Autor: Michał (---.range86-168.btcentralplus.com)
Data: 2012-04-19 16:40
Cieszę się, że ktoś się zabrał za temat odpustów, bo jest on dla mnie tematem absolutnie niewdzięcznym. Może dlatego, że czuję na barkach ciężar historii Kościoła i widziany przez pryzmat odpustów, jest dla mnie trupem ukrywanym w szafie. I mam wiele pretensji, do duchownych, posługujących na tym forum, że w tej sprawie nabierają wody w usta, a jest to temat ściśle związany z instytucjonalnym Kościołem, a nie wiarą praktyczną, jak dla mnie. Nie wykluczam swojej pomyłki. Natomiast generalnie widzę w zadawanych pytaniach (może niekoniecznie tym, bo autorka zbyt mało ujawniła, by dokonać takiej oceny), tę mentalność, która długo pokutowała w Kościele, a w skrajnej postaci wywołała trwający do dzisiaj rozłam. Nie ukrywam - temat odpustów jest mi niejako programowo obcy. Cały czas też podkreślam, że sakramenty z definicji są potrzebne nam tu żyjącym, jak pewne znaki zewnętrzne potwierdzające niewidzialną rzeczywistość. Znaki, którymi posługiwał się Chrystus, które wynikają z Jego oferty dla człowieka. Tym są sakramenty. Ale jednocześnie nie możemy zamykać się na ich duchowy wymiar, ograniczając się tylko do widzialnej rzeczywistości. Skrajnym przykładem jest tu pewien penitent, którego o. Pio wygonił z konfesjonału, gdyż (do czego się nie przyznał), przez cały czas planował zamordowanie własnej żony. (Zapewniam, że to nie o mnie chodziło, bo chociem stary, to jeszczem wtedy mojej lepszej połowy nie znał, a jakieś przyjemności, choćby wirtualne, w życiu mieć trzeba). Wiec jak piszesz, bywa różnie. W moim obecnym Kościele parafialnym, frekwencja na Mszach w Wielkanoc (z wyraźnym zaznaczeniem UWZGLĘDNIAJĄC MSZĘ W JĘZYKU POLSKIM) wzrosła dwukrotnie, choć zdecydowanie nie uwzględniała tzw. święconki. Ponieważ uczestniczyłem w liturgii w obu językach, więc jakby to delikatnie - nie mam złudzeń co do rzeczywistości. A ponieważ, byłem także przez chwilę w Polsce, to tym bardziej nie mam złudzeń. Kościół wyznacza wiernym pewne MINIMUM i w ramach tego minimum mogą o sobie jeszcze mówić jako o katolikach. Ale Jezus mówi o tym, że większa jest w niebie radość z jednego nawracającego się, niż z 99, którzy nawrócenia nie potrzebują. Wszystkie te przepisy są piękne. I jeśli ludzie starają się wiernie wypełnić ich ducha, to wspaniale. Jeśli tylko literę, to też nie najgorzej. Gorzej, jeśli w pewnym momencie okaże się, że zostajemy z pustymi dłońmi. Przyznaję bez bicie - odpusty (zwłaszcza ich wersja historyczna), zawierają jak dla mnie zbyt dużo regułek i furtek. I przyznam się bez bicia, poza pojedynczymi dniami w roku, najczęściej zupełnie z nich nie korzystam. Jest to więc dla mnie wiedza religijna - martwa. Ale podziwiam tych, których stosowanie się do niej buduje.
|
|