logo
Wtorek, 07 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: Beata (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2013-04-30 09:00

Nie żyłam zgodnie z wolą Bożą. Wychowana przez ateistów, dla których czystość przedmałżeńska to jakieś dziwne i nieznane słowa, od małego słyszałam tylko tyle, że mam się zabezpieczać. Nie otrzymałam w dzieciństwie miłości rodziców, walczę o ich akceptację nawet w dorosłym życiu. Do sakramentów przystępowałam "bo tak wypada", bo babcia chciała, bym poszła do komunii i przystąpiła do bierzmowania, jednak nikt nie dbał o moje religijne wychowanie, bo i kto? Dziadkowie po rozwodzie, z którymi mieszkałam większą część życia? Moja edukacja religijna opierała się na lekcjach religii, na których katechetki i księża głównie kazali uczyć się na pamięć grzechów i innych formułek, nie wyjaśniając ich; w domu słyszałam tylko, że trzeba zmawiać "wieczny odpoczynek" za zmarłych. Bóg-Ojciec, Jezus- Odkupiciel- to były tylko słowa, puste, abstrakcyjne. Gdy w wieku nastoletnim na wiele lat przestałam chodzić do Kościoła usłyszałam tylko " Twoja decyzja, okej". Moi weekendowi rodzice wkładali mi wciąż do głowy, że religia to opium dla mas, Kościół jest be, księża to pedofile i złodzieje, etc. Nigdy nie należałam do Oazy, moje modlitwy ograniczały się do "odklepania" Zdrowaś Maryjo, bo tak wypada ( babcia), przy jednoczesnym " nie wierz w te bzdury" (rodzice). Nikt nie mówił mi o Bożym Miłosierdziu, katechetki na religii straszyły piekłem za kłamanie rodzicom i nie zjedzenie owsianki. Zrobiłam w życiu całą masę złych rzeczy, by w końcu ostatecznie upaść i się podnieść. Wydawało mi się, że odkryłam Boga. Zaczęłam się modlić, chodzić na Mszę, czytać Pismo. Nagle moje życie wydało mi się dużo radośniejsze, bo miałam poczucie, że Bóg mnie kocha, jestem jego dzieckiem, umiłowanym dzieckiem. Im więcej jednak czasu mija tym bardziej czuję, że to wszystko na nic. Nie mam zakodowanego nawyku modlenia się- rano wstaję, piję kawę i dopiero w autobusie przypominam sobie, że gdzieśtam jest Pan i czeka. Są Msze, na których uczestniczę aktywnie, ale są i takie, które mnie po prostu nudzą. Staram się powiększać swoją wiedzę religijną, ale wciąż jest tyle rzeczy, których nie wiem... Na forum widzę, że dla młodych mężczyzn ich przyszła zona winna przede wszystkim być dziewicą, a ja przestałam nią być 9 lat temu. Mam znajomych z grupy doszpasterskiej, jednocześnie moim najlepszym przyjacielem jest gej, którego znam od wielu lat i kocham jak brata. Patrząc na ludzi gorliwie wierzących czuję złą zazdrość, bo mnie tak nie wychowano, bo odkrywam to, co dla nich jest pewnikiem, czymś normalnym. Jak mam iść za Jezusem, którego chyba wciąż nie rozumiem? Nie doświadczam żadnego wzruszenia podczas Eucharystii, przyjmuję ją rozumem- to jest pokarm dla duszy, tak? Cała moja wiara opiera się na rozumie- jest Bóg, jest naszym Ojcem a Chrystus umarł za nas na krzyżu. Wiem to, ale chyba wciąż nie rozumiem, nie wzrusza mnie to, nie potrafię się np. smucić w Wielki Piątek. Prosiłam Chrystusa, by zamieszkał w moim sercu i pomógł mi wyplenić z niego zło, a jednak grzeszę nieustannie w różnych aspektach. Wiecie dlaczego? Z przyzwyczajenia. Nie widzę moralnej winy w tak wielu grzesznych rzeczach- na przykłam w drobnym kłamstwie. Dlaczego Bóg nie pozwolił mi się odkryć wcześniej, nim zrobiłam tyle złego? Dlaczego wciąż grzeszę? Jestem chyba już tym zmęczona, bo nie czuję się kochanym dzieckiem Bożym tylko kimś skazanym na porażkę. Jak to Bóg kocha nas wszystkich, skoro wokół mnie wierzących jest jak na lekarstwo, skoro sama muszę go mozolnie odkrywać? Jak mam nie popełniać zła skoro wychowano mnie tak a nie inaczej i tak ciężko mi rozróżnić co jest dobre a co nie? Brakuje mi gorliwości w modlitwie, brakuje mi zrozumienia Boga, brakuje mi samego Boga w moim życiu. Co z tego, ze zmawiam koronkę, skoro ja NIE CZUJĘ wewnętrznie, że on naprawdę za nas cierpiał? Czuję się przegrana, zupełnie przegrana i nie wiem, po co wszystko, po co ta modlitwa. Podobno Bóg potrafi przemieć zło w dobro- i okej, bujna przeszłość pozwala mi nie oceniać ludzi, ale jakie mam szanse na szczęśliwe małżeństwo? Mam kogoś i jestem szczęśliwa, w planach jest ślub, są dzieci- cała gromadka. Przyznałam się do wszystkiego mojemu lubemu, zna całą moją przeszłość. Jestem pierwszą kobietą w życiu tego człowieka, przede mną nie był nawet na rance. Nie potępia mnie, choć nieco uderzył go fakt, ilu miałam wcześniej, ale docenia to, że wyrwałam się z bagna. Ja sama jednak nie czuję się go godna, bo on jest nieskalany, czysty, ma takie dobre i wrażliwe serce, tymczasem ja czuję się zbrukana, zła. Tak samo odczuwam relację z Bogiem. Zagubiłam się już sama w sobie i chyba tracę wiarę. A wiara była tym, co trzymało mnie jeszcze w stanie względnego szczęścia.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: B. (---.pl)
Data:   2013-04-30 10:19

