Autor: Maciek (22 l.) (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data: 2012-03-02 16:31
Witam. Jestem chory, na nerwicę natręctw. 2 lata temu rozpocząłem swoją drogę duchową, ale jestem strasznie wręcz dręczony przez bluźniercze myśli na Boga. Wpadam w gniew, mam różne zachwiania emocjonalne, z którymi nie umiem sobie poradzić. Z jednej strony staram się pomagać innym osobom, a z drugiej podczas gdy im w czymś pomagam i myślę sobie: "To na Twoją chwałę Boże", zaczynają mi się pojawiać bluźniercze myśli, że Bóg to coś ukrywa przed nami itd. Już setki razy odganiałem te myśli, powierzałem je Bogu, a już po prostu tracę siły i nadzieję. Zawsze gdy chcę komuś powiedzieć o Jezusie, pojawiają mi się jakieś nie wiadomo skąd, myśli typu: "weź będą się śmiali z ciebie", których nie jestem w stanie odgonić. Najgorsze jest to, że one mnie paraliżują i wówczas przyznanie się do mojej przynależności do Jezusa staje się koszmarem, i rzeczą potwornie trudną do zrealizowania. A PRZECIEŻ GO KOCHAM. Unikam kontaktu z innymi ludźmi, prócz swojej dziewczyny i swojego duszpasterza. Z drugiej strony boję się, że rozgniewam Boga, zamykając się w sobie. W dzieciństwie byłem dręczony i poniżany przez kolegów z klasy, bity w domu przez rodziców i nabawiłem się tej obrzydliwej choroby. Leki NIC nie dają. Tę chorobę ciężko wyleczyć. Nie wiem jakie jest moje powołanie życiowe. Tracę wiarę i nadzieję. Proszę o pomoc i o modlitwę.
|
|