Autor: Ania (28 l.) (195.117.75.---)
Data: 2014-09-13 19:01
Szczęść Boże,
mam 28 lat i jestem praktykującą katoliczką.
Dzieciństwo nie było różowe - nie czułam się kochana i akceptowana, dlatego pewnie w wieku dojrzewania okres rozpoznawania swojej tożsamości (wszelkiej) był taki trudny. Od 20 lat jestem także skrupulatem, a od 2007 roku pracuję nad tym problemem. Kilka lat temu poruszałam z moim spowiednikiem kwestię swojej tożsamości seksualnej, zastanawiałam się, czy na pewno jestem "hetero", wówczas mój spowiednik uspokajał mnie i mówił, że nie ma się czym przejmować. I ja się wtedy uspokoiłam Do tej pory zakochiwałam się tylko w mężczyznach, jakiś czas temu marzyłam nawet o ślubie z mężczyzną, z którym pozostawałam w bliskiej relacji.
Kilka tygodni temu na warsztatach poznałam pewną kobietę, która prowadziła wykłady. Byłam pod wrażeniem jej wiedzy i sposobu dzielenia się swoimi wiadomościami i umiejętnościami. Osoba niezwykle charyzmatyczna byłam pod ogroooomnym wrażeniem! Po kilku dniach, na pożegnanie, chciałam do niej podejść i podziękować za przekazaną wiedzę i wspólny czas, przygotowałam mały upominek. I wtedy zupełnie przestałam poznawać siebie: zaczęłam się cała trząść, nie mogłam zebrać myśli, plątał mi się język, żołądek się ścisnął, a serce zaczęło tak mocno być, że prawie wyleciało mi z piersi. Przeraziłam się swoją reakcją takim silnym stanem pobudzenia czy podniecenia. Myślałam o swoim zachowaniu wieczorem tego samego dnia i zauważyłam, że dokładnie takie same reakcje towarzyszyły mi wobec mężczyzn, którzy bardzo mi się podobali. PRZERAZIŁAM się, że mogę być biseksualistką. Czy takie myśli wykluczają przyjęcie Eucharystii? Czy to zwykła histeria, którą muszę uspokoić, bo przecież nie zgadzam się na takie myśli, odpycham je i nie chcę ich całym sercem.
Jeśli jest wśród czytających kapłan to proszę o opinię. Z Panem Bogiem.
|
|