Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2015-05-04 14:53
"ale Wy pomijacie w ogole slowa Chrystusa w tym momencie chyba? Jest napisane, by nie spodziewac sie zwrotu, a co dopiero spisywac jakakolwiek umowe".
Dorota, spróbuję jeszcze raz, choć Joanna dobrze Ci problem pokazała. Uzgodnijmy, że bierzemy dosłownie Ewangelię, a wtedy o co w ogóle Ci chodzi? Ktoś Cię prosi, daj o co prosi, daj jeszcze więcej i nie oczekuj żadnej zapłaty. Żadnej. Czyli - wszystko co się dzieje w związku z Twoją koleżanką jest w porządku i nie mamy o czym mówić. Chciała - dałaś - wzięła - nie odda. A Ty nie oczekujesz, nie masz pretensji, nie marudzisz, nie zastanawiasz się nad tym. Cieszysz się, że postępujesz zgodnie z Ewangelią. Czy to chciałaś usłyszeć?
Czy tak można? Zaraz tutaj nakrzyczą na mnie, ale ja uważam, że można. (Proszę jednak doczytać do końca). To moje pieniądze. Cały świat może mówić o mojej naiwności, ale JEŚLI ja uważam, że postępuję zgodnie z Ewangelią, to ten cały świat w ogóle mnie nie rusza. Ten sam świat może uważać, że pójście do klasztoru jest głupotą i marnowaniem życia, ale jeśli kogoś woła Bóg, to i tak idzie do klasztoru.
Jeszcze raz jednak wrócę do podkreślonego słowa "JEŚLI". Jeśli uważam, że postępuję zgodnie z Ewangelią. Czyli robię to dla Boga, a nie po to, żeby mnie koleżanka lubiła, dobrze o mnie mówiła, żeby pomogła mi w przyszłości, żeby mi oddała pieniądze. Bo wtedy robię to dla siebie. Tutaj też ryzykuję oczywiście stratę, ale to moje prawo. W ostateczności robię to dla koleżanki, ale wtedy trzeba dobrze pomyśleć, co dla niej będzie najlepsze. Bo skoro myślę o niej, o jej dobru, to muszę brać pod uwagę całościową sytuację. (Czy naprawdę potrzebuje, czy jest inne lepsze wyjście). Jeżeli natomiast ktoś robi coś zgodnie z Ewangelią, czyli naprawdę DLA BOGA, to bez względu na zewnętrzne skutki, Bóg na pewno przyjmie to jako dobro i odpłaci dobrem w przyszłym życiu. Tutaj właśnie boję się "krzyku" innych, ale naprawdę uważam, że Bóg takie gesty przyjmie jako prawdziwe dobro, skoro ja chciałam to jako prawdziwe dobro dać.
Ale - uwaga. Jeśli chcemy żyć ewangelicznie, to nie wystarczy wypełniać jedno zdanie z Ewangelii. Trzeba pamiętać o całej reszcie. A jest w Dziejach Apostolskich opowieść o Ananiaszu i Safirze (patrz Dz 5,1-11). Para ta usłyszała, że warto oddać cały swój majątek dla Boga (dla biednych), zachwycili się tą myślą, sprzedali wszystko, ale... nie wszystkie pieniądze oddali. Zostali ukarani śmiercią. Jest w nas odruch sprzeciwu. Zaufali Bogu, prawda? Sprzedali swoje posiadłości, prawda? Dali kupę pieniędzy na biednych, prawda? Do reszty swoich pieniędzy mieli prawo, prawda? No to o co tyle krzyku?
Biblia wyjaśnia: "Ananiaszu! Dlaczego pozwoliłeś, aby szatan opanował twoje serce? Okłamałeś Ducha Świętego, bo zatrzymałeś dla siebie część pieniędzy. Czy posiadłość nie należała do ciebie? I czy pieniądze po sprzedaży nie były nadal twoje? Dlaczego więc w swoim sercu postanowiłeś to zrobić? To nie nas okłamałeś, ale Boga".
