Autor: Jula (---.wyszkow.fuz.pl)
Data: 2011-02-28 18:21
Poznałam mężczyznę na punkcie którego oszalałam a z tego co wnioskuję on na moim również. Tradycyjnie najpierw była między nami fascynacja erotyczna, później narodziło się szczęśliwe głębokie (przynajmniej z mojej strony) uczucie, którego nie potrafiłam racjonalnie wytłumaczyć (bo jest dobry, inteligentny, przystojny). Mieliśmy burzliwą relację i zerwaliśmy. Nie spotykamy się od roku jednak ani ja, ani on nie układamy sobie z nikim innym życia. Ani on, ani ja nie jesteśmy typami domatorów, z pozoru jesteśmy raczej tzw. złymi ludźmi, (więc dlaczego piszę na tej stronie?) którzy zachowują się dosyć nonszalancko.
Moi rodzice, katolicy i wszyscy potępiali ten związek. Mówiono że to zły człowiek, a ja staję się przy nim gorsza ale kocham go i nie umiem nic na to poradzić.
Podobno to Bóg zsyła miłość więc dlaczego mam się winić i karać za to że kogoś kocham?
I jak człowiek człowieka może nazwać 'złym'? Przecież nikt nikomu w głowie nie siedzi.
pozostaję w rozterce, Julia
|
|