Autor: xc (---.180.200.173.nat.umts.dynamic.eranet.pl)
Data: 2011-01-10 21:59
Myślę, że to wcale nie dobrze.
Sumienie jest sprawą indywidualną. Kard. J.H.Newman uważał, że fakt, że posiadamy sumienie jest dowodem na istnienie Boga.
To tam rozgrywa się naintymniejsze misterium. Spotykamy Boga i samych siebie. Tam nie ma nikogo.
Sakrament spowiedzi, zwany kiedyś sakramentem pokuty a teraz pojednania. Ma między innymi pojednać nas. Z Bogiem ale także z nami samymi. Ma uspokoić nasze sumienie. ma je wyczyścić. Czytałem kiedyś wywiad z pewnym konwertytą chrześcijańskim, byłym muzułmaninem. Powiedział, że tym co zdecydowało o jego przejściu na chrześcijaństwo była właśnie tęsknota za wybaczeniem, spokojem sumienia. W islamie nie znalazł praktyki, rytuału, uwolnienia od ciągłego poczucia grzechu. Wiedział, że popełnił grzech, a potem następny, następny i grzechy te kumulować się miały aż do dnia, kiedy na Kopule Omara w Jerozolimie nie będą rozwieszone wagi, na których Sędzia Najsprawiedliwszy nie zważy jego dobrych i złych uczynków i nie zdecyduje o jego dalszym losie. I to go paraliżowało. Nie mógł z tym żyć i chciał swoje życie skrócić aby przerwać tę nonsensowną kolekcję grzechów. Dopiero, kiedy przypadkiem zwrócił w Koranie uwagę na postać proroka Isy i zainteresował się bardziej Jego drogą... Dopiero, gdy poszedł nią całkowicie, uzyskał spokój. Ten, którego muzułmanie nazywają Isą (mają obowiązek dodać po wymienieniu Jego imienia formułę: "niech pokój będzie z Nim", a Matkę Jego uznają za Niepokalaną Dziewicę) w czasie swojej wędrówki po Galilei i okolicach właśnie uzdrawiał dusze ludzkie, wybaczał, odpuszczał, uwalniał od grzechu, dawał ulgę i spokój.
Sakrament pokuty/pojednania/spowiedzi jest naszym spotkaniem z Jego spokojem, uwolnieniem, wybaczeniem, odpuszczeniem i uzdrowieniem. Nie ksiądz w konfesjonale to robi, nie my sami w naszym wewnętrznym dialogu (jak wierzą protestanci), nie nasi bracia słuchający głośnego wyznania naszych grzechów ale sam Jezus, Bóg i Syn Dziewicy to robi. Cokolwiek byśmy nie zrobili, zaniechali lub jakkolwiek nie złamalibyśmy Jego praw, to zawsze możemy Go prosić o wybaczenie i mamy szansę takie wybaczenie uzyskać. I najczęściej je dostajemy, jeśli tylko poprosimy.
Pytająca zabila swoje dziecko i zostało jej to wybaczone. My Kościół już do niej nic nie mamy. Nie jesteśmy w jej sumieniu ale wcale nie dobrze, że ono ją gryzie. Bo nie powinno. Bóg jej odpuścił, ma "iść i nie grzeszyć więcej", On jej nie potępił, my też nie możemy (vide Ewangelia wg św. Jana, rozdział 8, wersety 1-8).
Mozemy co najwyżej wyrazić radość, że jest z nami, że znów ma szansę. I tlumaczyć jej: juz ci wybaczył, już koniec. Nie oceniamy jaki ten twój grzech byl, wielki, mały, taki lub owaki. To już zostało odpuszczone przez Boga.
"Wierzę w grzechów odpuszczenie" - to jest jeden z fundamentów naszej wiary.
Po sakramencie nie powinnaś mieć już więcej wyrzutów. Jeśli masz, to skorzystaj ze środków, ktore są w Kościele, Mistycznym Ciele Jezusa Pana, aby dalej leczyć twoje sumienie, tak długo jak trzeba, tak długo aż nie będzie spokoju.
Uważam, że wcale nie dobrze, że są kobiety, które mają poaborcyjne wyrzuty sumienia. Nie powinno być kobiet, które mają wyrzuty sumienia z tego tytułu, bo nie powinno być aborcji. Bez względu na to, ćzy prawo państwowe aborcje dopuszcza czy zabrania, czy jest ona dopuszczalna "na życzenie" czy po spełnieniu jakiś warunków formalnych czy jest płatna czy refundowana czy uważana jest za zabieg czy za grzech ciężki. Jej nie powinno być i koniec. I nie powinno być kobiet (dlaczego tylko kobiet? a mężczyźni to co? parytety trzeba tu wprowadzić?), które czują wyrzuty sumienia na tym tle.
Nie przyjmuję również argumentacji typu "nie czyńcie aborcji bo będziecie mieli wyrzuty sumienia potem" tak jak nie przyjmuję argumentu "nie czyńcie aborcji bo nie będziecie potem miały dzieci". A jeśli ktoś bo aborcji nie będzie miał wyrzutów sumienia lub będzie miał następne dzieci, to znaczy, że uczynił dobrze? Nie, bo aborcja jest przede wszystkim wykroczeniem przeciwko "NIE MORDUJ". Innych argumentów nie trzeba.
To nie jest polemika z wcześniejszą wypowiedzią, bo doceniam intencje, które nią kierowały.
To jest moja refleksja na tle skierowana do Autorki pytania: proszę pomyśleć o tym, że Bóg już Pani wybaczył, proszę sie nie zadręczać, On tego od Pani nie oczekuje. Gdyby oczekiwał, to by Pani nie wybaczył. A wybaczył Pani dlatego, że ma widocznie dla Pani jakiś plan, który Pani wykonać musi i udręka Pani w tym nie pomoże. Jaki to plan? Tego nie wiem.
|
|