logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: Amelka (---.31.222.2.edial.pl)
Data:   2011-03-02 16:34

Czy miłość oblubieńcza może dotyczyć także ludzi, których nie związał węzeł małżeński, którzy nie zdążyli ślubować sobie wierności przed Bogiem? Czy może jest ona wyłącznie przeznaczona dla małżonków? A jeśli komuś nie było dane być razem tu na Ziemi? Czy fakt, że nie mogli sobie ślubować wierności miłości, wyklucza ich z tego uczucia? Jeśli tutaj na Ziemi jedno z nich miało poznać zalążek tego uczucia, to czy rozkwitnie ono w Niebie?

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: susa (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2011-03-07 06:26

Miłość oblubieńcza dotyczy też osób konsekrowanych. Siostra zakonna zostaje poślubiona Chrystusowi stając się oblubienicą Chrystusa.

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2011-03-07 10:18

"fakt, że nie mogli sobie ślubować wierności miłości, wyklucza ich z tego uczucia" - Zależy, co rozumiesz pod pojęciem miłości oblubieńczej. Miłość ma różne odcienie, nie musi być koniecznie związana z erotyzmem, z natury swojej właściwym dla małżonków. Pieśń nad Pieśniami zawiera kilkakrotne określenie "siostra, oblubienica", np.: "Jak piękna jest miłość twoja, siostro ma, oblubienico, o ileż słodsza jest miłość twoja od wina, a zapach olejków twych nad wszystkie balsamy" (Pnp 4,10).
Św. Jan od Krzyża w komentarzu do Pieśni nad Pieśniami twierdzi, że nie ma w niej erotyzmu, czyli nie chodzi tu o miłość małżeńską.
Tak na marginesie, jeśli ktoś znajdzie w sieci ten komentarz św. Jana od Krzyża, to też chętnie z niego skorzystam.
Karol Wojtyła pisał w książce "Miłość i odpowiedzialność" czym jest miłość oblubieńcza:
http://www.nonpossumus.pl/biblioteka/karol_wojtyla/milosc_i_odpowiedzialnosc/r2_1.php#tytul_7

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: Aguu (78.133.248.---)
Data:   2011-03-07 17:45

Nie wiem jak jest w niebie. Ale jednego jestem pewna - tam jest miłość. Ta prawdziwa piękna Miłość.

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: Amelka (---.biznes.mm.pl)
Data:   2011-03-07 18:43

