Autor: 9895 (---.range109-151.btcentralplus.com)
Data: 2012-01-25 04:47
Chciałem podziękować Salamance, za to co napisała, choć właściwie, między wierszami napisałem wyraźnie, że nie chciałbym, aby pisały osoby takie jak ona, które tak jak ona mnie odbierają, choć wiedziałem, że sobie przyjemności nie odmówi, jak to kobieta.
Tak gwoli ścisłości Salamanko, nie o polityce pisałem, bo mnie ona w tym wątku zupełnie nie interesuje, a o kondycji mojego sumienia. Nie mogę obiecać, że sobie nie będę robił żartów na forum, ale bliski jestem tego, by przestać odpłacać "pięknym za nadobne" ludziom, którzy zasługują w pełni, by "walić ich po ryju", choć do nich to i tak nie dotrze. Tyle, że do mnie dotarło, że z moimi niewybrednymi żartami nie jestem od nich lepszy i w gruncie rzeczy szerzę zło. Więc być może jest to jednak grzech, choć nie jestem o tym do końca wewnętrznie przekonany i nie mam dobrego pomysłu co w zamian. Z żartów Pietrzaka, czy Rosiewicza w swoim czasie śmiała się cała Polska. Z moich, jak mi się wydaje (oczywiście nie z forum katolika i może mam zaburzone proporcje), chwilami też. Ale to niechrześcijańskie. Właśnie. I może dlatego zostawię to tak, jak jest. Musicie sobie sami radzić z polską rzeczywistością, ona już nie jest moja. Nie po to ten wątek zakładałem, by dyskutować o teoriach spiskowych. (Zobrazowałem tylko o co mi chodzi). Od początku zresztą, od pierwszej minuty jest dla mnie jasne, że to nie była katastrofa, w każdym razie "normalna" katastrofa. Zbyt dobrze znam historię by w to uwierzyć. Przecież to jest jak najbardziej normalna, historyczna metoda pozbywania się wrogów i konkurentów politycznych. Czym się tu ekscytować? Jeśli już, to tym, że się udaje, że nic się nie stało. A jak to zostało technicznie zrealizowane, jest sprawą zupełnie drugorzędną z mojego punktu widzenia. To zostawiam poszukiwaczom sensacji. Nie mam też jakichś "proroctw" dla Polski i nie znam scenariuszy, ale jeśli chodzi o generalny plan tego co się dzieje i będzie działo, jest on czytelny dla wszystkich myślących i zainteresowanych. Na razie się sprawdza, więc nie widzę najmniejszego powodu, by cokolwiek zmieniać jeśli chodzi o mnie, ale jestem otwarty. Tyle w temacie. (Noe nie dostał informacji, jak będzie wyglądał potop, tylko, że ma zbudować arkę na pustyni, ale on sporo pił, więc do końca nie wiadomo, czy to nie był pijacki majak, tak podobno twierdzi niejaka Doda).
Tak na marginesie, piszesz o swoich "wrażeniach", jak słusznie zaznaczyłaś, nie o faktach. A bierzesz pod uwagę, że osoby starsze niekończenie muszą cierpieć na zwapnienie mózgu i że Wy młodzi dajecie się robić (nie nie napiszę w co)? Kiedyś ten gniew oszukanych wypłynie, tyle, że na jego fali dojdą do głosu kolejne hieny. A jeśli sobie nawet kiedyś powiesz "jaka ja głupia byłam", to się nie przejmuj, Wasi następcy też będą nie lepsi. Ci "oni", o których piszesz, to generałowie z powstania listopadowego, którzy cierpią po prostu na syndrom napoleoński. Ci co wiedzą o czym piszę, to wiedzą, a Ty się nie przejmuj.
Co do rewolucji technologicznej, to prawda, w czasie gdy zaczynałem przygodę z komputerem, zajmował on trzy piętra budynku, z czego dwa stanowiła klimatyzacja, a możliwości miał mniejsze niż współczesny kalkulator, ale jakoś bez problemu dogaduję się z moim synem, który jest "na bieżąco" w sposób, na który, daruj, ale Ty nie masz już najmniejszych szans (nie to pokolenie, nie te możliwości) i o którym wszyscy nauczyciele, najlepszej w okolicy szkoły, zgodnie twierdzą, że jest geniuszem, i że w historii szkoły, która specjalizuje się w temacie, nie mieli takiego ucznia. (Facet, który to powiedział opracował program na którym jeździ Formuła 1) Więc nie cierpię na jakieś większe kompleksy z tego tytułu, że nie mam kontaktu z młodymi. Wydaje mi się, że jestem jakimś tam autorytetem dla obu moich synów. A obaj, z tego co widzę, nie wyskoczyli sroce spod ogona. Może też dlatego, że raczej niczego im nie narzucam, a traktuję ich poważnie. Sami muszą wybrać własną drogę. Jako ojca cieszy mnie to, że nie są głupi, i że w żaden sposób nie muszę im narzucać własnych poglądów. Mają własne i potrafią logicznie wnioskować, co ważniejsze, to oni chcieli wyjechać z kraju, na długo przedtem, zanim się na to w końcu zdecydowałem, i nie było to takie młodzieńcze "chcenie" młodszego syna z przypowieści. Sam z własnej woli tyle nie uczyłem się jak byłem w ich wieku. (To tak bardziej w odpowiedzi a).