"nie potrafię się np. smucić w Wielki Piątek."
"NIE CZUJĘ wewnętrznie, że on naprawdę za nas cierpiał?"
Odpraw Drogę Krzyżową (to nabożeństwo). Sama, Będziesz zmuszona poszukać w Ewangeliach (w Piśmie Świętym, sa tam cztery Ewangelie) opisu męki i śmierci Pana Jezusa.
Oczywiście w kościele ze wszystkimi też, ale chodzi o Twoje poszukanie i odkrycie, co znaczą kolejne stacje Drogi Krzyżowej.

Twój post jest wspaniały. Jest szczególnym świadectwem dla tych, którzy twierdzą "trzeba dziecku pozwolić wybrać samemu gdy dorośnie".

Jesteś w sytuacji pierwszych chrześcijan. Oni też nie znali w dzieciństwie Chrystusa, byli albo żydami albo poganami. A poganie mieli przeróżne ohydne zwyczaje. Powędrował do nich Paweł Apostoł, zaniósł im Dobrą Nowinę, ustanowił przełożonych w poszczególnych miastach dzisiejszej Turcji, Malty, itd. I dorośli poganie po raz pierwszy w życiu zachwycili się nauką Jezusa, tak czystą i różną od barbarzyństw, w których żyli dotąd (np. nierząd sakralny, ofiary z ludzi dla bożków). Oniemieli gdy usłyszeli, że Jezus zmartwychwstał i że oni też zmartwychwstaną, chłonęli prawdy o tym jak trzeba żyć, żeby po śmierci być w niebie z Jezusem. To była radość przeogronma dla nich i sczęście, odkrywanie ziemi nieznanej, nadzieja. Takiej radości pierwszych chrześcijan i Tobie Beato życzę :)

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: kolor (---.play-internet.pl)
Data:   2013-04-30 10:26

Szczęściaro,
Jesteś jedyną owieczką, którą Dobry Pasterz poszedł szukać i znalazł. Jestem w stadku tych 99-ciu, które zostawił żeby Cię odnaleźć. Jesteś tą jedyną drachmą znalezioną ku wielkiej radości, ja w woreczku z pozostałymi ośmioma drachmami nikogo nie cieszę. Tobie Ojciec wyprawił imprezę, bo wróciła Córka Marnotrawna, ja nie dostałem nawet koźlęcia. (Św. Łukasz 15, 1-32)
Radość w Niebie jest większa z jednego nawróconego grzesznika, niż z całej rzeszy lichych wiernych. Raduj się Beatko z łaski, jakiej dostąpiłaś, bo lepiej późno niż wcale. Dostałaś nowe życie, nie oglądaj się wstecz i nie rozpamiętuj co było złe. Po dobrej spowiedzi sam Pan Bóg puszcza wszystko w niepamięć. Nie stawiaj się ponad Nim.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: Maggy (---.play-internet.pl)
Data:   2013-04-30 11:06

