Autor: xc (---.superkabel.de)
Data: 2012-01-21 20:03
Skoro bawimy się w seminarium prawnicze, trzeba również uwzględnić następujące artykuły konkordatu.
Art. 1 - w którym wyraźnie jest określona zasada autonomii RP i KK, oraz zasada harmonijnej ich współpracy.
Art.10, pkt 2 - w który KK przyjmuje na siebie obowiązek pouczenia nupturientów o cywilnych skutkach zawarcia związku małżeńskiego.
Art. 10 pkt - mówiący o wyłącznej kompetencji sądownictwa państwowego w sprawach małżeńskich w zakresie skutków określonych w prawie polskim; a skutki majątkowe są właśnie takimi, "sprawy małżeńskie" - to sąd cywilny będzie orzekał, czy dany związek (w tym przypadku nie zgłoszony w USC) ma skutki prawne i to jakie, czy ma charakter małżeński czy inny.
Zawarcie związku bez zgłaszania tego w USC może być traktowane jako naruszenie autonomii państwa (w zakresie kreowania związków, które nie są określone w prawie cywilnym) i zburzenie harmonii (poprzez celowe ukrycie faktu zawarcia związku przez KK).
Wyobraźmy sobie (hipotetyczną) sytuację. Kościół masowo nie zgłasza do USC zawieranych związków kościelnych. Wg prawa kanonicznego są oni małżeństwem, wg cywilnego, nie są małżeństwem. Ale oni są razem: prowadzą gospodarstwo, płacą wspólnie rachunki, mają dzieci, współżyją fizycznie, łączą ich liczne więzi. Po jakimś czasie dochodzi do rozdźwięków, np. na tle majątkowym. No to idą do sądu i proszą o rozstrzygnięcie: kto co komu jest winien. Sąd ich pyta: a kto wy jesteście, bo mnie z papierów wynika, że konkubinat. Jeśli konkubinat to sądzimy według konkubinatu. Ale oni mówią: jaki konkubinat? Przysięgaliśmy, obrączki mamy, świadków mamy, Kościół nie poinformował, no to co my winni jesteśmy? Prosiliśmy co prawda o dyskrecję, ale wiecie, rozumiecie jak to jest, człowiek głupi, młody, różne rzeczy podpisuje i o różne prosi. Ale my przecież małżeństwo jesteśmy i należy nam się tak jak małżeństwu (np. renta wdowia albo wspólne rozliczenie podatkowe). A wtedy ktoś z boku zapyta: co ten Kościół wyprawia? Produkuje nam tu związki, które nie są ani małżeństwem, ani konkubinatem, ani związkiem partnerskim ani czort wie czym. Szkodzi nam tym samym, bośmy się nie umawiali, że będzie nam produkował jakieś związki, których nie znamy a potem my, państwo będziemy musieli tego skutki ponosić. To ma być harmonijna współpraca dla dobra człowieka? To ma być autonomia i przyjazny rozdział, w którym każdy robi swoje. My się Kościołowi nie wtrącamy w to jak sobie organizuje śluby, ile za to bierze, nie okładamy tego podatkami, no to niech Kościół nam nie bruździ.
Wiem, że to ostry język ale jeśli Pani nie wierzy, że są w Polsce ludzie, którzy nie dość, że takim językiem mówią, to jeszcze mają ok. 10 procent miejsc w parlamencie, to zapewniam Panią, że tak jest.
I Kościół o tym wie, więc nie będzie szedł wbrew zasadzie "harmonii" i nie będzie zatrzymywał w sekrecie przed USC związku tylko dlatego, że nupturienci nie znają drogi do notariusza.
Swoją drogą, to ciekawym jest pytanie "ile związków konkordatowych nie jest zgłaszanych do USC?".
Myślę, że ktoś je postawi. Pytanie tylko "kiedy" i w jakim kontekście.
|
|