Owszem nie ma tu "kokosów", to prawda. Ale nie kokosów, a normalności szukam. Tu (w rejonie w którym mieszkam) ciężko pracuje się, jak zauważył jeden z moich znajomych, zaszokowany tym do czego się przyzwyczaił w Polsce. Tyle, że pracy (każdej pracy) to ja się nie boję. Anglicy nie są społeczeństwem idealnym, ale są społeczeństwem, a Polacy nie. To jest duża różnica. Anglicy potrafią być bardzo bezwzględni, ale w sposób kulturalny, a Polacy nawet nie wiedzą co znaczą te słowa. W Polsce synonimem słowa bezwzględny, jest słowo chamski, a kultura polega na tym, że jak jesteś pijany, to oddajesz kluczyki koledze, który trochę mniej wypił. W Polsce dogadywałem się z wąskim gronem osób - nie więcej niż 2-3 tys., a reszta mnie nie interesowała. Więc tu, to grono jest po prostu trochę bardziej ograniczone z przyczyn naturalnych. Ci chrześcijanie, których tu spotykam, nadzwyczaj mi odpowiadają, choćby z tej racji, że się nie muszę zastanawiać, czy oni są w Kościele z przywiązania, tradycji, obowiązku czy z potrzeby duszy i serca. Oczywiście pewnie są i ci pierwsi, ale zakładam z mety, że to margines i na dużo wyższym od polskiego poziomie. Miałem do czynienia ze szkołą katolicką tu i tam, i też widzę różnicę. Jeśli o mnie chodzi, to o tym wcześniej, pomimo, że zwiedziłem cała Europę, nigdy w Anglii nie byłem i pobytu tu nie zakładałem, choć historię i kulturę angielską znałem dobrze. Nie zakładałem też emigracji do Anglii. Gdybym miał wybierać, to bym się nawet nie zastanawiał nad Norwegią i to tą za kołem polarnym (byłem, widziałem, jest to moje, jedno z większych, marzenie, Norwegia właśnie, a nie Szwecja, którą znam lepiej).
Czy nie jest ciężko? Ależ oczywiście, że jest. Wszystkiego na stare lata uczę od początku, dorabiam się od zera. Nawet nie wiem gdzie jutro będę mieszkał i czy będę miał mieszkanie, czy pracę. Ale Pan Bóg to wie. Są tu stale nowe i niespodziewane wyzwania, tyle, że jak zwykle traktuję to, jako kolejną życiową przygodę i jak widzę, moja rodzina, nauczona wieloletnim doświadczeniem - także.
Nie jest prawdą, że w Polsce ZAWSZE było źle. To tylko od Polaków zależy, od ich nikczemności, lub wielkości, czy jest dobrze, czy źle. Były okresy, że w Polsce było naprawdę dobrze. Byliśmy też Europejskim mocarstwem, państwem z polotem i rozmachem - największym i bogatym państwem liczącym prawie milion kilometrów kwadratowych. A Anglicy przyjeżdżali do Polski by zaznać wolności i dobrobytu. O angielskim rozwodnieniu moralnym pisałem, ale ono jest naturalne we współczesnym świecie i w wielokulturowym społeczeństwie. Przecież mamy z jednej strony diecezje prowadzone przez biskupów anglikańskich pozostających w związkach gejowskich i całe parafie anglikańskie przechodzące do Kościoła katolickiego. Poza tym, nie przeszkadza mi rozwodnienie w Anglii, mam ten komfort, że ono mnie nie dotyczy. Przeszkadza mi natomiast to co dzieje się w kraju, do którego już więcej nie wrócę, o ile Anglicy zamykając granice, nie wyrzucą wszystkich obcokrajowców.