Normalka. Normalny stan człowieka, który był daleko od Boga, a teraz Go zaczyna odkrywać. Wszystko z Tobą w porządku, naprawdę. Teraz potrzeba Ci wiele ale to wiele cierpliwości aż w końcu dostaniesz łaskę tego odczuwania, wzruszania się obecnością Bożą. Ale to nie najważniejsze. Najważniejsze w wierze to wypełniać wolę Boga i żebyśmy nie chodzili w ciemno to Bóg dał nam Dekalog czyli dziesięć przykazań miłości. Jak będziesz się starała je wypełniać to będzie dobrze. Nie zawsze się uda ale trzeba nieustannie walczyć o dobro. Do końca życia. Masz zranione serce swoim grzechem i cudzym też (np. Twoich rodziców) więc to serce nie może poczuć i wzruszać się tak jakby było zdrowe bo nie jest. Przed Tobą droga do przebaczenia sobie i pojednania się z samą sobą, pogodzenia się z samą sobą, pogodzenia się ze swoją przeszłością, a to chyba najtrudniejsze zadanie dla człowieka na drodze nawrócenia. Jeśli żałujesz szczerze i mocno postanawiasz się poprawić to w Sakramencie Pokuty i Pojednania Bóg Ci powie, że Ci przebaczył ale Ty też musisz to kiedyś zrobić. Bóg Cię kocha i patrzy na Twoje serce, które chce dobrze i które już pomału się na Niego otwiera. To Jego największa radość, największa. Bo On chce być Twoim Dobrym Ojcem, Dobrym Pasterzem. Chce Cię prowadzić bo wie, że z Nim nic Ci się złego stać nie może, że z Nim możesz być szczęśliwa, że tylko On może zaprowadzić Cię do celu czyli do Nieba. Zacznij być dobra i łagodna dla siebie tak jak Bóg. Pomyśl gdybyś Ty tak była matką dziecka, które kiedyś robiło sobie krzywdę, a teraz zapukało do Ciebie wołało i miłość. Odrzuciłabyś? No, właśnie. Byłabyś najbardziej szczęśliwą osobą na świecie. Dokładnie tak samo Bóg, którego nie czujesz ale On jest. Wzruszenia jeszcze przed Tobą. Póki co trwaj w dobrym. Jak upadniesz to wstawaj do razu. Nie jesteś Bogiem więc upadki masz wpisane w swoją ludzką naturę. Natura ludzka jest słaba i tylko z Bożą pomocą jesteśmy jakoś w stanie tą naturę słabą umacniać. Im dalej od Boga tym mniej sił żeby trwać w dobrym. Im bliżej Niego tym tych łask jest więcej. Trzeba dużo zaparcia się siebie żeby Ducha Bożego było w nas jak najwięcej. Każdy ale to każdy człowiek na tym świecie jest grzesznikiem tak więc w niczym się nie wyróżniasz ;) To znaczy nie. Wyróżniasz się .Chcesz być blisko Boga, chcesz się z Nim zaprzyjaźnić, a nie wszyscy grzesznicy tego chcą więc już w tym jesteś lepsza ;) Jesteś w idealnym miejscu swojego życia, wiesz ? Chyba lepszego już mieć nie będziesz. Idealne to znaczy masz świadomość tego, że jesteś bardzo, bardzo słaba, że jesteś marnym pyłkiem, który chce dobrze ale to "dobrze" nie zawsze się udaje. Idealne miejsce bo im więcej pokory w nas tym więcej miejsca dla samego Boga. Świadomość, żem marny człek, że sam z siebie nic nie potrafię to tak naprawdę Twoje zwycięstwo. Bo nic dobrego nie jesteś w stanie zrobić bez mocy Boga. Tylko dzięki Jego łasce i Twojej dobrej woli coś Ci się w życiu dobrego jednak udaje zrobić. Bogu dziękuj, że jesteś w takim miejscu swojego życia. To wielka łaska i idź za nią, idź za tymi dobrymi pragnieniami. Nie poddawaj się, módl się ile możesz, spotykaj się z Bogiem w Sakramentach (Eucharystia, Sakrament Pokuty i Pojedania), klęknij czasem a najlepiej jak tylko możesz przed Najświętszym Sakramentem. Bóg Cię nie zawiedzie.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: Justyna (---.informel.com.pl)
Data:   2013-04-30 11:11

