Autor: emilka (---.sta.asta-net.com.pl)
Data: 2013-05-27 21:05
Nic nie ma sensu, nie miało. Jak żyć?
Gdy byłam młodszym dzieckiem (dzieckiem nadal jestem, chociaż większym , szerszym, troszkę mądrzejszym :) ) wierzyłam na zasadzie Aniołków, Nieba-> super miejsca, Piekła-> wielkiego ogniska, Czyśćca-> prysznica, pod który się wchodzi i jest w porządku, Jezuska, Pana Boga, który jest w Niebie, św. Mikołaja...
Po pewnym czasie to minęło, tak samo jak przekonanie, że teletubisie, czy muminki są i mają się świetnie gdzieś daleko...
Teraz jestem już większym dzieckiem i mam kryzys wiary, jej brak. Usilnie poszukuję Boga na wszelkie możliwe sposoby: w Biblii, w wystawionym Najświętszym Sakramencie, u Kierownika Duchowego, poprzez świadectwa i spotkania, na których są świadectwa itp. Nie korzystam z sakramentów, wcale lub świętokradzko. Cóż, trudno, bo to i tak jest "nieprawdziwe", więc co tam opłatek w tę czy w tę stronę.
Obecnie jestem agnostykiem (agnostyczką), ale bardziej w stronę ateizmu.
Jestem nieszczęśliwa. Czuję, gdzieś w głębi serca (mam jeszcze serce...), że potrzebuję Boga, ale w rozumie wiem, że to nie racjonalne. Często w kościele lub w w.w. sposobach szukania Boga dowiaduję się "nieprawdopodobnych" rzeczy i myślę sobie " "Jezu", jak dobrze że w to nie wierzę! ", "Dzięki Bogu, nie jestem ślepo przekonana o tych głupotach, jak inni..."
Nie wiem co robić, bo codziennie, przy każdej możliwej okazji (gdy wracam do domu, mijam kościół, patrząc na krzyż w domu, w szkole), po prostu zastanawiam się, czy robię słusznie.
A słusznie to znaczy, że będę przekonana na 105%, a nie jestem. Ale do ateizmu też jeszcze całkowicie nie. Jeszcze. Bo raczej idę w tym kierunku. Chociaż czuję potrzebę Boga....
Myślałam, że spowiedź generalna, około pół roku temu coś zmieniła, ale nie... jest ciężko.
Bardzo proszę o pomoc, z góry dziękuję.
|
|