Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2015-07-16 21:29
Julia, ja naprawdę rozumiem, że serce szuka rozwiązań, które wprost nie byłyby grzechem, ale dawałyby możliwości jakiejś namiastki miłości. Rozumiem też, że o pracę ciężko i musisz wyżywić dzieci. Dlatego nie mówię, żebyś od razu rezygnowała z pracy. Czasem jest to konieczne, bo Bóg i rodzina muszą być ważniejsi. Ale jeśli rzeczywiście spotykacie się rzadko i ustaliliście już, że nic więcej nie będzie - może to się udać. Trzeba się temu uważnie przyglądać, dmuchać na zimne (nie takie chyba znowu zimne), wtedy może będzie dobrze. Ale Ty mówisz o dodatkowych spotkaniach, o pewnym zaprzyjaźnianiu się, bo jak to inaczej rozumieć. Ty chcesz go inną drogą jednak wprowadzić w swoje prywatne życie. To uważam za zły pomysł.
"Boję się, że jeśli nagle zerwę kontakt to zranię go do żywego, bo on już odbiera moje milczenie źle". Nie zrywasz kontaktu tylko go nie poszerzasz. Po drugie - przecież on doskonale wie co się stało. To mąż mógłby się czemuś dziwić, np. że dawniej dużo o nim mówiłaś, a teraz nagle zamilkłaś w tej sprawie (to przykład, nie mówię, że tak było). Twój szef wie o co chodzi i musi to zrozumieć. W tych tłumaczeniach wijesz się jak wąż, bo tego pragniesz. Gdyby w Tobie wszystko minęło rzeczywiście, to nie byłoby to problemem.
Piszesz: "żeby nie cierpiał również tamten człowiek. Jakby nie patrzeć, on też ma uczucia". Tak, on też ma uczucia. Ale kiedy decydujemy się na grzech, to myślimy tylko o tzw. miłości (o uczuciu), a jakoś nie myślimy, że razem z takimi gestami i dawaną przyjemnością przynosimy także tej osobie cierpienie. O tym cierpieniu trzeba było myśleć wcześniej. Teraz po prostu trzeba się na to zgodzić. Teraz trzeba myśleć raczej o ewentualnym przyszłym cierpieniu swojego męża, gdybyś wprowadziła w życie swoje pomysły. Myślisz o uczuciach szefa, a nie myślisz o uczuciach męża. Zauważ w tym diabelską pokusę. Tak właśnie działa szatan. Pokazuje coś, co wydaje Ci się dobrem, i właśnie dlatego chcesz się na to zgodzić. Zło szatan pokaże później, kiedy się bardziej zaangażujesz. Na częstsze kontakty można ewentualnie zgodzić się po wielu latach, kiedy jest pewność, że już o tym nie myślisz, że już dla Twoich uczuć on nie jest ważniejszy niż mąż (czyli bardziej chcesz nie zranić męża niż nie zranić jego). Teraz naprawdę jest na to za wcześnie.
"jak ochłodzić, powoli się wycofać" - no właśnie pozostać przy relacjach szef-pracownik, tylko tyle ile jest konieczne dla dobrej pracy. Nie szukać innych kontaktów. Szybciej kończyć rozmowę. Skoro potrafiliście porozmawiać na tamten temat (uzgodniliście, że trzeba to zakończyć zanim się na dobre zaczęło), to miej odwagę - jeśli będzie trzeba - powiedzieć mu także: wolałabym kontakt ograniczyć, żeby się już kolejny raz nic nie wydarzyło. Powiedz "przepraszam", uśmiechnij się i odejdź. Takie przyjemności są równocześnie wzajemnym poranieniem. Każde wyjście będzie trochę bolało. To są konsekwencje grzechu. Przyjmij swój własny ból rozstania i ofiaruj Bogu za niego. Krzywda wyrządzona przez takie rozstanie jest pozorna, Bóg ją obróci w dobro, jeśli bierze się z dobra.
"Przykro mu, bo myśli, że ten pocałunek i te spotkania były tylko dla awansu". Naprawdę tak źle o Tobie myśli? To chyba tym bardziej potrzebne rozstanie, a nie bliższe kontakty? Jak chcesz udowodnić, że to nieprawda? Pocałować go jeszcze raz, już po awansie? Jeśli to jest prawda, to może być jakaś (może nawet nie całkiem świadoma) jego manipulacja Twoimi uczuciami. Tym bardziej więc nie możesz się czuć przy nim całkiem bezpieczna. Jeśli nie utniesz tego, to Twoje serce może być zranione jeszcze bardziej, i może już zupełnie inaczej.
Stało się, trudno. Nie możemy się wieszać po popełnieniu grzechu. Trzeba dalej z tym żyć i ponosić konsekwencje. Czasem to boli, takie jest życie. Przyjmij ten ból i ofiaruj Bogu. Więcej uwagi skup teraz na relacjach z mężem.
|
|