Może doprecyzuję o co mi chodziło.
Odwiedzając stronę katolik.pl moją uwagę przykuł artykuł z Czytelni: "Tęsknota małżonków za niebem" - http://www.katolik.pl/index1.php?st=artykuly&id=2713
i w związku z tym mam pewne pytanie. Powołam się na konkretny przypadek.
Pewna dziewczyna niedawno straciła bliską jej osobę, zginął jej chłopak. W dalszym ciągu tak do końca nie może się z tym pogodzić. Pierwszy raz zakochała się, czuła się szczęśliwa. Mieli wspólne plany. Chciała z Nim spędzić swoje życie. Ale Bóg chciał inaczej. On nie mógł się pomylić w swojej decyzji, bo tylko człowiek się myli. On nigdy. Tylko On wie, ile każdemu z nas zostało dni ziemskich. Modli się więc do Niego, bo wie że On ją wysłucha, tylko z Jezusem może przejść przez to wszystko. Jednak pomimo tego trudno jest się jej pogodzić z tym wszystkim. Codziennie modli się za niego, za jego rodziców, rodzeństwo, siebie. Wie, że modlitwa jej pomaga w szczególności Eucharystia. Nic nie dzieje się bez przyczyny. To również zapewne było częścią Bożego planu. Tylko, że ogarnia ją uczucie bezradności bólu, tęsknoty. Boli ją, że jego przeznaczenie nie było jej, chociaż poniekąd Bóg je połączył. Jest jej szkoda tego co było i co mogło być. Powtarza sobie ciągle i wie to, że jemu jest tam dobrze. A skoro ona została tutaj na Ziemi to Bóg dał jej szansę na poprawę i będzie się starała dobrze żyć, żeby on był dumny z niej, żeby mogła się z nim spotkać u Boga. Bo ona wie, że to nastąpi, to tylko kwestia czasu.
Nie ma dnia żeby o nim nie myślała, kiedy się budzi i kiedy zasypia. Wszystko się tak łatwo zmieniło. Ona ma nadzieję, że kiedyś uda się jej zrozumieć sens tego wszystkiego. Bo o to prosi Boga, żeby pomógł jej się z tym pogodzić, żeby dał jej siłę i wytrwałość. W Piśmie Św. jest napisane: "A o cokolwiek prosić będziecie w imię Moje to uczynię aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić będziecie w imię Moje Ja to spełnię" (J 14, 13-14). I ona prosi Pana Jezusa aby pomógł jej wytrwać w postanowieniu, aby pomógł pozostać jej wierną Jemu. Aby pokierował jej życiem, bo wie, że Jezus ją wysłucha. Nie chce nikogo poznać bo już poznała. On był jej szczęściem. Wie, że nie należy składać żadnych przysiąg, bo Bóg chce aby nasza wola była wyrażana prostymi słowami TAK, TAK - NIE, NIE. Chciałaby dochować mu wierności więc prosi Jezusa o pomoc w wytrwaniu w tym. Bo ona wiem, że on na nią czeka w niebie więc ona również poczeka.
Ostatnio jej myśli nasiliły się w tym kierunku. Udała się więc do kościoła. Prosiła Boga a raczej pytała, czy skoro tu na Ziemi nie mogła być razem z nim bo był bardziej mu potrzebny, to czy w Niebie (jeśli na nie zasłuży) będzie mogła być z nim. I pomyślała, że jeśli ks K. będzie spowiadał to przystąpi do sakramentu pokuty. Tak tego potrzebowała. I Bóg ją wysłuchał. Podczas spowiedzi uzyskała odpowiedź. I teraz wie, że Bóg słucha. Jest tego pewna. On jeden wie co dla nas jest najlepsze. Parę dni temu przed modlitwą ogarnął ją straszny ból, żal i zaczęła płakać. Wzięła Pismo i otworzył na fragmencie z Księgi Mądrości: "Podobał się Bogu i był przez Niego kochany, ponieważ żył między grzesznikami został zabrany. Został wyrwany, by zło nie znieprawiło jego nastawienia, by fałsz nie zwiódł jego duszy. Urok bowiem podłości zaciemnia piękno, a upojenie żądz a niszczy szlachetny umysł. W krótkim czasie posiadłszy doskonałość, przeżył wiele lat. Ponieważ podobała się Panu jego dusza, dlatego wyrwał ją szybko spośród nieprawości" (Mdr 4, 10–14). To była jedna z odpowiedzi Boga na jej pytanie. Ale do końca nie pomogło jej to. I wtedy podczas spowiedzi dostała kolejną, której tak wyczekiwała. Tak bardzo potrzebowała tego zapewnienia, żebym mogła w to do końca uwierzyć. I Bóg to spełnił, dał jej to. Ona wie, że z Panem przejdzie to wszystko, że On jej pomoże. Po pogrzebie słyszała Jego Głos. Mówił: PRZYCHODZĘ DO CIEBIE BO CIĘ NIE ZOSTAWIAM. Ks K. Powiedział, że to doświadczenie pomoże jej, że dzięki niemu będzie w stanie pomóc komuś innemu, bazując na swoich odczuciach. Swój ból wykorzystać dla innych, bo Bóg ma w tym cel. Pierwszy raz czuła wtedy spokój taką czystą pustkę w sercu. Wiadomo ze chwile zwątpienia nachodzą bo jest tylko człowiekiem ale Bóg jest i czuwa.
Doskonale wie, że prosiła Boga tylko o potwierdzenie i On jej to dał, ale znowu ogarnęło ją uczucie zwątpienia. Nie powinna płakać, bo tak postępują poganie, nie mający nadziei na połączenie się ze swoimi zmarłymi. Tylko że to uczucie czasem jest silniejsze od niej. Prosi Boga o siłę i przeprasza Go za swoją słabość.
Artykuł: "TĘSKNOTA MAŁŻONKÓW ZA NIEBEM" zrodził we mnie pytanie.
Czy miłość oblubieńcza może dotyczyć także ludzi, których nie związał węzeł małżeński, którzy nie zdążyli ślubować sobie wierności przed Bogiem? Czy może jest ona wyłącznie tylko małżonków? Jeśli nie byli nawet narzeczeństwem, bo dopiero zaledwie o tym rozmawiali, dopiero wszystko "dochodziło"? Ale ona czuje, że to był ten jedyny i wie że on by poczekał.
Ojciec jako autor tego artykułu napisał, że tylko prawdziwa miłość przetrwa w życiu wiecznym i w to wierzę. Ale interesuje mnie bardziej ta indywidualna, prywatna miłość. Dalej padają takie słowa: "Jednak tylko miłość małżeńska będzie tam, miłością oblubieńczą, tzn. zachowa swoją jedyność i niepowtarzalność, a swój oblubieńczy charakter odsłoni w całej, w tej chwili dla nas nieprzeczuwalnej pełni"
Ta dziewczyna dziękuje Bogu że mogła go poznać, że postawił go na jej drodze życia. Bo to nie jest bliskość łącząca przyjaciół, to coś znacznie więcej. Ale czy w takim razie skoro nie było im dane być razem tu na Ziemi i fakt że nie mogła go poślubić, wyklucza ich, ją z takiej miłości? Jeśli tutaj na Ziemi miała poznać zalążek tego uczucia, to czy rozkwitnie ono w Niebie?

