logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Czy dla wyznawcy Lucyfera i Szatana jest nadzieja?
Autor: Jola (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-29 10:23

Czy dla wyznawcy Lucyfera i Szatana, który był kiedyś katolikiem jest jakakolwiek nadzieja? Jeśli jest to jaka?

 Re: Czy dla wyznawcy Lucyfera i Szatana jest nadzieja?
Autor: Mateusz (---.hybryda.net)
Data:   2013-06-29 15:25

Może być np. błogosławionym Kościoła Katolickiego jak Bartolo Longo.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bartolo_Longo

 Re: Czy dla wyznawcy Lucyfera i Szatana jest nadzieja?
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-06-29 15:57

Nawrócenie.

 Re: Czy dla wyznawcy Lucyfera i Szatana jest nadzieja?
Autor: Tomek (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-06-29 19:19

A jak to się robi (nawrócenie)? Jeśli ktoś chciał wyrżnąć księży. To dokąd pójść?

 Re: Czy dla wyznawcy Lucyfera i Szatana jest nadzieja?
Autor: Maggy (---.play-internet.pl)
Data:   2013-06-30 07:03

Zrobić rachunek sumienia, udać się do konfesjonału i tam w Sakramencie Pokuty i Pojednania przeprosić Boga za zło, którym zraniłeś Boga, siebie i innych i prosić Go o wybaczenie. I oczywiście nieustająca praca nad sobą i dbanie o relacje z Bogiem poprzez modlitwę i Sakramenty Święte (Eucharystia, Sakrament Pokuty i Pojednania).

 Re: Czy dla wyznawcy Lucyfera i Szatana jest nadzieja?
Autor: xc (---.158.216.98.pat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2013-06-30 08:11

Po pierwsze, to nawrócenie musi mieć charakter wewnętrzny. Ktoś musi być przekonany o tym, że jego dotychczasowy sposób myslenia, postrzegania świata, relacja z samym sobą i otoczeniem wymaga natychmiastowej, radykalnej i nieodwracalnej zmiany. Jest takie przekonanie, idziemy dalej. Nie ma go, nie ma o czym gadać. Przecież nikt nikogo tak naprawdę nie nawróci, nie zmusi, nie poustawia mu komórek mózgowych, nie naprawi sumienia. Może pomóc, może wskazać sposoby, może dać przykład i tak dalej ale nie jest mną samym.

Jeśli jest taki impuls wewnętrzny a nie wiadomo jak, to trzeba w otoczeniu poszukać kogoś pomocnego. W zasadzie każdy chrześcijanin ale nie każdy ma charyzmat, zdolności i dostateczne umiejętności. Warto poszukać duchowych zajmujących się "trudnymi" przypadkami, gromadzących wokół siebie ludzi z problemami tego typu, posiadających wiedzę i tzw. zdolności interpersonalne.


"Chciał wyrżnąć księży" co to znaczy? Pogadał, pobluzgał na "czarnych", powiedział kumplom przy piwie "trzeba byłoby tych nierobów w sutannach powywieszać na latarniach" czy też posunął się dalej? Podżegał do przestępstw? Organizował? Złamał prawo? Zrobił komuś krzywdę? Jeśli tak, to wypadałoby pogadać z adwokatem. Nawrócenie zakłada również rozliczenie przeszłości, bez tego się nie da. Także na płaszczyźnie cywilno i karno-prawnej.

Na marginesie: czytałem jakiś czas temu wywiad z pewnym człowiekiem. Pisarzem, który jakiś czas temu nawrócił się na islam. Zachwycał się nad samym sobą i światem nowiej wiary. Jaka to piękna, dobra, prawdziwa. Jak to tam się szanuje człowieka, brata w Bogu (ze szczególnym uwzględnieniem młodych chłopców), jaki to świat chrześcijański zepsuty, zgniły, zły, niemoralny. Jaki to on teraz szczęśliwy i spokojny. Wszystko ładnie, pięknie. Normalne zachwyty neofity, nic niezwykłego. Sęk w tym, że pan ów był jednym ze współtwórców najgłupszej produkcji telewizyjnej na terenie Polski z jaką miałem (nie)przyjemność mieć kontakt w czasach, gdy miałem jeszcze telewizor. Serial-makabra ukazujący niby w krzywym zwierciadle, niby satyrycznie Polaków nowych czasów. Serial, który powielał i kreował stereotypy, wzorce, typy myślenia będące absolutnym zaprzeczeniem tego co ja wyniosłem z domu, z (komunistycznej skądinąd) szkoły i Kościoła. Bezmózgowie, kretynizm, prymitywizm, powielanie obrzydliwych wzorców, "szaletowy" humor, z bekaniem i puszczaniem bąków w tle. Nie wiem jak teraz, ale kiedyś serial ten cieszył się szaloną popularnością, jego grepsy przeszły do powszechnego języka, aktorzy (w większości beznadziejni, w zasadzie nie zrobili żadnej kariery poza nim), awansowali do statusu megagwiazd (na naszą żytnio-kartoflaną miarę). Ale fakt faktem, popularny i cieszący sie wysoką oglądalnością przyniósl jego "tfurcom" (nota bene reżyser pochodzi z kraju tradycyjnie islamskiego) splendor i kasę. I jeden z nich, nazywający się teraz Islam al Mohamed ibn Jusuf (czy jakoś tak) nawet słowem się nie zająknął, że przez wiele, wiele lat (jak rozumiem "dla chleba, panie, dla chleba", i to grubo posmarowanego masłem i z grubym plastrem szynki) sam wcielał w życie (i to na skalę bardzo masową) wszystko to, czym teraz się publicznie, głośno brzydzi. To wszystko "be" a teraz ja, czysty i wspaniały, kroczę nową drogą, której wy, niewierni obrzydliwcy nie macie szans doświadczyć. Hipokryzja? Cynizm? Głupota? Krótka pamięć? Narcyzm? Nie wiem, nie moja sprawa. Niech ten pan żyje sobie jak chce, byle mnie nie dotykał. Dla mnie jest jasne: nie ma prawdziwego nawrócenia, nie ma zerwania z dotychczasowym myśleniem, wejścia na drogę prawdy, piękna, światła, dobra i mądrości bez uczciwego spojrzenia w lustro, kontemplowania własnego oblicza przez dłużej niż moment i rozliczenia się z samym sobą oraz własną przeszłością. Nie po to aby chwalić się przed niefachowymi dziennikarzami ale po to aby całe to nawrócenie miało sens. Koniec (przydługiego) marginesu.

 Re: Czy dla wyznawcy Lucyfera i Szatana jest nadzieja?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-06-30 12:48

Nawrócenie polega na tym, że już nie chcesz wyrżnąć tych księży. I bardzo żałujesz, że część już wyrżnąłeś. Jeśli nie żałujesz i nadal planujesz to robić, to nie jest nawrócenie i dopóki się nie zmieni - piekło coraz bliżej. Nawrócenie - to decyzja, że chcesz od dziś żyć zupełnie inaczej. "Zupełnie inaczej" nie oznacza jednak, że teraz chcesz wyrżnąć z kolei wszystkich wrogów księży.

Jak się robi nawrócenie? Nie czeka się, że spłynie z nieba jakaś fala uczucia żalu i miłości, choć i to się czasem zdarza. To AKT WOLI. To Twoja decyzja. Siadasz nad morzem albo na szczycie wysokiej góry (może to być także kościół) i myślisz:

"Ale byłem świnia. (Jako były katolik) wiedziałem, że Jezus za mnie umierał, żebym mógł żyć z Bogiem, a ja Go znów zabijałem. Trzeba wrócić. Cholera, ciężko będzie, bo jak tu takiemu czarnemu powiedzieć, że jeszcze wczoraj najchętniej bym go powiesił? No ale właściwie to super sprawa. Jak teraz on będzie chciał powiesić mnie, to będę wiedział, że nie ma po co zmieniać życia. A jak mi przebaczy, to chyba jednak ten Bóg ma jakąś siłę przebicia i warto byłoby Go bliżej poznać. Może rzeczywiście jest mocniejszy niż Lucyfer? A ja nie chcę służyć byle komu, tylko najmocniejszemu.
I co? Faktycznie mógłbym potem tak do nieba? Ale numer. Ja i niebo. Kumple by się uśmiali. A może zobaczyć, czy to zadziała? Co mi szkodzi, spróbuję. Znam samego Lucyfera to co gorszego może mnie spotkać? Niech stracę, poszukam tego Boga".

Wstajesz, otrzepujesz spodnie z zeschłej trawy (w kościele nie będzie z czego, i to byłby problem, ale wtedy znajdziemy inne rozwiązanie) i szukasz jakiegoś konfesjonału. Żeby się udało, to tam w środku powinien ktoś siedzieć.

Żeby nie było tak łatwo, Katechizm Kościoła Katolickiego mówi:
"1463 Niektóre grzechy, szczególnie ciężkie, objęte są ekskomuniką, najsurowszą karą kościelną, która nie pozwala na przyjmowanie sakramentów i wykonywanie pewnych aktów kościelnych. Według prawa kanonicznego rozgrzeszenia z tych grzechów może udzielić tylko papież, miejscowy biskup lub upoważnieni przez nich prezbiterzy. W przypadku niebezpieczeństwa śmierci każdy kapłan, nawet pozbawiony prawa spowiadania, może rozgrzeszyć z każdego grzechu i z każdej ekskomuniki".

Jest więc tutaj ważne co robił ten wyznawca szatana. Jeśli było to m.in. zbezczeszczenie Najświętszego Sakramentu (co u satanistów nie bywa tak rzadkie) to wiąże się z ekskomuniką, której zdjęcie zastrzeżone jest dla Stolicy Apostolskiej. Nie znaczy to oczywiście, że trzeba jechać do Rzymu, ale nie da się otrzymać od razu rozgrzeszenia. Spowiednik lub biskup musi w jego imieniu prosić o pozwolenie papieża. Utrudnienia przy spowiedzi nie są po to, żeby pognębić grzesznika, ale żeby zrozumiał on naprawdę swoją winę i by była pewność, że pragnienie uzyskania przebaczenia i powrotu do Boga nie jest chwilową zachcianką, ale rzeczywiście świadomą decyzją.

 Re: Czy dla wyznawcy Lucyfera i Szatana jest nadzieja?
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-06-30 13:22

Trzeba się całym sercem zwrócić do Boga, pójść do Spowiedzi, i zmienić swoje życie. Być może trzeba też będzie trzeba skorzystać z posługi księdza egzorcysty. Nie bój się, zaufaj Bogu.

 Re: Czy dla wyznawcy Lucyfera i Szatana jest nadzieja?
Autor: baranek (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-06-30 14:38

Chciał wyrżnąć, ale tego już nie chce. Więc nawrócenie się rozpoczęło.
Człowiek najbardziej grzeszny ma prawo do Miłosierdzia Bożego, każdy jest kochany przez Jezusa, który oddał życie za nas nie wtedy, kiedy już byliśmy święci i doskonali, ale wtedy, kiedy byliśmy grzesznikami.
Nie trzeba się bać.
Trzeba zacząć od dobrego rachunku sumienie i pójścia do spowiedzi, ale nie w kolejkę podczas Mszy św, tylko poprosić jakiegoś kapłana o rozmowę-spowiedź. Dalej - on pokieruje. I z pewnością nie zgorszy się, lecz ucieszy ogromnie.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: