Autor: Mateusz (---.skytech.pl)
Data: 2011-03-27 10:54
Mat, chyba nie zrozumiałeś co pan Michał chciał przekazać.
Po pierwsze, czy możesz zdefiniować śmierć (zatrzymanie funkcji pnia mózgu? Niestety, nieprawda, co potwierdzają badania. Oddzielenie duszy od ciała? Niestety, herezja.)? Nie wydaje mi się, żebyś dysponował definicją śmierci (gdyż ludzkość nią nie dysponuje), więc zarzut herezji jest przesadzony (osobiście uważam, że wręcz błędny).
Po drugie, czy wiesz jak wiele rzeczy określanych jest mianem śmierci w Piśmie Świętym? Grzech, potępienie*). Poza tym p. Michał nie napisał, że Jezus nie umarł, lecz, że śmierci nie ma. To subtelna, acz znacząca różnica, gdyż zmienia całkowicie punkt orientacji. Pan Jezus, realnie, biologicznie umarł, lecz zaraz potem zmartwychwstał, czym nadał całkowicie odmienne znaczenie samej śmierci, (bo tylko On jest jej Panem). Nie jest więc ona końcem życia (co wynikałoby z podtrzymania Twojego zarzutu), lecz przejściem z jednej jego jakości do drugiej. Z punktu więc widzenia chrześcijaństwa, które jest religią nie tylko Krzyża, ale przede wszystkim Zmartwychwstania, można z całą mocą stwierdzić, że śmierci nie ma. Powiem więcej: paradoksalnie obiekt największego ludzkiego lęku - śmierć - dla osoby wierzącej staje się najbardziej upragnionym momentem życia, bo dopiero ona może w pełni przyprowadzić go do Jezusa (mowa oczywiście o śmierci biologicznej, a nie grzechu, etc.). Wiedzieli to już Apostołowie, gdyż pisze św. Paweł: "Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk. /.../ Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele - to bardziej dla was konieczne" (Flp 1, 21.23-24).
*) Apokalipsa moim zdaniem świetnie oddaje sens śmierci. Możemy przeczytać:
"A dla tchórzów, niewiernych, obmierzłych, zabójców, rozpustników, guślarzy, bałwochwalców i wszelkich kłamców:
udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką.
To jest śmierć druga" (Ap 2,8).
To jest opis tego co czeka ludzi, którzy wybiorą potępienie. Owa sytuacja następuje dopiero po śmierci biologicznej, tudzież Paruzji, a jednak nazwana jest śmiercią. Widać więc wyraźnie ową diametralną różnicę w rozumieniu śmierci przez człowieka i przez Boga. Śmierć pierwsza, dotyczy biologii i jest ona przejściem - wydarzeniem neutralnym, lub wręcz pozytywnym, zaś śmierć druga do wybór człowieka już odmienionego, zdolnego do ostatecznych decyzji - w tym przypadku do odrzucenia Boga. Śmierć jest wydarzeniem nieodwracalnym, dlatego też Jezus, zmartwychwstając nie tyle nawet przedefiniował znaczenie śmierci, ile nauczył nas jej właściwego rozumienia.
My, ludzie, zbyt często mylimy te pojęcia. Jedyną istniejącą śmiercią jest odrzucenie Boga. Co ciekawe, śmierć druga, a więc ta prawdziwa, może być już naszym udziałem za życia, bowiem - jak powtarzał mój spowiednik - grzech to śmierć. Tylko grzech nas zabija i prowadzi do odrzucenia Boga.
Podsumowując: śmierć, w rozumieniu jakie przedstawiasz, rzeczywiście nie istnieje, lub inaczej: jest tylko przejściem, a nawet nie tylko, lecz aż, bo prowadzi do samego Boga.
(Myślę, że pierwsi chrześcijanie lepiej czuli to od nas. No bo skąd mieliby tyle radości, dlaczego tak mężnie szli na śmierć? Bo pragnęli Chrystusa. Taka śmierć to radość) :)
|
|