Tak bardzo się ucieszyłam gdy przeczytałam Twój wpis... Widać w nim jak bardzo walczysz o poczucie obecności Boga w Twoim życiu. Bo to, że On jest, to nie ulega wątpliwości, tylko chodzi o to nasze POCZUCIE Jego obecności.
Wydaję mi się, że nie jesteś w tym odosobniona. Pomimo że, wychowywana byłam od dziecka w rodzinie katolickiej też miałam z tym problem. Szczególnie w tym okresie życia kiedy przechodziłam od wiary przekazanej przez rodziców, a więc niejako wyuczonej, nabytej do wiary osobistej, dobrowolnej, mojej.
Mi pomogły bardzo Adoracje Najświętszego Sakramentu. Wchodziłam do świątyni choćby na krótką chwilę i zwracałam się do Jezusa, ale tak naprawdę z głębi siebie: "Jezu, wierzę, że jesteś tu obecny. Oddaję Ci całe moje życie: serce, ciało, umysł i duszę, wszystko co posiadam i czym jestem. Przygarnij mnie całą do siebie, przemieniaj mnie, pozwól mi odczuć swoją Miłość". Tak samo przed przyjęciem Ciała Chrystusa. Zaowocowało. Bardzo.
Co do grzechów to jest to wpisane w naturę ludzką, ważne jest to, by się ciągle nawracać. Ciągle - bez zniechęcenia, bez rezygnacji. Ja też mam mnóstwo grzechów, zwłaszcza tych małych, lekkich, każdy ma. Trzeba się z tym niejako pogodzić i zanieść to Jemu. Bóg jest miłosierny ZAWSZE kiedy Go o to szczerze prosisz. Przebaczył Ci wszystkie wyznane grzechy, wszystkie te nieczystości, tego już nie ma w Jego oczach.
Ale oprócz tego, że odpuszcza grzechy to ma też moc leczenia naszych zranień, ma moc UZDRAWIANIA. Dlatego masz szansę na szczęśliwe, piękne małżeństwo,pomimo tego, co było i pomimo tego jak Ty to oceniasz. Tylko zwróć się z tym do Niego i buduj ten związek zgodnie z Jego Wolą.
Przeczytałam kiedyś, że najpiękniejsza, najbardziej szczera modlitwa to świadomość, że Bóg jest. Ja też nie padam na kolana zaraz po przebudzeniu, ale mam podobnie jak Ty, wiem, że "Pan jest i czeka". I wtedy mówię do Niego: "Dzień dobry, Panie Boże. Dziękuję Ci, że dałeś mi kolejny dzień życia. Bardzo proszę pobłogosław ten dzień mi, wszystkim tym, których kocham, których znam i których spotkam dzisiaj na swojej drodze. Daj mi siłę, bym pełniła we wszystkim Twoją wolę." Bardzo osobista, szczera modlitwa. Zresztą w ciągu dnia też wielokrotnie się zwracam w myślach do Boga z różnymi sprawami,zupełnie tak jak do osoby. I dzięki temu, i dzięki Sakramentom Św. poznałam Boga Żywego. I nie potrafię już bez Niego żyć. I Tobie też serdecznie tego życzę, pomodlę się w Twojej intencji.
Jeszcze raz to powtórzę: bardzo się cieszę, że pomimo niesprzyjających warunków rodzinnych, społecznych itd. odkrywasz Boga.
Chrystus przyszedł "powołać nie sprawiedliwych, ale grzeszników". Pamiętaj o tym ZAWSZE:)

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: Michał (---.range109-150.btcentralplus.com)
Data:   2013-04-30 12:07