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: Franciszka (---.222.244.92.spray.net.pl)
Data:   2011-03-07 20:49

"czy rozkwitnie ono w Niebie" - A po co zastanawiać się nad tym?
"Ks K. Powiedział, że to doświadczenie pomoże jej, że dzięki niemu będzie w stanie pomóc komuś innemu, bazując na swoich odczuciach. Swój ból wykorzystać dla innych bo Bóg ma w tym cel. Pierwszy raz czuła wtedy spokój taką czystą pustkę w sercu" - Podpisuję się pod tym twierdzeniem. Pan Bóg potrafi z każdego zła wyprowadzić dobro. Nie przeczytałaś, czym jest miłość oblubieńcza wg Karola Wojtyły. On wiele wyjaśnia na ten temat.

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: Amelka (---.biznes.mm.pl)
Data:   2011-03-07 21:19

Przeczytałam i dziękuję za wskazówkę, ale wydaje mi się, że powinnam bardziej się w to zagłębić, bo nie do końca to rozumiem. Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego się nad tym zastanawiam. Może po prostu szukam odpowiedzi. Może mam jeszcze zbyt słabą wiarę, żeby to zrozumieć.

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2011-03-08 09:07

"Może mam jeszcze zbyt słabą wiarę, żeby to zrozumieć" - Uważam, że to nie jest kwestia wiary, tylko uczucia do zmarłego. Człowiek nigdy nie jest gotowy na spotkanie ze śmiercią: ani własną, ani kogoś bliskiego. Zachęcam do modlitwy za jego duszę, by znalazła się w Niebie. Każdy człowiek indywidualnie będzie sądzony po śmierci, więc trzeba też modlić się o dobre przeżycie życia, by po śmierci spotkać się w Niebie ze swoimi bliskimi.
Nie polecam wracania do przeszłości, ciągłego rozmyślania o zmarłym. Jemu należy się pamięć modlitewna, a życie toczy się dalej.

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: mabi (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2011-03-08 11:14

Miłość oblubieńcza musi, powinna zaistnieć przed ślubem - jak tu się żenić bez niej?

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: Amelka (---.biznes.mm.pl)
Data:   2011-03-08 19:43

To poniekąd kwestia wiary ale przede wszystkim jak słusznie zauważyłaś uczucia do zmarłego. Bo tak już jest na tym świecie, ze im bardziej komuś zależy na kimś, tym trudniej jest się pogodzić z jego 'odejściem'. Ale jest nadzieja, że to tylko chwilowe rozstanie, ze przecież nastąpi kiedyś spotkanie.

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: Michał (---.bnet.pl)
Data:   2011-03-08 22:42

1. Bardzo cenię o. Salija, dwóch ludzi zacząłem czytać poczynając od ich doktoratu. O. Salij był jednym z nich (lata 60-te). Mieliśmy zresztą wspólną dobrą znajomą, już dawno nieżyjącą.
2. Ten artykuł, jest jednym ze słabszych w moim odczuciu. Ojciec Salij dotyka istotnego problemu, o którym chyba dosadniej pisał wcześniej Lewis, ale wg mnie prześliznął się po tym problemie. O dziwo bardziej zamieszał, niż rozjaśnił. Tak jakby zdawał sobie sprawę z ważności i delikatności tematu i bał się go od strony teologicznej. Bał się konsekwencji pociągnięcia pewnych myśli, wkroczenia na teren niezbadany, być może herezji. Akurat wybrał sobie niefortunny przykład (list) jako podstawę odpowiedzi na zadane pytanie.
3. Amelko, pierwsza miłość to jest pierwsza miłość. Po niej będą inne. Ale ta pierwsza, to jest doświadczenie stygmatyzujące. To Twój problem, jak je wykorzystasz. Albo cofniesz się w rozwoju, albo w pełni rozwiniesz i przygotuje cię ono na miłość w pełni dojrzałą. A na marginesie mylisz pierwszą miłość z miłością oblubieńczą. Susa też pisze o RÓŻNYCH rzeczach, może dlatego, że była teoretyczną zakonnicą i podchodzi teoretycznie do miłości małżeńskiej. (To nie znaczy, że ŹLE pisze, tylko jak w wielu innych wypowiedziach u innych NIE O TO CHODZI) Miłość oblubieńcza do Jezusa, jest jakościowo różna od miłości oblubieńczej do drugiego człowieka. Ta przynależy do małżeństwa (nie do katolików, do małżeństwa, piszę WYRAŹNIE). Nie mieszam ich. (Żona nie myli mi się z Jezusem i na odwrót)

