. Problem w tym, że jestem brunetką o dużych, czarnych oczach, długich, gęstych włosach, ciemnej karnacji i kobiecych kształtach (jak Kim Kardashian). A mój chłopak preferuje drobne, delikatne, jasne blondynki o błękitnych oczach i mlecznej cerze. Mówi mi, że mnie kocha za charakter, nie za wygląd. Że jemu jest obojętne, czy jestem blondynką, czy brunetką. Wiem, że mnie kocha, ale chciałabym, żeby też mnie pożądał (chociaż trochę). Bo jest mnóstwo mężczyzn, którym podobają się brunetki. Wiec zastanawiam się, czy nasz związek jest w stanie przetrwać. Przy innych mężczyznach czuję się podziwiana, akceptowana i piękna. A przy moim chłopaku nie. Przy nim tylko wpadam w kompleksy. Mimo, że on mi mówi, że jestem wspaniała, ładna, itp. Jak wychodzimy gdzieś razem to staram się podrywać innych, żeby widział, że mnie też podziwiają. Ostatnio powiedziałam mu, że przy nim nie czuję się wyjątkowa. A on na to, że postara się mi udowodnić, że jestem dla niego wyjątkowa. I kupił mi pierścionek zaręczynowy i się oświadczył. Wiem, że mnie kocha, dla mnie zapisał się na kurs bierzmowania, żeby móc zawrzeć sakrament małżeństwa tak jak tego chciałam, zapisał się na kurs języka polskiego (bo nie jest z Polski), potrafi przyjechać do mnie 800 kilometrów w piątek, żeby być ze mną w sobotę a w niedziele wrócić znowu 800 km do domu. Udowadnia mi, że mnie kocha. Ale zastanawiam się, czy może jest ze mną, bo myśli, że Polki są takie pobożne, zawsze wierne mężowi i spokojne? Może tylko chce mnie jako żonę, żeby mieć dzieci z jakąś "dobrą kobietą", a później mnie będzie zdradzał z blondynkami? Bo sama nie wiem. Chciałabym się czuć wyjątkowa i piękna właśnie przy moim chłopaku (później mężu), a nie przy innych mężczyznach. Wiem, że to bardziej psychologiczny problem, niż katolicki. Niemniej jednak czekam na Wasze odpowiedzi, pełne wiary w Boga. Być może pomogą mi się zdecydować. Czy nie za dużo wymagam? Być może to, że ktoś mnie kocha za charakter powinno mi wystarczyć, bo pociąg fizyczny przemija? Ale też chciałabym czuć się spełnioną kobietą.
|
|