Autor: Natalia (16 l.) (---.161.227.176.static.rdi.pl)
Data: 2013-03-29 12:50
Witam,
Z racji, że można tutaj napisać o wszystkim jak zauważyłam, to napiszę.
Mam 16 lat, wydaje się, że nie mam poważnych problemów, a jednak. Dla mnie są one poważne i nie daję sobie z nimi rady. Mieszkam z siostrą, która jest w ciązy, jej chłopakiem i babcią. Rodzice po rozwodzie, mama w Niemczech, z tatą znowu mam kontakt po 4 latach, przez które chyba bałam sie mamy, ale teraz, gdy wyjeżdża na dłużej zdałam obie sprawę, że go potrzebuje. Mama niestety dowiedziała się o tym i nie mam z nią kontaktu. Tak wiem, powinna akceptować moją potrzebę posiadania ojca, ale to nie takie proste. Wiele osób z mojego otoczenia zauważyło, że po rozwodzie bardzo się zmieniła, Potrafi w jednej chwili krzyczeć na mnie, mówić, że wszyscy jej powtarzają jakie to ona ma puste dzieci, za chwilę pytać co u mnie słychać jak gdyby nigdy nic, przytulać i płakać. Uważa, że powinnyśmy (ja i moja 19 letnia siostra) pomagać jej przy podziale majątku, nie wiem, może mam odkładać pieniądze z alimentów? Brak kontaktu z tatą jest dla niej pomocą? Do końca nie wiem o co jej chodzi.
Jeśli o tatę chodzi, kontakt z nim jest całkiem ok, zdarza się różnie, bo 4 lata to dość dużo, ale opiekuje się mną, jeździ do lekarzy. Niestety rodziców zabrakło akurat w czasie dorastania, pierwszych problemów, miłości itd (mama zaczęła wyjeżdżać zaraz po tym jak wyprowadził się ojciec), kiedy jestem obojętnie z którym czuję niechęć, odrazę. Kiedy chcą mnie przytulić jest mi niedobrze, mam ochotę zwymiotować. Dlaczego, przecież to moi rodzice? Może ich nieobecność ma na to wpływ?
Jeśli chodzi o siostrę, chociaż 3 lata starsza jest dla mnie troche jak matka. Jak to z siostrą, też różnie bywa, ale jest moją siostrą, mamą i najlepszym przyjacielem, do tego jest w ciąży, to trochę dużo jak na jedną osobę, więc ją rozumiem. Mam znajomych, przyjaciół, jednak nikt niestety mnie nie rozumie do końca. Nie umiem rozmawiać o tym co mnie boli, co mi nie pasuje, jestem z tych zamkniętych, z tych nigdy nie wiedzących co zrobić, to bardzo wielki problem.
Następnym problemem jest miłość, to może być śmieszne, ale ta pierwsza kiedyś przychodzi i bardzo boli, bo zazwyczaj nie trwa do końca życia. Miałam chłopaka, kolega mojej siostry, 3 lata starszy, mimo wszystko kochałam go, szkoda, że zdaję sobie z tego sprawę dopiero teraz. Bo zerwalam z nim przed nowym rokiem, przed studniówką. Nie wiem czemu, bardzo żałuję, ale to nic nie zmienia. Jestem pewna, że gdyby był, te problemy miały by troche inne znaczenie, nie bylabym z nimi sama. Wiem, jestem młoda, całe życie przede mną, nie ostatni, ale pierwszy i to naprawdę boli.
Problem któryś z kolei: szkoła, kończę gimnazjum, muszę iść dalej. Rozważam liceum plastyczne, jestem z tych utalentowanych, ale mam spory kawałek do niego, dojazdy, ale także zero znajomych w okolicy to troche problem, po tym liceum będę miala zawód plastyka. Do zwykłego liceum tylko 3 lata, a nie 4, zwykłe przedmioty, bliżej i znajomi + muszę iśc na studia. Jestem bardzo problematyczna, robię problem z niczego, dlatego moje życie choć tak krótkie, niestety trudne i skomplikowane.
Jeśli chodzi o sprawy duchowe, nie lubię chodzić do koćiola, nudzę się w nim i zaraz zaczynam myśleć o innych rzeczach. Traktuję Boga, do którego się modlę jak złotą rybkę, bo modlę się do niego tylko wtedy kiedy czegoś potrzebuję. Wiem, że on istnieje, wiem, że jest, ale odwrócilam sie od Niego i nie potrafię wrócić. Wiem, że jest, bo prosilam Go przez bardzo długi czas o konkretny znak, nie ważne jaki, ale wiem, że Bóg naprawdę ma na nas oko.
Nie jestem z tych dobrych, kiedy mam problem sięgam po "używki" mam nadzieję, że pomogą, ale one mnie tylko psuja i dobrze o tym wiem. Możecie myśleć co chcecie, nie oczekuję odpowiedzi ani porady, chociaż to by było miłe.
Ulżyło mi i to chyba chodziło. (góry przepraszam za błędy itp.)
Pozdrawiam N.
|
|