Autor: brak (20 l.) (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2014-02-10 22:11
Witam,
przejdę od razu do sedna - lenistwo opanowało moje życie. Czuję, że od zawsze było ze mną, a to że mogę teraz studiować zawdzięczam tylko i wyłącznie upominaniom moich rodziców i ich nadzorom.
Dlaczego od zawsze? Nawet gdy byłam mała to starsze siostry sprzątały po mnie klocki, a jak chciałam zjeść obrane jabłko to mówiłam, że z mamy rąk lepiej smakuje - natomiast teraz zrozumiałam, że nawet wtedy, gdy byłam jedną z lepszych uczennic uznawaną przez inne osoby za inteligentną osobę, wtedy też postępowałam leniwie. Teraz jako osoba 20-letnia wiem, że nie mam żadnej wiedzy. Podstawowej wiedzy historycznej brak, podstawowej wiedzy z zakresu języka polskiego brak i do tego nawet sama się przekonuję, że wiedzy nie chcę, że skoro nic nie wiem to i nie muszę, bo prezydentem nie będę i nie przyniesie to wartości do mojego życia. Nie muszę robić i wiedzieć tego co inni, jeśli nie przyczyni się do czynu, a to że ktoś teraz się ze mnie wyśmieje, że nie mam podstawowej wiedzy - nic to nie znaczy, bo nie zależy mi na opinii innych, mimo iż jest mi trochę przykro, bo moim rodzicom zależy na dobrym nazwisku, a są to ludzie bardzo dobrzy i inteligentni. Wiele czytałam na temat samodoskonalania się, walki z lenistwem, zdrowym odżywianiem, itp, ale nic nie przeszło w czyny. Chęci miewam dobre, ale poddaję się tego samego dnia. Ostatnio też czytałam księgę przysłów, gdzie jest dużo napisane o mądrości i gdzie w wielu przypadkach przypominam głupca.
Teraz, gdy staję się już prawie dorosła i widzę, że już nawet studiowanie stoi pod znakiem zapytania, pytam się czy dla wszystkich jest szansa? Czy można pokonać coś co jak okazuje się było od zawsze? Czy może ten cały ziemski dobrobyt w jakim żyję jest wszystkim na co mogę liczyć, lecz Bóg pod koniec moich dni wyrzuci mnie ze swoich ust? Nawet gdy staram się częściej chodzić do Kościoła, gdy spowiadam się, gdy dokładnie w modlitwie proszę o pomoc, polegam. Gdy tak polegam cały dzień marnotrawię na niczym. Tak jest od dawna. Jedyna różnica polega na tym, że kiedyś miałam perfekcyjną pamięć, teraz ledwo pamiętam to co robiłam wczoraj.
Piszę, bo chcę wiedzieć czy jest ktokolwiek kto może się z tym problemem utożsamić i kto zmienił swoje postępowanie?
Wiem, że łatwo jest powiedzieć, by człowiek po prostu wziął się do pracy, jednak ja widzę swój grzech a nie potrafię go zmienić. Do tego w większości rzeczy dookoła mnie dostrzegam zło: dzisiejsza muzyka, obrazy w telewizji, rozmowy znajomych. Z drugiej strony oceniam, a sama jestem najgorsza, bo inni, mimo że chodzą na imprezy i piją to też się uczą, a ja tylko kontempluję nad tym jak życie jest niesprawiedliwe (tak dużo materialnych dóbr mam, a tak wielu niezbędnych dóbr nie mają inni; jednak te "dobra" często nie są osiągane dobrze, inni - w tym dzieci w krajach trzeciego świata muszą pracować na to co mamy, na sprzęty elektroniczne, itd). Czuję troskę o świat, zniechęcenie, smutek, wstyd i żałuję, że nie potrafię dobrze żyć i okazać wdzięczność za to jak wielu rzeczy mi nie brakuje.
|
|