Nie uciekaj od tego tematu. Pozornie Ciebie to nie dotyczy, ale tylko pozornie. Bo i Ty tylko na niby dałaś za darmo. Tylko na niby jest to ewangeliczne. Ty po kryjomu przed samą sobą chciałaś coś dla siebie zostawić. Nie wiem jak to się nazywa, sama to nazwij: wdzięczność? zwrot pieniędzy? Gdybyś dała "ewangelicznie", za darmo, to nie miałabyś żadnych problemów. Ale Ty chciałaś coś w zamian, a to już nie jest według Chrystusowych słów. Oszukałaś siebie. Na pocieszenie powiem Ci, że wszyscy nagminnie to robimy. Udajemy, że dajemy wszystko, chociaż nie musimy. A dajemy tylko małą część, ukrywając resztę intencji głęboko w sercu, żeby wydawało się, że nic dla siebie nie chcemy. Nasza WINA nie polega na tym, że nie daliśmy wszystkiego, ale że UDAJEMY, że daliśmy wszystko. Ananiasz i Safira zostali ukarani śmiercią. My natomiast sami siebie karzemy. To z tej nieszczerości rodzą się potem żale, pretensje, oczekiwania, złość, albo wyrzuty sumienia. Bo to jest schizofrenia i musi boleć. Udaję, że jestem już na tym etapie, że POTRAFIĘ dać wszystko, ale tak naprawdę to jestem kimś zupełnie innym. Niekoniecznie złym człowiekiem, ale słabym, małym, jeszcze nie stać mnie na danie wszystkiego i trzeba to szczerze sobie powiedzieć i szczerze powiedzieć Bogu.
Druga sprawa, której mam wrażenie, że nie rozumiesz, to problem dosłowności Ewangelii. Tak, jakbyś się bała, że gdy nie weźmiesz jakiegoś zdania z Ewangelii dosłownie, to świadczy przeciw Tobie. To będzie źle. A Ty chcesz żyć Ewangelią. Dlatego te słowa o naiwności ranią, dlatego też gdy nie tłumaczymy "ewangelicznie" to masz wrażenie, że Ciebie nie rozumiemy, że nie czujemy Twoich intencji.
Intencji drugiego człowieka nigdy do końca nie zrozumiemy i nie poczujemy, to prawda. Ale jeśli chcesz ewangelicznego tłumaczenia, to znów trzeba sięgnąć po inny fragment.
„On też sprawił, żeśmy mogli stać się sługami Nowego Przymierza, przymierza nie litery lecz Ducha, litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia" (2 Kor 3,6). Wyrwanie jednego zdania z całości i ścisłe jego wypełnianie może być właśnie tylko wypełnianiem litery. Trzeba zawsze szukać ducha tego zdania. A duch jest w kontekście, w całej Biblii. Każde zdanie biblijne trzeba brać w kontekście całej Bożej nauki.
No bo popatrz. Pominę już słynne zdanie z Biblii: "Nie ma Boga". Ale Jezus powiedział na przykład: "Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych" (por. Mt 8,22; Łk 9,60). Czy to znaczy, że od dziś nie chodzimy na pogrzeby bliskich, bo w tym czasie można coś dobrego zrobić dla żywych? A w Księdze Syracha czytamy: "pochowaj ciało i nie lekceważ pogrzebu" (38,16). Trzeba więc szukać ducha tego zdania. W Biblii jest wiele zdań pozornie sprzecznych ze sobą. Ale gdy bierzemy Biblię jako całość to szukamy ducha, szukamy Jezusowej nauki jak Jego uczniowie, a nie jako ci, którzy czekali, żeby Go przyłapać na słowie ("Śledzili go więc, nasłali szpiegów, którzy udając sprawiedliwych, mieli go przyłapać na jakimś słowie, aby go wydać władzy i mocy starosty" Łk 20,20).
Wiemy jakie jest największe przykazanie. Każdy fragment Ewangelii możemy z nim konfrontować. Każdą swoją czynność możemy z nim konfrontować. Czy to co robię jest zgodne z przykazaniem miłości? Bo duchem Biblii jest miłość. To o miłość, o prawdziwą miłość mamy pytać, gdy czytamy w Biblii:
"Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w [jeden] policzek, nadstaw mu i drugi! Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty! Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje" (Łk 6,27-30).
