Autor: xc (---.31.88.91.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data: 2012-11-27 20:20
Grzech charakteryzuje się tym, że ma dobrowolny i świadomy charakter. W przypadku choroby, którą jest depresja trudno mówić o dobrowolności i pełnej świadomości postępowania. Ale każdy przypadek jest osobny, niepowtarzalny.
To czy to dany czyn jest grzechem czy nie, wyjaśniamy sobie w konfesjonale.
Sugerowałbym poszukać spowiednika, który ma doświadczenie w pracy z osobami chorymi, może kapelana jakiegoś szpitala psychiatrycznego? Ale uwaga: spowiedź nie jest psychoterapią a psychoterapia nie zastępuje spowiedzi.
Co do lęku przed przystąpieniem do Eucharystii (jak rozumiem uwarunkowanego niepokojami związanymi z ważnością spowiedzi w przypadku osoby chorej na depresję), to (oczywiście przy założeniu, że każdy przypadek jest inny) w Kościele (wbrew powszechnie panującej opinii) nie jest tak, że każde przystąpienie do Stołu Pańskiego ma być poprzedzone przystąpieniem do spowiedzi. O ile nie popełniło się grzechów ciężkich, to w zasadzie nie jest to konieczne. Przecież w tym wszystkim nie chodzi o to aby dręczyć penitenta i blokować udział w Uczcie.
Osobiście jestem zdania, że każdy chory (a takim jest osoba cierpiąca na depresję) ma prawo do pełnego uczestnictwa uczestnictwa w Uczcie Pańskiej. Przecież Jezus przyciągał do siebie właśnie chorych, szczególnie tych, którzy mieli jakieś problemy psychiczne, właśnie im pomagał, wręcz ich leczył. To w Jego stosunku do chorych ujawniała się terapeutyczna moc miłości, dobrego kontaktu i otwartości.
To o czym Pani pisze to są sprawy bardzo delikatne, bardzo intymne. Należy rozpatrywać je w trójkącie: Pani-lekarz-spowiednik. Tak aby przystępowanie do sakramentów nie było dla Pani traumą (bo nie o to chodzi), aby leczenie Pani ciała i psychiki uzupełniało Pani duchowość (i wzajemnie). Gwoli Pani dobra, bo przecież jest Pani stworzeniem Boga, które On kocha i na Niego może Pani liczyć.
Z chorób się wychodzi, także z tych, które Pani opisuje.
Jestem pewien, że się uda.
|
|