Po pierwsze od początku Twego listu było jasne, że piszesz go bo spotkałaś kogoś z kim masz nadzieję być na cale życie i że jest to człowiek wierzący. To jeszcze nie wiara, moja droga, tylko dobra podstawa do budowania wspólnego życia, o ile będzie. Po drugie nie ma godnych, niegodnych w Kościele. Wszyscy jesteśmy takimi samymi grzesznikami. Ta prawda jeszcze do Ciebie nie dotarła. Grzech ciężki jest grzechem śmiertelnym, każdemu zdarzyło się go popełnić jak myślę, bo inaczej nie potrzebowałby zbawienia. A jeśli ktoś jest martwy, to jest martwy raz, nie 55 razy. "Ja jestem martwy bardziej od ciebie, a Kowalski jest znacznie bardziej martwy od nas obojga", co nie zmienia faktu, że wszyscy jesteśmy martwi, a Ty wierzysz w zabobony.
Dobrze, zetknęłaś się z osobą wierzącą i to zrobiło na Tobie takie wrażenie, że postanowiłaś się podzielić swoimi odczuciami. Miłe, bo tak właśnie przekazuje się wiarę - przez spotykanie ludzi wierzących. Ale to nie zwalnia nas od samodzielnych poszukiwań. Środowisko czasem ułatwia, czasem przeszkadza w tych poszukiwaniach i nie wiadomo do końca które ułatwia, a które przeszkadza. Nie ma czegoś takiego, że ktoś w odpowiednim środowisku automatycznie staje się wierzącym i zwalnia go to od wszelkiego wysiłku. W Caritas in veritate Papież wyraźnie mówi, że tej sprawy, tzw. postęp, czy dorobek cywilizacyjny nie dotyczy. Każde pokolenie, każdy człowiek musi samodzielnie od nowa podjąć poszukiwania i opowiedzieć się za, lub przeciw Jezusowi. Nikt nie jest zwolniony z tego wysiłku, nikt nikogo w nim nie zastąpi. Jeśli go nie podejmiesz, odwrócisz się od Boga i dobrowolnie skażesz się na piekło. Ale to nie jest gdzieś poza Tobą, tylko w Tobie. Jesteś na dobrej drodze by spotkać Jezusa, ale choć wiara jest łaską daną każdemu, to im więcej potu w to włożysz, tym większy efekt będzie. Bóg nagradza wysiłki, nie efekty.
Jeszcze jeden zabobon, z którym pora się rozstać: Bóg bynajmniej się przed Tobą nie ukrywał i nie ukrywa, on JEST przez cały czas, tak jak powietrze, którym oddychasz. Czy to jego wina, że dopiero teraz zauważyłaś, że dusisz się w smogu i zapragnęłaś wyjść na świeże powietrze? Boga nie trzeba jakoś specjalnie szukać, wystarczy się otworzyć na jego obecność. Tyle, że my jesteśmy otwarci raczej na wszystkie inne sprawy, więc nie bardzo jest w nas miejsce dla Boga, no może poza tym jednym, tajemnym, którego nie da się zapełnić czymkolwiek innym, i które właśnie odkryłaś.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: tomaszp (---.opera-mini.net)
Data:   2013-04-30 14:02

Nie obwiniaj Boga za błędy rodziców. Mają wolną wolę i tak wybrali a nie inaczej. Jeśli czujesz jakieś braki no nad nimi pracuj. A nawyki trzeba w sobie kształtować samemu.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: Beata (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2013-04-30 16:25

Michale, jestem szczerze zdumiona Twoim postem. Najpierw się nawróciłam, potem poznałam lubego. To człowiek z zasadami, seks po ślubie... i zarazem człowiek niewierzący. Albo inaczej- mocno poszukujący, ale modlę się codziennie za jego nawrócenie.
Po prostu wracałam kiedyś wieczorem do domu i nagle mnie uderzyło moje własne życie. Zaczęłam robić coś, czego nie robiłam od dawna- modlić się. Obiecałam Bogu, że jak wyciągnie mnie z bagna to ja mu się ofiaruję, tylko niech mi pomoże, bo ja sobie sama nie poradzę. Po powrocie do domu zaczęłam płakać jak dziecko. Zaczęłam chodzić na Mszę i czułam tam jego obecność. Potem Pan postawił na mojej drodze cudownego człowieka, który, choć sam nie wierzy to jednak cieszy się, że coś pomogło mi się zmienić. Przez pierwsze miesiące było dobrze- radość z czytania Pisma, radość z modlitwy, częsta spowiedź. Gdy zaczęłam chodzić na spotkania duszpasterskie i zobaczyłam ludzi prawdziwie wierzących, żyjących tak całe życie... uderzyło mnie, ilu rzeczy ja jeszcze nie wiem. Dopiero od trzech miesięcy nie jem mięsa w piątki. Nie wiedziałam, że nie można, naprawdę, choć ... no właśnie, dla Was to coś oczywistego. Takich niuansów jest mnóstwo. Moje grzechy z przeszłości wyznałam zaraz po nawróceniu, albo raczej- uwierzeniu, a jednak to wszystko wciąż do mnie wraca. Problem w tym, że ja nie czuję się dzieckiem Bożym, nie czuję, że On mnie kocha, choć jednocześnie wierzę w Jego istnienie. Nie czuję się godna by nazywać się katoliczką. Poszukuję Boga codziennie, mówię do niego jak do przyjaciela- gdy jest mi dobrze i gdy jest mi źle, proszę o pomoc w rozwiązaniu problemów i dziękuję za wszystko, co dobre. Wciąż jednak czuję się taka brudna i niegodna, nic nie warta. Na początku szło mi dużo, dużo lepiej, dziś jest mi trudno wydobyć z siebie coś poza tą dziesiątką różańca (biorę udział w duchowej adopcji) i krótkiej "rozmowy" przez snem. Gdy próbuję rozmawiać na tematy religijne z ludźmi gorliwie wierzącymi to spotykam się z "jak możesz tego nie wiedzieć, co z Ciebie za katoliczka?" a mi tak bardzo brakuje rozmowy. Nie wiem na przykład co zrobić ze znajomościami typu przyjaciel- gej, który nie neguje mojej wiary w żaden sposób a nawet podoba mu się to, że coś mi daje szczęście. Bo początkowo czułam, że tylko wiara mi pomoże, tylko Bóg może mi pomóc, tymczasem od jakiegoś czasu nie czuję już tak bardzo Jego obecności.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: malutka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-04-30 17:15