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: yeah (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2011-03-09 09:22

Nie można cały czas żyć przeszłością i zamykać się na człowieka, który jest tu i teraz, obok.
To, co było, minęło, a teraz jest coś nowego, Bóg "daje szansę" na otwarcie się na kolejne osoby. Inaczej wdowcy i wdowy bez wyjątku nie wchodziliby w kolejne, pobłogosławione i sakramentalne związki. Zresztą niektórzy tak tęsknią po śmierci współmałżonka, że umierają krótko po nim. Też tego chcesz? Życie ziemskie jest nam dane i zadane, abyśmy dniem dzisiejszym żyli, a tym, co było, ubogacali siebie i innych.

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2011-03-09 11:53

"Miłość oblubieńcza do Jezusa, jest jakościowo różna od miłości oblubieńczej do drugiego człowieka" - Jeśli masz na myśli, że miłość "do drugiego człowieka" to miłość małżeńska (wspominasz o żonie) i ona jest cielesna, to poniekąd masz rację. Chociaż należałoby uściślić to twierdzenie. Miłość oblubieńcza to taka miłość, która oddaje siebie całego i bez reszty drugiemu człowiekowi. Tak przynajmniej interpretuje ją Karol Wojtyła w książce "Miłość i odpowiedzialność".
Natomiast wzorcowa miłość oblubieńcza cechowała Niepokalaną Maryję Oblubienicę i Jej Oblubieńca - św. Józefa. Moim zdaniem, trudno byłoby zastosować to rozróżnienie do Ich Miłości: miłowali siebie nawzajem (miłością czystą, dziewiczą), ale nie skupiali się tylko na sobie, tylko szli dalej - ku wspólnemu miłowaniu Jezusa.

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: Michał (---.bnet.pl)
Data:   2011-03-09 13:02

Istotą miłości oblubieńczej jest jej wyjątkowość (a nie ekspresja przeżywania, czy cielesność). Nie da się porównać tych dwóch (miłości [oblubieńczej akurat] Boga i człowieka). Inaczej przykazanie brzmiało by miłuj bliźniego jak Boga samego.

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2011-03-09 15:00

"Inaczej przykazanie brzmiałoby miłuj bliźniego jak Boga samego" - Ale to są różne rodzaje miłości. Człowiek nie miłuje bliźniego tak samo, jak oblubieńca/oblubienicę. Słowo "miłość" nie jest jednoznaczne ("Miłość i odpowiedzialność"): http://www.nonpossumus.pl/biblioteka/karol_wojtyla/milosc_i_odpowiedzialnosc/r2_1.php

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: sasha (---.play-internet.pl)
Data:   2011-03-11 21:36

Chłopak mojej siostry zginął w wypadku samolotowym, a narzeczony mej koleżanki - także tragicznie. Obie długo się nie mogły z tego otrząsnąć i przeżywały żałobę po tragedii, i modliły się za swoich ukochanych. - Koleżanka ma już męża i synka, a siostra za dwa miesiące wychodzi za mąż. Widać Bóg miał wobec tych par inne plany, aniżeli wspólne przeżycie kilkudziesięciu lat.
Pan Jezus mówi: "Jesteście w błędzie, nie znając Pisma ani mocy Bożej. Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie" (Mt 22, 29-30).
(Osobiście trochę trudno mi w to uwierzyć, że dobry Bóg w niebie pozwoli sobie na rozdzielanie kochających się małżeństw.)

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: Michał (---.bnet.pl)
Data:   2011-03-11 22:20

Wydaje mi się, że napisałem wyraźnie. Trzeba przetrzeć (szkła).
Niestety nasze wyobrażenie nieba, to najczęściej jakaś wersja piekła. Wolę nie zdawać się na moje wyobrażenia. Pismo Święte mówi co innego.