Możemy jednych bardzo lubić, innych nie znosić. Ale mamy kochać wszystkich tak samo. I pomóc i przyjacielowi, i nieprzyjacielowi jeśli potrzebuje pomocy. To każdy z nas musi ocenić czy ktoś potrzebuje pomocy i co będzie dobrą, rozsądną pomocą. Może pożyczyć, a może właśnie nie pożyczyć. Może dać za darmo, a może dać zarobić. Może przytulić, a może zrobić awanturę. Owszem, nie złamać trzciny nadłamanej, ale i Jezus potrafił być mniej delikatny, mówiąc "Zejdź mi z oczu szatanie. Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie" (Mt 21,23) do św. Piotra.
Nasza pomoc zbyt często opiera się jedynie na ludzkich odczuciach. Nie umiem odmówić. Wydaje mi się, że muszę dać. A tymczasem trzeba spojrzeć głębiej. Czy to jest dobre dla tego człowieka. Owszem, jeśli ktoś nie ma co jeść, albo w tej chwili mają go wyrzucić z mieszkania, to trzeba (jeśli mam) dać, nie patrząc, czy mi odda. Ale jeśli coś się ciągle powtarza, to trzeba pytać, czy nie ma innej drogi. Dać mu zarobić zamiast ofiarować. Pytanie: czy ktoś potrzebuje czegoś jest dopiero pierwszym pytaniem. Ważne jest jednak także, czy może to sam zdobyć, czy potrafimy mu pokazać, że musi się postarać, czy uczymy go odpowiedzialności za jego decyzje, które dotyczą także pieniędzy. Oczywiście, że możemy się mylić. Możemy źle ocenić i źle zadecydować. Ale wtedy Ewangelia nie będzie naszym oskarżeniem tylko obroną, jeśli nią kierowaliśmy się przy podejmowaniu decyzji. Jeśli robimy coś dla Boga, to mamy prawo liczyć na to, że nasze błędy Bóg w taki czy inny sposób naprawi, żeby komuś nie stała się prawdziwa krzywda. Jeśli nasze przemyślane intencje są czyste, to nikogo nie krzywdzimy naprawdę, bo Bóg zrobi resztę. Ale musimy włożyć w nasze czyny trud podejmowania decyzji, trud rozsądzania co jest prawdziwą miłością, a co tylko pozorem miłości. Nie po to czynimy dobro, żeby samemu poczuć się lepiej, ani nawet niekoniecznie, żeby ktoś poczuł się lepiej, ale żeby wyszło z tego dobro.
Dobrze, że naprawdę chcesz żyć Ewangelią. Tego się trzymaj. Ale staraj się jak najszybciej poznać całą Biblię, żeby łatwiej było w literze odkryć ducha. Przez całe życie ciągle musimy wybierać i nawet znajomość Biblii nie chroni nas przed wątpliwościami, co jest lepsze. Ten trud wyboru zawsze będzie nam towarzyszył.
A może to doświadczenie, które teraz przeżywasz z koleżanką, będzie Ci ogromnie potrzebne w przyszłości? Na razie (tylko z tego co napisałaś, bo przecież Cię nie znam) wygląda, że nie podchodzisz do Ewangelii całościowo, że zbyt się zatrzymujesz na poszczególnych zdaniach. A kiedyś pewnie będziesz matką. To ogromnie odpowiedzialne zadanie. Będziesz musiała wychować dzieci. Ogromnie dużo ludzkich dramatów bierze się z tego, że rodzice nie wymagali od dzieci nic, mówiąc: "niech się uczy, jeszcze się napracuje". Ogromnie dużo dramatów bierze się z tego, że zamiast miłości rodzice dają dziecku pieniądze na wszystko, nie wymagając nic w zamian. Czasem bez względu na wiek. To nie zawsze jest zła wola. To jest często zły wybór. Będziesz wiele razy musiała wybierać, wiele razy będziesz musiała powiedzieć sobie "nie dam, chociaż mam". Duży człowiek nadal będzie Twoim dzieckiem i czasem trudno uwierzyć, że takie duże dziecko czasem trzeba na siłę wystawić za próg, by szukało swojego domu. Odpowiedzialność rodziców nie polega na tym, by ciągle dawać, ale żeby mądrze kochać. Może obecna sytuacja pomoże Ci podejmować macierzyńskie decyzje? Jeśli to co robiłaś, robiłaś dla Boga, to znaczy, że kiedyś to doświadczenie przyda się w życiu. I to jest najważniejsze. To mogą być decyzje zupełnie nie związane z pieniędzmi, ale z jakimkolwiek dawaniem.
|
|