Beato, ciesz się, że odkryłaś Boga w swoim życiu i masz świadomość popełnionego kiedyś zła, że nie chcesz już tak żyć. Twoja wypowiedź jest bardzo szczera. Piszesz, że czujesz się brudna i niegodna Boga. On Ci wybaczył Twoje zło i teraz możesz żyć od nowa, w czystości, nie popełniać tych grzechów co kiedyś. Zostaw za sobą przeszłość i wybacz też sobie to, co było złe w Twoim życiu, czego się wstydzisz.
Myślę, że wiara nie polega na tym, ile się wie, że Ty czegoś nie wiesz, a inni już tak. Dla mnie wiara jest relacją z Bogiem i bardziej przemawiają do mnie uczynki miłości nasze i innych ludzi, postawa człowieka niż sama wiedza na dany temat. Ciągle się czegoś uczymy, a Ty poszukujesz ciągle Boga i to jest normalne, że czegoś nie wiesz, bo zostałaś tak wychowana.
Często też nie czuję, że Bóg mnie kocha, że jestem Jego dzieckiem, więc wiem, co czujesz. To wynika chyba ze zranień, jakich doznaliśmy w życiu, gdy nie umiemy sobie z czymś poradzić i mamy Jego niewłaściwy obraz. Może nie czułaś się kochana przez rodziców, nie potrafisz wybaczyć sobie własnych grzechów i myślisz, że Bóg też Ciebie tak postrzega? Módl się do Niego dalej jak do swojego Przyjaciela, rozmawiaj z Nim i staraj się wytrwać w dobrym.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: Michał (---.range109-150.btcentralplus.com)
Data:   2013-04-30 18:39

Po prostu czytaj Pismo Święte, Nowy Testament i módl się. Reszta to są szczegóły. Tu gdzie jestem w Anglii, np. nie klęka się przed przyjęciem Komunii, a w Polsce to jest oczywiste. Nie ma tu czegoś takiego jak niejedzenie mięsa w piątek. Post jest realizowany inaczej. Chrześcijaństwo, to nie są takie, czy inne przepisy, tylko relacja. Osobista relacja z Jezusem. Spotkaj Go (w modlitwie) i pogłębiaj relację. Pogłębianie relacji polega na pogłębianiu znajomości. Jezus jest Słowem Bożym, więc to najprostszy sposób spotkania, z ludźmi pogłębiamy relacje raczej w inny sposób. Braki w wiedzy religijnej, są najmniej istotne, to najłatwiej uzupełnić. Poznanie Boga jest prawdziwym wyzwaniem. To nie działa w ten sposób, że religioznawcy, albo teolodzy są najbardziej wierzącymi ludźmi.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: AsiaBB (---.31.1.57.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2013-04-30 21:14

Ale miałam zły dzień. Utrata pracy, podnieśli mi czynsz, a tu radość na koniec, bo mamy nową chrześcijankę. Nieważne, że czujesz się zbrukana i zła. Nie jesteś taka, nikt, kto ma w sercu choćby najmniejsze pragnienie przyjęcia Chrystusa, nie jest. Taka jest Jego moc. Chwała Panu za ciebie.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: Ewa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-04-30 21:32

A może wybierz się na jakieś rekolekcje, np. ignacjańskie? Możesz jechać np. do jezuitów lub salwatorianów. "Fundament" trwa 6 dni i jest bardzo piękny. Na pewno pomoże Ci w pogłębieniu osobistej relacji z Jezusem. Byłam, więc mówię z własnego doświadczenia.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: Beata (78.9.6.---)
Data:   2013-04-30 22:59

Ewo, przyznam, że gdybym jechała na rekolekcje to właśnie ignacjańskie. Chodzę na Mszę do jezuitów, bo mam całkiem blisko, no i mają cudowne kazania, których aż chce się słuchać. Na spotkaniu duszpasterskim był kilkukrotnie poruszany temat samej medytacji ignacjańskiej i myślałam nad tym, ale najpierw muszę uporządkować swoje życie wewnętrzne, by móc się należycie skupić.

