Autor: xc (---.205.31.215.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data: 2014-03-09 22:45
"Wiara to pewność bez dowodu" Henri Frederic Amiel, XIX wieczny szwajcarski pisarz, filozof, mistyk, poeta.
Nie można spraw wiary udowodnić. Ani przeprowadzając eksperyment (tak jak np. eksperymentalnie można udowodnić istnieje prawa powszechnego ciążenia np. poprzez zrzucenie ze stołu filiżanki albo podrzucenie piłki do góry) ani poprzez łańcuch logicznego rozumowania (tak jak można logicznie udowodnić jaki był stan materii w sekundę po wielkim wybuchu).
Wiara i rozum to są odrębne, choć zazębiające się porządki, Pięknie o tym pisał Jan Paweł II w swojej encyklice "Fides et ratio
Z drugiej strony to nie ma tak, że albo wiara, albo rozum. Przecież wiarę wyrażamy w sposób rozumny, np. za pomocą zrozumiałego języka, który ma określoną strukturę, gramatykę, sens i logikę. Rozumnie potrafimy powiedzieć w co wierzymy, jak wiarę naszą wyrażamy i na czym ją opieramy. Prawdy nauki też w pewien sposób przyjmujemy na wiarę. Wierzymy w to, że czyjeś obliczenia są poprawne, że eksperymenty zostały przeprowadzone rzetelnie. Nie będziemy przecież za każdym razem rekonstruować geometrii euklidesowej wychodzą od aksjomatów typu punkt, prosta, płaszczyzna, przestrzeń jeśli chcemy wykonać projekt działkowej szopy na narzędzia.
Innym zagadnieniem jest tzw. fideizm. To taka postawa, która afirmuje prymat wiary nad rozumem, odrzucając w wierze jej wymiar umysłowy: "co mi tam jakieś profesory gadać będą, ja i tak mam swoją wiarę". Wielki polski teolog, o. Jacek Woroniecki OP, zarzucał Polakom m.in przesadną skłonność do fideizmu. Coś w tym jest.
Rozum jest darem Bożym dla człowieka. Dar z którego mamy korzystać. Ale z drugiej strony rozum nie może stać się nowym bożkiem. W dobie Rewolucji Francuskiej odrzucono dotychczasowe kulty religijne i zadekretowano kult rozumu. Szybko się to skończyło. Dziś wiemy, że rozumem nie ogarniemy wszystkiego. Dlaczego? Nie tylko dlatego, że rozum nasz jest za słaby lub tego czegoś do ogarniania jest za dużo. Także dlatego, że struktura tego świata jest taka, że nie da się go w pełni poznać rozumowo. Mówi o tym m.in. fundamentalna dla fizyki kwantowej zasada nieoznaczoności Heisenberga: im dokładniej poznajemy jeden aspekt rzeczywistości (w tym przypadku pęd elektronu), tym bardziej umyka nam drugi (w tym przypadku położenie elektronu). Są takie pary wielkości, które nie komutują. I nie jest to niczyja wina. Tak po prostu jest.
Czy modlitwa rodzi urojenia? Ja nie mam takiego doświadczenia, nic o tym nie wiem. Stany mistyczne to jednak coś innego niż urojenia. Urojenia, czyli wytwory naszego umysłu, które są efektem patologii mózgowej. I to jest temat, który interesuje lekarzy lub fizjologów mózgu albo farmakologów.
Ile rozumu, ile wiary? Nie ma jednej uniwersalnej recepty, nie ma jakiegoś powszechnego wzoru, czegoś na kształt złotej proporcji. Każdy z nas musi sam sobie zadać to pytanie i każdy z nas musi (a w zasadzie nie musi ale powinien poszukać sobie (w ramach wspólnoty Kościoła, która mu służy pomocą) odpowiedzi.
A co do samych ateistów: pierwotnie mianem ateistów określano pierwszych chrześcijan. Ateiści to byli ludzie, którzy nie uznawali żadnego z oficjalnych kultów religijnych Rzymu. Imperium rzymskie było bardzo tolerancyjne ale i zorganizowane nieźle. Każdy mógł sobie wierzyć w co chciał pod warunkiem, że wyznawał bogów oficjalnie uznanych przez państwo. Cesarz był najwyższym kapłanem, pilnującym porządku religijnego w swoim państwie, m.in. na drodze przestrzegania kalendarza świąt. A tu pojawili się tacy jedni, którzy nie chcieli uznawać cesarza za boga, nie chcieli jeść mięsa zwierząt składanych bóstwom w ofierze, świętowali co tydzień i tak dalej. Byli przeciwko bogom (theos - gr. bóg), więc byli a-theistami.
Mówi się, że prawdziwych ateistów nie ma. Każdy w coś wierzy, każdy ma świadomość tego, że nie jest w stanie wszystkiego ogarnąć rozumem, wyliczyć, sprawdzić. Każdy może powiedzieć "jestem ateistą" ale nie każdy potrafi to uzasadnić i wyjaśnić na czym to w zasadzie polega.
Pewnie nie ma to nic do rzeczy ale w Rosji, po przewrocie 1917 roku, ustanowiono ateizm jako wiodący. Świetnie to sparodiował Bułhakow w pierwszym rodziale "Mistrza i Małgorzaty". Nie przypadkiem diabeł z swoją świtą pojawił się tam gdzie się pojawił. Bo gdy neguje się Boga, trzeba mieć jeszcze pomysł na to jak pustkę po Nim wypełnić. Proszę się przyjrzeć uważnie tym Pani "ateistom" pod tym kątem, jak oni sobie pustkę wypełniają.
|
|