Autor: łotr (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2011-01-11 18:47
Na tym forum bardzo często mamy okazje czytać o poważnych, ciężkich problemach. W ramach odskoczni, proponuję temat lekki, z przymrużeniem oka, choć sytuacja jak najbardziej autentyczna. Otóż dzisiaj wracając do domu, postanowiłem przejść się kilkaset metrów piechotą i wykorzystać ten czas na wewnętrzną modlitwę. Zacząłem od powtarzanego kilkukrotnie wezwania Ducha Świętego i po przejściu mniej więcej pierwszych stu metrów zostałem, za przeproszeniem, zafajdany przez jakiegoś skrzydlatego przyjaciela. Czy to była gołębica – nie wiem. W pierwszej chwili pomyślałem, te cholerne ptaszyska cierpią na permanentną grypę żołądkową, ale po chwili zacząłem się śmiać serdecznie sam do siebie i z całej zaistniałej sytuacji. Jak myślicie, czy Ktoś coś chciał przez to przekazać?
PS. Przypomniała mi się scena z filmu "Jasminum", w której brat Zdrówko denerwował się na ptaki, że mu zanieczyszczają pomnik św. Rocha.
|
|