Autor: Andrzej (178.73.49.---)
Data: 2011-03-26 23:10
W kościele byłem jakieś pół roku temu po kilkuletniej przerwie, ale nie byłem u spowiedzi, zabrakło mi czegoś, bardzo nad tym ubolewałem, bo wiem, że cała Msza św. nie ma sensu bez przyjęcia Najświętszego Sakramentu. Teraz nie odpuszczę, będę robił wszystko, żeby móc się otworzyć na Pana, a zacznę od rachunku sumienia i spowiedzi. Chciałem jeszcze jedno powiedzieć, na rekolekcjach ksiądz mówił (rekolekcje obejrzane dziś w internecie), że Bóg po to pozwala nam na cierpienie, żebyśmy wreszcie Go zauważyli, bo gdyby wysłuchiwał naszych próśb, żyli byśmy według własnej woli, a nie Jego. Nie wiem czy to dobrze zrozumiałem. To, że pomyślałem o Bogu skłoniło mnie to, że nie związałem się z dziewczyną, w której się zakochałem. W modlitwach prosiłem Pana o to, żeby nam się udało, ale jak sobie teraz myślę, że jeśli Bóg pozwoliłby na to, wcale bym się potem do Niego nie zwrócił i nie myślałbym w ogóle o swojej rodzinie, o tym co muszę poprawić. Dlatego choć jeszcze do końca tego nie rozumiem, Bóg pozwolił na moje cierpienie, żebym wybrał miłość do Niego, a nie do tej dziewczyny, bo On jest najważniejszy.
Wierzę, że mój zapał do pójścia do spowiedzi nie zniknie do jutra, bo ta dziewczyna ze mną pracuje i mam bardzo dobre relacje tylko, że ona jest już w związku (skądinąd chorym, bo on jej wcale nie kocha, a ona jego tak) i że chęć bycia z tą dziewczyną nie przysłoni mi miłości do Boga.
Myślicie, że jest sens powiedzenia w konfesjonale z jakiego powodu przyszedłem do Boga, że to przez tę dziewczynę, ksiądz powie mi jakieś dobre słowo, które pozwoli mi patrzeć na Jezusa w pierwszej kolejności a nie na nią?
|
|