Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2013-04-10 13:10
Pierwsza odrobina szczęścia, to uwierzyć, że Bóg nie może Ciebie nienawidzić. Istniejesz tylko dlatego, że Bóg Cię kocha. To Ty w tej chwili nienawidzisz Boga, a to chyba pewna różnica? Nienawidzisz Boga i dlatego nie wierzysz, że On cały czas na Ciebie czeka ze swoimi darami. Może też nienawidzisz siebie i stąd taka ocena?
Druga odrobina szczęścia, to uwierzyć, że Bóg nie zsyła żadnego nieszczęścia. W linku, który Ci podałam możesz przeczytać jak to było. Bóg dał tylko to co dobre. Szatan zaproponował co innego i daliśmy się podejść reklamie. Kupiliśmy w ciemno. Miało być super. A jest jak jest. To tak, jakbyś miał do żony pretensje że zmarnowałeś duże pieniądze na coś kupionego samodzielnie, dobrowolnie, bez wiedzy żony. A jej wina polega na tym, że Cię wysłała po kilo cukru. No człowieku, pomyśl. Spapraliśmy Panu Bogu robotę i Jego za to winimy? No proszę Cię...
Nie wiem na czym polega Twoje nieszczęście, to konkretne, więc trudno tutaj cokolwiek poradzić. Nawet nie wiem czy to fizyczne cierpienie, czy psychiczne. Może jesteś chory na raka, a może dziewczyna odeszła. Są cierpienia, które z czasem same mijają, trzeba jedynie cierpliwości. Są cierpienia, które można jedynie wyciszać, leczyć, ale będą trwać. Wtedy tej odrobiny szczęścia trzeba szukać w innym wymiarze, na innej płaszczyźnie. Są cierpienia, z których się wyrasta. Nie wiem o co chodzi, więc nie może być żadnej konkretnej propozycji. Ale ja też kiedyś - jako małolata - uważałam, że nie ma po co żyć i już nigdy nic dobrego mnie nie spotka w życiu. A teraz życie coraz bardziej mi się podoba i wiem, że trochę żal będzie to zostawić, choć gdzie indziej czeka coś lepszego. Trzeba tylko znaleźć swoje miejsce w świecie. Trzeba szukać tego co dobre, a nie pielęgnować w sobie tego, co złe. Jeśli pozostaniesz z Bogiem, to zaznasz nie tyle odrobinkę szczęścia, co ogromne szczęście już na zawsze. Wtedy to dzisiejsze cierpienie nie będzie takie ważne.
Wiesz, to ludzkie szczęście to czasem jest bardzo dziwne. Na przykład cały świat się wali, obiektywnie "powinieneś" założyć sznur na szyję, a wystarczy, że dziewczyna pokocha Cię naprawdę, i świat zaczyna wyglądać inaczej. Każde cierpienie jest mniejsze, mniej ważne. A co ona takiego konkretnego zrobiła? Niby nic. Weszła w Twoje życie z miłością. Oczywiście możesz to mieć gdzieś, i wtedy nic to w Twoim życiu nie zmieni.
Dokładnie tak samo jest z Bogiem. Może Ci się wydaje, że skoro nie dał o co prosiłeś: nie uleczył, nie dał pieniędzy na jedzenie, to znaczy że nie chce dać nic. A to tak jak z dziewczyną. On wchodzi w Twoje życie ze swoją miłością, a nie forsą. Świat z Nim wygląda zupełnie inaczej. Jego obecność daje taką radość i taką siłę, że może zmienić Twój walący się świat. Oczywiście i to możesz mieć gdzieś, i wtedy nic się w Twoim życiu nie zmieni. Twój wybór.
A że do końca życia jakieś cierpienie w życiu każdego człowieka będzie - to fakt. Nie mam zamiaru kłamać "dla dobra sprawy". To co widzimy, czujemy obok - to nie jest ten Boży świat, którym On nas obdarował na początku. To jest świat zepsuty przez człowieka. Powiedzieliśmy kiedyś Bogu: "A my właśnie chcemy tak i się nie wtrącaj". No i jest tak, jak chcieliśmy. I diabeł się cieszy. Bóg mógł powiedzieć: no to nie będę się wtrącał i już żadnego szczęścia by nie było. A tymczasem Jezus poświęcił dla mnie i Ciebie swoje życie. Warto czasem o tym pomyśleć, gdy nam się wydaje, że nikt nas nie kocha.
|
|