Co do księdza Bonieckiego, który jest po prostu megalomanem, przecież jeździłem na jego rekolekcje, wtedy, kiedy mało kto o nim słyszał, był redaktorkiem jakiegoś niszowego Tygodnika Powszechnego, do którego też często zaglądałem, po to tylko, by załatwiając jakieś sprawy pooddychać przez chwilę jego atmosferą, popatrzeć sobie na Żychiewicza, Skwarnickiego, czy Wierzbickiego, albo na wyściubiającego głowę z kanciapy Turowicza. Ale to, jak słusznie zauważyła Salamanka, zupełnie inna epoka. Na stare lata, niektórzy głupieją, to jest tzw. syndrom Iwaszkiewicza. Mam nadzieję, że mnie to ominie.
Mateuszu, Twoje zdanie interesuje mnie najbardziej z tych zamieszczonych. (Trochę mnie rozczarowały uniki xc) Rzecz w tym, że pewnie nie wiesz, o jakich "żartach" piszę, przytoczyłem jeden, by zobrazować w czym rzecz, a więcej nie chcę. Ten jeden wystarczy. Właściwie Ty jeden odpowiadasz na temat. Czyli o tym co mnie interesuje. Wiem, że niektórzy się cieszą, gdy jakiś bezczelny cham zostanie usadzony (tyle, że po nim to spływa), ale jakim prawem sobie uzurpuję prawo do usadzania jakichś chamów? Zresztą, na marginesie, ani moje poczucie humoru, ani dosadność komentarzy nie dorównuje zdolnościom moich dzieci w tym względzie. Ale właśnie wydaje mi się, że powinienem swoje prawo do krytyki polskiej rzeczywistości, zachować dla siebie i to nie dlatego, że nie mam prawa do tej krytyki, a dlatego, że pomnażam, a nie zatrzymuję zło.
Powiem szczerze, że nie angażując się w żadną opcję polityczną, byłem pod koniec lat 80-tych blisko WiP-u Rokity i KPN-u Moczulskiego. I bardzo się wtedy zgadzałem z tymi ocenami okrągłego stołu i rzeczywistości jaką się szykowało Polakom. Już wtedy było jasne, że szykuje się miejsce na Wawelu dla Jaruzelskiego, na szczęście chociaż do tego nie doszło, a wybory 1989r. to jeden wielki przekręt. Ludzie się wtedy cieszyli, a ja bym to towarzystwo od Wałęsy i Michnika najchętniej pozabijał, zanim narobią krzywdy sobie i innym. Moja gorycz, której nie ukrywam, bierze się stąd, że nie ma pozytywnego scenariusza dla Polski, oprócz czekania na kolejny cud, a to już nie za mojego życia. Wam szczerze współczuję, tego co Was czeka w najbliższych latach. Tylko, czy mam prawo dawać jej publiczny upust w taki jałowy sposób? Zamiast przerwać łańcuch zła, kontynuuję go. (Nie o forum Katolika mi chodzi, bo tu ma to swój cel, a o inne miejsca, w których czasem po prostu stosuję te same metody co ci, do których się odnoszę, na zasadzie "chłop żywemu nie przepuści"). Przecież przeżyjecie: "Truman, Truman, spuść ta bania, bo tu już nie do wytrzymania." - Być może Ty Mateuszu doczekasz kolejnego cudu, ale jeśli znudzi Ci się czekanie, to katolikiem można być wszędzie i Polakiem też. Co prawda, wolę pracować z Anglikami, z racji naszych uwarunkowań społecznych, ale cieszę się, że tylu moich rodaków tu mieszka, a ich poglądom i inteligencji na ogół nie mam nic do zarzucenia. Może trochę temu, że ich katolicyzm na obczyźnie różni się od krajowego. Z drugiej strony, tu obraz jest prawdziwszy. Podobnie do Ciebie czułem się w czasach późnego Gierka, a przecież przyszła potem rewolucja Solidarności, choć nie miałem najmniejszych złudzeń jak się zakończy. Ten scenariusz był wpisany w system komunistyczny. No i najważniejsze - pojawił się Papież z Polski. Niestety nie rozwiałeś moich wątpliwości. Wiem, łatwiej się żyło za komuny po wyjściu z Piwnicy pod Baranami, czy Kabaretu pod Egidą, ale to było złudzenie, a wtedy byłem młodszy i nawet przez myśl mi nie przyszło zastanawianie się nad racjami moralnymi takich, czy innych zachowań. Może jednak jakiś ksiądz powiedziałby co o tym myśli?
Nie zakładałem tu wątku politycznego. On jest marginalny. Czyżby Moderator miał znowu zapalenie krtani? (Ale tu wystarczą sprawne palce proszę Księdza, chyba,że Ksiądz właśnie tymi ręcyma 10 ton węgla do ogrzania klasztoru, bo u Was podobno mrozy trzaskające i nawet internet zamarza).
|
|