 Re: Czy miłość oblubieńcza tyczy też nie małżonków?
Autor: JestemJakTy (31 l.) (---.bb.sky.com)
Data:   2016-03-28 02:47

Dzięki niemu będzie w stanie pomóc komuś innemu. I dziękuję, bo właśnie pomaga mi. Teraz po przeczytaniu tego artykułu w wypowiedzi oraz Waszych na forum - po 10 latach odkąd Mój Św Pamięci Przyjaciel nie żyje - zrozumiałam i dostałam odpowiedź. Mało tego - dzisiaj gdy otrzymuję odpowiedź wypadały by Jego urodziny. Czy to prezent z odpowiedzią od Samego Pana Boga? Zginął, odszedł, w wieku 21 lat. Ta wiadomość nie żyje spadła na mnie jak... nie potrafię porównać. 5 lat żyłam Jego śmiercią pytając siebie i Boga dlaczego On. Był mi bliżej jak Brat mniej jak własny chłopak, nazwijmy mąż, złączeni byliśmy ogromnym łańcuchem przyjaźni. Mój sąsiad, przyjaciel ze szkolnej ławki, z życia. Kochałam tego Człowieka jak nikogo na tym świecie, dziwne. Był uwielbiany również przez innych, zabawny, życzliwy, rozrabiaka, ale zawsze miły i rozpoznawalny. Hmm kiedyś było pięknie, inaczej, później wiem, że spędzał sporo czasu w towarzystwie złym, alkohol itp było źle, rozróby na potęgę itd. Było ciężko, inna osoba. Byłam za granicą Polski, On mieszkał w Kraju. W międzyczasie się uspokoił zaczął studia, bardzo inteligentny, ambitny chłopak. Niedaleko przed Jego śmiercią przyleciałam do Polski i spotkaliśmy się na alejce. Zaparkował stanął opierając się o autko. Powiedział, nie zapomnę: chodź napijmy się piwa, bo nie wiem ile pożyję. Spojrzałam, mówię: weź nie mów tak, jeszcze nie raz się napijemy, ale ja nie piję w ogóle. Po ok 3 miesiącach dostałam tel z Polski, że Michał nie żyje, zginął w wypadku samochodowym, jako pasażer, śmiercią tragiczną. I po tym w artykule co napisał ktoś, a dziewczyna przytoczyła, pomogliście mi: Michał był dobrym człowiekiem, wywoływał u każdego mieszkańca miasta uśmiech na twarzy lecz był moment, że ogarnęło go zło pewnej grupy hulańczych chłopaków, którzy lubili się w używkach itp jednak się podniósł później i zaczął studia. I Pan Bóg Go zabrał ze sobą, bo upodobał sobie jego duszę i chciał wyrwać ją i by uchronić od zła wierzę w to. A wiecie: nie mogłam być wtedy na miejscu Jego wypadku. A on był na moim wcześniej. Miałam wypadek samochodowy, dokładniej w Poniedziałek Wielkanocny potrącił mnie samochód, miałam 17 lat. Jechałam na wieś do mojej Babci oddalonej o ok 10 km od miasta. A że nie było ruchu na drodze, a mój Przyjaciel Michał lubił się oblewać z kolegami, a słysząc sygnał w ambulansie z ciekawości podążył motorem za karetką pogotowia na miejsce wypadku. Gdy dojechał i przedostał się przez tłum, dostrzegł mnie leżącą we krwi. Szybko pojechał do mojego domu i powiedział mojej siostrze, że nie wierzył. Ona mi powiedziała, że po opowiedzeniu przez Niego: tak usiadł na siedzeniu motora, wsparł się stopami o ziemię, zapalił papierosa i spuścił głowę smutny. Widzicie, On tam był. Był na miejscu mojego wypadku, ja przeżyłam, a On swojego nie przeżył. I chciałam by On żył zamiast mnie bo wiem, że miał wspaniałe, cudowne serce. Czy oddał za mnie życie? Dzisiaj wypadają Jego Urodziny więc życzę: Niech Niebo Mu będzie lekkim i byśmy się spotkali w odpowiednim momencie, podziwiając wtedy Łaskę Pana, bo w Niebie szczęściu nic nie grozi. A miłość nie zna granic, ta najprawdziwsza jedyna miłość czysta i szczera. Spoczywaj w pokoju Michał

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: