Autor: Kamil (---.dabnet.pl)
Data: 2014-02-14 18:45
1. Nie gadaj do niej nic, czego byś nie chciała upublicznić.
2. Może Ty też plotkujesz - zastanów się o czym to takim znowu nagadałaś do niej, że opowiadaniem o tym spowodowała problem rodzinny?
3. To, że w ogóle masz w swoim życiu coś, czego się wstydzisz, to już powinno zapalić u Ciebie czerwoną lampkę. Jeśli się czegoś wstydzisz to to jest albo jakieś zranienie, albo grzech po prostu. Może problemem jest jak zazwyczaj, belka w Twoim oku a nie drzazga w jej? Uwierz mi, jeśli się czegoś wstydzimy, to to NA PEWNO jest jedna z tych dwóch spraw. Obie trzeba zaakceptować, zaakceptować to, że się wydarzyły. Ale to już praca dla Ciebie i przewodnika duchowego.
4. Kochaj ją. Granicą o którą pytasz jest miłość i dobro tamtej osoby.
5. Nie martw się. Każdy ma jakieś wstydliwe zakątki. I ma trzy wyjścia: albo upora się z nimi tutaj na ziemi, albo w czyśćcu, albo nie upora się i całą wieczność będzie je ukrywał przed Bogiem i ludźmi w piekle.
6. Oddaj tą sprawę Bogu i zapytaj Jego co masz zrobić. Prędzej czy później - odpowie.
Z Panem Bogiem.
PS: "Jako katoliczka" - świetne sformułowanie. Ale proponuję żyć jak Dziecko Boże a nie "jako katoliczka" czy "jako faryzeuszka", czyli przede wszystkim kochać a nie wypełniać prawa i przepisy i zastanawiać się czy jak kogoś zdzielę pałką z siłą 100N to już ciężki grzech czy jeszcze lekki ;-) Nie szukać granic - bo tu chodzi o miłość a nie o granice.
PS2: Przepraszam, że dość ostro to sformułowałem, ale coś mi mówi, że w tym wypadku tak trzeba .... (Mam nadzieję, że to Duch Święty a nie przeciw-położnie ;-) )
|
|