Autor: Jakub (---.lublin.mm.pl)
Data: 2013-10-26 11:36
Mam już skończoną informatykę. Mówi się, że to bardzo dobry kierunek i w oparciu o wiedzę informatyczną też nawet sam się nie utrzymam. Po prostu firmy wymagają konkretniej wiedzy, w mnie to nie wchodzi do głowy i mam za małe umiejętności i nikt mnie nie chce, a jak już miałem prosty staż, to Bóg cały czas dawał mi do zrozumienia, że przez taką pracę nie chcę dążyć do świętości, tylko usprawiedliwić swój grzech i że szukając pracy nie jestem posłuszny Bogu. Na podstawie znaków czasu bardzo dobrze to widzę. Przecież nikt nie powiedział, że nigdy nie będę kapłanem. Po to studiuję teologię, żeby nim być. Bóg mi obiecał, że nim będę i mówię to z całą odpowiedzialnością. Jak Bóg mi pokaże, że się pomyliłem poprzez pokazanie mi innej drogi, właściwej Jego powołaniu, zajmę się czymś innym. Jestem na to otwarty, tylko Bóg milczy, więc trzymam się tego, co mi już pokazał. Zresztą, jak już mówiłem, Kościół nie neguje tego powołania.
Bóg mi pokazał też, że nie nadaję się do założenia rodziny. I tu nie chodzi tylko o brak dojrzałości. Po pierwsze nie mam predyspozycji do bycia towarzyskim, romantycznym, luźnych rozmów o wszystkim i o niczym więc dla dziewczyny byłym nudziarzem, a i mnie nie ciągnie do dziewczyn. Jednak dziewczyna polubiła mnie bardziej, ponieważ miała problemy duchowe i jej towarzyszyłem, pomagałem. Mimo swojej niedojrzałości, potrafiłem naprawdę pomóc drugiemu duchowo, tak więc praca nad sobą może rozwinąć we mnie te predyspozycje i mógłbym być dobrym spowiednikiem, kierownikiem duchowym. W pracy w kancelarii też mógłbym być sumienny. Mógłbym prowadzić grupy modlitewne, wspólnoty (znam księdza, który jako niewidomy skończył seminarium diecezjalne i teraz służy dla Koinonii Jana Chrzciciela). Nawet z nim rozmawiałem i byłem na Mszy z modlitwą o uzdrowienie, którą odprawiał i widzę, że to naprawdę Boży człowiek. Widzicie, jaki Kościół jest nieludzki, skoro nikt mi nie chce dać szansy, pomóc. Więc czy to dziwne, że rodzi się we mnie bunt? Kościół wcale nie kieruje się miłością, tylko własną wygodą. Jak mam więc wierzyć ufać. Skoro niewidomy ksiądz dostał pracę na swoje możliwości, to i ja mógłbym.
Odnośnie poprzedniego pytania o utrzymanie dzieci, to i nie nadaje się do małżeństwa ze względu na to, że jestem zbyt konkretny, mało towarzyski, to i nie nadaję się aby mieć dziecko. Do samego wychowania dziecka mógłbym dojrzeć, ale problemów manualnych, które przeszkodziłyby w opiece (typowe czynności jak przewijanie dziecka, ubieranie) nie przeskoczę w 100%. Byłem wolontariuszem w domu opieki społecznej i opieka nad innym człowiekiem nie wychodziła mi za dobrze. Natomiast służby liturgicznej, czy też prac w Kościele, których wykonywałem, nauczyłem się bardzo szybko. Po prostu mam do tego pewne zdolności, odkrywam je i chce za tym iść. Kościół natomiast widzi mnie jako kapelana (ciężko by mi było być bratem zakonnym w szpitalu, bo mam problemy manualne, ale spokojnie mogę służyć takim ludziom spowiedzią, Komunią, odprawiać Mszę - także fakt, że nie widzę siebie jako brata to wynika w dużej mierze właśnie z predyspozycji). Kościół też nie widzi mnie w pracy z młodzieżą, jako katecheta (kolejny minus w byciu bratem zakonnym), Dlatego rozeznają moje miejsce w zakonie, ale i jak widać po niewidomym księdzu, po seminarium diecezjalnym też byłby posługi, które mógłbym wykonywać.
Podsumowując:
Rodzina: odpada, nawet jak stanę się dojrzalszym człowiekiem, braków fizycznych nie przeskoczę
Praca jako informatyk: odpada, ta wiedza nie wchodzi mi jakoś do głowy w takim wymiarze jaki jest potrzebny do zdobycia pracy, a i wada wzroku też przeszkadza w pracy na komputerze
Brat zakonny: co miałbym robić jako brat? Na katechetę za bardzo się nie nadaję, jako informatyk to widzę pracę co najwyżej w ograniczonym zakresie jako dodatek do pracy duszpasterskiej, która byłaby priorytet, w szpitalu czy tego typu miejscu jako kapelan to bym dał radę, a jako opiekun chorych, niepełnosprawnych brak predyspozycji, brak predyspozycji do prac fizycznych. Jako brat zakonny nie widzę siebie w żaden sposób i to nie ze względu na pychę, ale zdolności. Nie uważam braci zakonnych za ludzi gorszych, żeby było jasne.
Kapłan: mógłbym być spowiednikiem, kapelanem, duszpasterzem wspólnoty, kierownikiem duchowym dla ludzi, prowadzić grupy modlitewne, odprawiać Mszę, udzielać sakramentów, być dobrym kaznodzieją (mam zdolności intelektualne), pracować w kancelarii, być pasterzem dla jakiegoś domu wspólnoty życia konsekrowanego (podobnie jak ten niewidomy ksiądz). Tego też jakoś szybciej się uczę niż innych rzeczy. Widać tu działanie Boga.
|
|