Autor: Beata (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2015-01-18 01:11
Witaj, na początku powiem, że rozumiem ból jaki odczuwasz, bo sama straciłam ojca w wieku 16 lat, nagle, bez uprzedzenia. Zginął śmiercią straszną, bo na skutek wypadku. Nie chcę się tu rozpisywać o tym, co przeżywałam wtedy, ponieważ w Twoim poście uwagę moją zwróciła inna rzecz. Mianowicie zauważ sama, piszesz, że wszyscy jesteście wierzący, modlicie się, chodzicie do kościoła... A jednocześnie piszesz, że śmierć taty jest karą? że przez to, co się stało nie chcesz żyć, że Twoja rodzina "na to nie zasłużyła".
Rozumiem, że piszesz to z powodowana żalem i z poczucia straty.
Ale spójrz - jeśli naprawdę tak myślisz, jak napisałaś, to zadaj sobie pytania - po co chodzicie do kościoła i modlicie się? I w co Ty i Twoja rodzina wierzycie? Bo chyba nie w Boga - Zbawcę i Odkupiciela oraz w życie wieczne w niebie z Bogiem? To nie miało tak być? A jak? Miało być życie wieczne tu na ziemi?
Nie miej mi za złe tego co piszę, chcę Ci tylko uświadomić, że powinnaś przestawić swoje myślenie - po pierwsze: celem naszego życia na ziemi jest (powinno być) osiągniecie życia wiecznego, co jest możliwe poprzez zbawczą mękę Jezusa, który otworzył nam niebo. A kto tam pójdzie? Ludzie dobrze czyniący, idący za Jezusem, bo On jest drogą.
Tak więc pomyśl - skoro mówisz, ze Twój tato był dobrym człowiekiem, może to był najbardziej odpowiedni moment, by Bóg zabrał go do siebie właśnie w tej chwili jego życia, kiedy miał największą szansę na osiągnięcie zbawienia.
A to nie jest kara dla nikogo, to jest wielka łaska. Nie znamy zamierzeń Boga, nie wiemy i nie widzimy tego, co On. Dlatego nie trzeba rozpaczać, tylko modlić się z ufnością za duszę taty, żeby urzeczywistniły się Wasze nadzieje na jego zbawienie.
|
|