Autor: Ania 27 l. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2013-07-25 22:47
Modliłam się zawsze o wierzącego mężczyznę i zawsze z takimi się wiązałam, ale oni mimo deklarowanych wartości okazywali się mnie namawiać do seksu (nie jestem już dziewicą, ale pomimo dawnych błędów chcę trwać w czystości do ślubu), oszukiwali mnie, zdradzali a jeden psychicznie mnie maltretował choć codziennie modlił się Różańcem. Ja wiem, że jest wielu wierzących i wspaniałych mężczyzn, ale może ja po prostu nie miałam szczęścia ich spotkać. Zawsze wykluczałam związek z ateistą bądź niekatolikiem. Ale na mojej drodze spotkałam mężczyznę 5 lat starszego, ateistę. Nie brałam go nawet pod uwagę jako z kogoś z kim chciałabym się związać, ale szybko okazało się, że dogadujemy się świetnie, jakbyśmy się znali od lat, mamy podobne myślenie, wrażliwość, zainteresowania, poglądy na życie - pomimo jego ateizmu. Zaprzyjaźniliśmy się bardzo. Widzę, że jest on bardzo zainteresowany czymś głębszym i chciałby byśmy spróbowali być parą. Bardzo szczerze o tym rozmawialiśmy. On szuka jednej jedynej miłości na całe życie i chciałby znaleźć kogoś na dobre i na złe. Wcześniej niestety sypiał z innymi kobietami ale gdy mu powiedziałam, że chciałabym poczekać z tym do ślubu to powiedział, że uszanuje to i do niczego nie będzie mnie zmuszał. W szczerej rozmowie nawet powiedział mi, że od czasu do czasu się masturbuje (nie widział w tym nic złego), ale wytłumaczyłam mu, że mnie takie zachowanie mnie rani i mu to szkodzi (przytoczyłam mu trochę racjonalnych powodów dlaczego tak jest) i z tego zrezygnował. Jego ateizm polega na tym, że po prostu będąc "racjonalną" osobą jest mu trudno uwierzyć w Boga (choć wcześniej był wychowywany w tej wierze, ma także bierzmowanie i inne sakramenty) i chcąc być uczciwym odszedł od Kościoła (na szczęście bez aktu apostazji). Często rozmawiamy na tematy wiary i Boga i szanuje to co mówię, ale on nie jest wstanie w to uwierzyć. Modlę się by jednak kiedyś uwierzył. Nie staram się go przekonywać bo po prostu nie umiem, może nie jestem na tyle mądra. Mam taką rozterkę bo właśnie jest to człowiek o takich cechach charakteru, które mi odpowiadają, ceni takie wartości jak szczerość, wierność, szacunek dla drugiej osoby (czego nigdy nie dostałam w związkach z moimi byłymi wierzącymi chłopakami), jest dla mnie wspaniałym przyjacielem, jest dla mnie atrakcyjny, ale jest ateistą. A ja zawsze marzyłam, że jak będę brać ślub usłyszę od mojego przyszłego męża: "...i nie opuszczę Cię aż do śmierci. Tak mi dopomóż Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.", że będzie ze mną chodził do kościoła, modlił się ze mną, że razem będziemy dzieci uczyć Pacierza... Sama kiedyś byłam ateistką, taką racjonalną i go rozumiem, ale prosiłam w modlitwie Boga o człowieka wierzącego by mi było łatwiej wzrastać w wierze bo często upadam na drodze do Niego. Ale spotkałam tego człowieka, który ma wiele dobra w sobie, idealnie się dopełniamy, rozumiemy bez słów. Czy warto wiązać się z osobą niewierzącą, która w sumie okazała się lepsza od tych wierzących, które bardzo mnie skrzywdziły? Mam też taką cichą nadzieję, że skoro ja się kiedyś nawróciłam to może jego serce też otworzy się na Boga.
|
|