Brak wiedzy przeszkadza mi o tyle, że popełniam masę czynów niekoniecznie dobrych... i nawet nie wiem, że robię źle. A spowiednicy mają odmienne zdanie na różne tematy. Mój ulubiony ojciec ( jezuita) na przykład mówi, że kobieta rodząca ma prawo wziąć znieczulenie, bo "po to człowiek wymyślił medycynę na chwałę Pana", inni zaś widzą w tym zło moralne. Staram się kształtować sumienie, ale w tych kwestiach spornych typu owo znieczulenie przy porodzie, możliwość pracy zawodowej gdy już będę małżonką itp nie wiem sama co myśleć, a sumienie milczy. Ciężko mi ustosunkować się do relacji z przyjacielem gejem- potępiam jego czyn, ale jego jako człowieka kocham, bo jest spokojnym i wrażliwym facetem.

Dziękuję jednak za słowa pełne otuchy. Być może mam zaburzony obraz Boga Ojca, bo rzeczywiście te moje relacje z rodzicami szwankowały i w tygodniu mieszkałam u dziadków, przez co czułam się strasznie taka... samotna, opuszczona. Tu chodzi o to, co już pisałam- ja ogarniam rozumem, że Bóg mnie kocha, że jestem tą jedyną owieczką, ale ciężko mi w to uwierzyć tak wewnętrznie. Nie będę się jednak poddawała- Bóg uratował mnie, wyciągnął z bagna, teraz pora przy nim zostać i podziękować. Życzę wszystkim udanego i rodzinnego weekendu majowego, by każdy mógł wypocząć psychicznie i nacieszyć się ciepłem rodzinnym.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: B. (---.pl)
Data:   2013-05-01 00:06

Kilkakrotnie napisałaś, że masz przyjaciela geja, np.:
"Nie wiem na przykład co zrobić ze znajomościami typu przyjaciel- gej"
"Ciężko mi ustosunkować się do relacji z przyjacielem gejem"
Jest to sprawa dla Ciebie ważna, dlatego przeczytaj może jeden z wątków na ten temat:
http://www.katolik.pl/forum/read.php?f=1&i=260911&t=260684
Znajdziesz tam wiele istotnych informacji na ten temat.
Pozdrawiam :)

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: M. (62.87.233.---)
Data:   2013-05-01 02:49

Po przeczytaniu Twoich postów wydaje mi się, że przede wszystkim potrzebujesz dużo cierpliwości. Spokojnie, nie od razu Kraków zbudowali :) Chciałabyś zdobyć natychmiast coś, o co trzeba się starać modlić i walczyć, i nie zrażać się nie powodzeniami. Nie Ty pierwsza nie ostania przechodzisz takie stany, wszyscy święci mieli podobnie. Przeczytaj sobie na przykład biografię św. matki Teresy z Kalkuty. Ona prawie całe życie przeszła, żyjąc poczuciu "ciemności" i "braku Boga". Poczytaj Dzienniczek św. siostry Faustyny.
Twoja niewiedzą też bym się nie przejmował. Skąd możesz wiedzieć o rzeczach, których do tej pory nie praktykowałaś? Czytaj Pismo Św. i Katechizm Kościoła Katolickiego. Stopniowo wszystkiego się dowiesz i poznasz rzeczy najważniejsze.
Poza tym w sieci jest mnóstwo stron z bardzo mądrymi i pouczającymi rekolekcjami, homiliami i kazaniami (polecam stronę http://www.langustanapalmie.pl/)

P.S.
Co do Twoich słów:
"Problem w tym, że ja nie czuję się dzieckiem Bożym, nie czuję, że On mnie kocha, choć jednocześnie wierzę w Jego istnienie. Nie czuję się godna by nazywać się katoliczką."
"Wciąż jednak czuję się taka brudna i niegodna, nic nie warta."

Przeczytaj sobie:
"Wtedy Paweł i Barnaba powiedzieli odważnie: «Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan: Ustanowiłem Cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi». Poganie słysząc to radowali się i wielbili słowo Pańskie, a wszyscy, przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli. Słowo Pańskie rozszerzało się po całym kraju." Dz 13, 46-49

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: kasia (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-05-01 20:37

Co do Rekolekcji Ignacjańskich, to polecam tym bardziej, im więcej zamętu odczuwasz w życiu. Pomagają poukładać relacje z Bogiem, z sobą i innymi. I niech Pan obdarzy Cię pokojem :)

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: wojtek (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-05-02 22:11

Bóg jest miłością. Bóg nie traktuje gorzej tych, którzy ciężko grzeszyli i nawrócili się. Wręcz przeciwnie. Czym cięższe grzechy tym mamy większe prawo do Jego miłosierdzia. Osoby, którym czym więcej zostało wybaczone, tym bardziej kochają Boga.
"Na to Jezus rzekł do niego: Szymonie, mam ci coś powiedzieć. On rzekł: Powiedz, Nauczycielu! Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował? Szymon odpowiedział: Sądzę, że ten, któremu więcej darował. On mu rzekł: Słusznie osądziłeś." (Łk 7, 40- 43)
Bóg również wynagradza wszystkich jednakowo niezależnie od tego, w którym momencie życia nawrócili się. Mówi o tym przypowieść o robotnikach w winnicy.
"Albowiem królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy. Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: "Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam". Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił. Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: "Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?" Odpowiedzieli mu: "Bo nas nikt nie najął". Rzekł im: "Idźcie i wy do winnicy!" A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: "Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych!" Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: "Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty". Na to odrzekł jednemu z nich: "Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje i odejdź! Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?" Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi" (Mt 20,1-16)

Tak więc nie masz się czego obawiać. W tej chwili szatan próbuje wprowadzić cię w kompleksy i tym samym odciągnąć cię od Boga. Bóg nie chowa się przed tobą. To ty, nisko się oceniając, sama od niego uciekasz w ciemność, a wiadomo kto tam czeka. Nie kochając samej siebie, nigdy nie pokochasz Boga. Musisz bardziej otworzyć się na Jezusa.
Moja rada to spokojny rozwój. Daj się zewangelizować. "Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa" (Rz 10,17). Każdy chrześcijanin musi się rozwijać. Jeśli przestanie to tak naprawdę się cofa. Możesz rozwijać się samodzielnie (Pismo Święte, KKK, katechezy, książki, filmy, radio chrześcijańskie itd.), ale zawsze lepiej jest wesprzeć się na jakimś ruchu działającym w Kościele tj. Światło-Życie, Odnowa w Duchu Świętym czy też Neokatechumenat. Wydaje mi się, że najbardziej odpowiedni dla ciebie będzie ten ostatni, ale to sama musisz rozeznać. Bóg wskaże ci najlepszą drogę. Zaangażuj się we wspólnocie i spróbuj wciągnąć w nią swojego chłopaka i przyjaciół. Łaska nawrócenia nie została ci ofiarowana bez powodu. Może właśnie twoim zadaniem jest nawrócenie twoich bliskich. Rekolekcje ignacjańskie również na pewno ci pomogą. Jednak zastanawiam się czy nie powinnaś z nimi poczekać, skoro - jak sama pisałaś - masz braki w podstawowej wiedzy. Najlepiej skontaktuj się z prowadzącymi takie rekolekcje, żeby wybrać najbardziej odpowiedni moment na uczestnictwo w nich, tak aby były one jak najbardziej owocne dla ciebie. Oczywiście najważniejsze abyś nigdy nie zaprzestawała modlitwy. Nawet a zwłaszcza jak opanuje cię oschłość. To wówczas najlepiej się rozwijamy.
Życzę powodzenia i ofiarowuję modlitwę

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: fj (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2013-05-03 00:54

Nie potrafisz się smucić - nie emocje się liczą. Chyba za bardzo na nich polegasz. One są albo ich nie ma. Podstawa to decyzja woli oparta na rozumie. A to u Ciebie jest.
Możesz pracować będąc żoną, znieczulenie przy porodzie też możesz. To nie są grzechy. Możesz sięgnąć do dzieł Jana Pawła II: Familiaris consortio, Mulieris dignitatem w ramach przygotowania do małżeństwa.
Bóg wie o wszystkich Twoich ograniczeniach, o Twojej dotychczasowej ścieżce. Nie ustawaj w drodze, ale też miej do siebie cierpliwość.

Nigdzie nie jest napisane, że Bóg zostawia 99 owiec/ludzi sprawiedliwych (a są tacy?). To jest błędna, alegoryzująca interpretacja tej przypowieści. Karykatura Boga z tego wychodzi. Tak to jest, jak się nie uwzględni gatunku literackiego i zasad interpretacji.

 Re: Dlaczego Bóg pozwolił mi na odkrycie siebie tak późno?
Autor: Ata (---.180.50.243.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2013-06-09 21:53

Jak się zastanowić, to są tacy co wcale Go nie odkrywają. To łaska. Jesteś szczęściarą.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: