logo
Sobota, 11 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 O przyjazniach z ksiedzem - swiadectwo
Autor: Agniulka (---.org)
Data:   2003-11-12 13:38

Natchnelo mnie na napisanie tego po poscie „Jak zaprzyjaznic sie z ksiedzem”. Wlassiwie jest to odpowiedx na niego. Pozostawiam jednak do rozstrzygniecia Adminowi, czy tam ja wrzuci, czy jako nowy temat – po czesci swiadectwo – dla wszystkich, ktorzy w przyszlosci beda szukac czegos w tym temacie.

Droga nastolatko pytajaca o przyjazn z ksiedzem. (A po czesci takze do tych zakochanych)

Moge chyba powiedziee, ze mam dwoch przyjaciol wsrod ksiezy. I powiem ci, ze wyglada to inaczej, niz sobie chyba wyobrazasz. Z jednym mam troche takie jak to okreslilas - kolezenskie - uklady, ale to dlatego, ze przyjaznilismy sie zanim poszed; do seminarium. Bylismy przedtem przyjaciolmi takimi na maksa - widzielismy sie praktycznie codziennie po kilka godzin, mielismy wspolne zainteresowania, jexdzilismy na wycieczki itd. I kiedy teraz sie spotykamy to nadal rozumiemy sie bez slow - to jest takie pokrewienstwo dusz. Ale od kiedy wstapil do seminarium, widzimy sie raz, moze dwa razy w roku, troche czesciej wymieniamy maile i to wszystko. To nie jest takie proste. On ma swoje obowiazki i swoich podopiecznych, nie moze byc dla mnie. A ja nie moge tak po prostu pojechac go odwiedzic - zwyczajnie nie wypada - moge pojechac do niego, ale w wiekszej grupce znajomych. Przez ostatnie 3 lata moze 2 razy moglismy przez chwile porozmawiac sam na sam, choc jest dla mnie praktycznie jak brat.

W pewnym momencie jedyna forma lacznosci pozostaje modlitwa. Chociaz i tu musze sie pogodzic z tym, ze czasem pisze „zdesperowany” list, bo pilnie potrzebuje modlitwy czy rady, a on byc moze przeczyta tego maila np. za tydzien.
To jest dopiero szkola przyjazni, kiedy ty starasz sie być „na posterunku”, niejako do dyspozycji, gdy ten drugi czlowiek potrzebuje twojej pomocy, modlitwy, a zarazem uczysz sie zgadzać na to, ze on nie jest i nie moze być na twoje zawolanie.

Takie sa przyjaznie z ksiezmi. Przyjazn z ksiedzem na tym wlasnie polega, ze zaczynasz obejmować modlitwa i sercem te wszystkie sprawy, z ktorymi zmaga sie w swojej pracy, nawet jezeli nie wiesz, co to jest. I czasem nawet nie masz odwagi powiedzieć o swoich problemach, bo widzisz, ze on ma juz dosć na glowie, na ktorej niesie sprawy calej parafii.

Tego mnie wlasnie uczy moj drugi przyjaciel-ksiadz, a zarazem moj kierownik duchowy. Nigdy sie nie widzielismy - nawet na zdjeciu - znamy sie z maili i GG. Chociaz tez mamy podobne hobby i czasami dzielimy sie wrazeniami z ostatnich wypraw rowerowych. Kiedy ma czas rozmawiamy o moich problemach duchowych i sluzy mi rada, ale zazwyczaj nasze kontakty sprowadzaja sie do tego, ze wskakuje na GG na kilka sekund po to, zeby wyslać mi prosbe typu: „Potrzebuje twojej pomocy. Pomodl sie w jednej pilnej sprawie”. I tyle. Wiem, ze zawsze mi sie odwdziecza odprawiajac Msze Swieta, ale to jest wlasnie to.

Ktos powiedzial, ze przyjazn to jest kroczenie obok siebie w tym samym kierunku. I chyba tu sie to najbardziej sprawdza - w przyjazni z ksiedzem chodzi wlasnie o to - o wspolprace w prowadzeniu ludzi do Boga, pomoc w jego duszpasterzowaniu.
Natknelam sie w ktoryms momencie na historie sw. Franciszka i sw. Klary. I ta wlasnie swieta stala sie dla mnie natchnieniem

Piszesz, ze chcialabys, zeby byl kims, z kim zawsze mozesz pogadać, zwrocić sie o pomoc. A przeciez w kazdej chwili moga go przeniesć do innej parafii i co wtedy?
Poza tym musisz pamietać o jednej zasadzie - kontakt z ksiedzem musi sie trzymać w takich granicach jak kontakt z zonatym mezczyzna. I to nie chodzi bynajmniej tylko o sprawy fizyczne. Wyobraz sobie ze jestes mezatka. Na jakie zachowanie innej kobiety wobec twojego meza bys sie potrafila zgodzić, a jakie spoufalanie sie by ci przeszkadzalo? Mozesz powiedzieć, ze ksiadz nie ma zony, ale jakos tam jednak ma – jego zona jest Kosciol (w wiekszosci znanych mi jezykow Kosciol jest rodzaju zenskiego wbrew pozorom). Twoje kontakty z ksiedzem musza być tak czyste i przejrzyste, zeby nikt z tej powierzonej mu czastki Kosciola nie mial powodow posadzać ksiedza o niewiernosć „zonie” o to, ze jakiejs kobiecie poswieca wiecej czasu niz powinien.

Jezeli jestes w stanie podjać sie takich wyzwan i trzymać sie takich granic to mozesz sie z ksiedzem przyjaznić - chociaz wlasciwie to on nawet nie musi o tym wiedzieć. Ale poza taka „ukryta przyjaznia” to czarno to widze - nie ukrywam, ze po czesci z powodu roznicy wieku. Przyjazn jako relacja zaklada pewna rownosć. A w twojej sytuacji ksiadz zawsze bedzie cie traktowal jako podopieczna, a nie rownoprawnego partnera w przyjazni.

Jak sie zaprzyjaznić? Na to pytanie chyba nie znam odpowiedzi. Skoro napisalas tego posta, to najwyrazniej sama widzisz, ze „zwykle” sposoby zaprzyjazniania sie z kolezanka z klasy, na nic sie tu zdaja. I tak naprawde czarno widze takie zakumplowanie sie. To tak jak z nauczycielem - mozesz być najlepsza uczennica i jego jakas ulubienica, ale nigdy nie bedziesz dla niego kolezanka – chyba za 10 lat, jezeli po skonczeniu studiow bedziesz pracowala w tej samej szkole ;) To jest brutalna prawda, ktorej nie da sie przeskoczyć - tak juz jest ten swiat skonstruowany.

Jezeli w jakiejs sprawie potrzebujesz pomocy ksiedza – oczywiscie popros o nia. Ale uwazaj, zeby to nie bylo szukanie pretekstow do czestego spotkania z nim.
Jednym slowem: przyjaznij sie ze swoimi rowiesnikami, a za ksiedza sie modl. Możesz mu nawet w ktoryms momencie o tej modlitwie powiedziec – na pewno się ucieszy, ale na tym poprzestan. Mozesz z tej swojej sympatii do niego uczynić cos pieknego i dobrego, jezeli od razu nastawisz sie na nieoczekiwanie wzajemnosci. Prawdziwe przyjaznie to tak naprawde kwestia lat.

 Re: O przyjazniach z ksiedzem - swiadectwo
Autor: m (---.magtel.net.pl)
Data:   2003-11-15 09:44

W zasadzie zgadzam się z tym, co napisała Agniulka- poza jedną rzeczą...
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego "nie wypada" księdza odwiedzić i trzeba to robić "w większej grupie".
Jeśli jestem przejazdem w mieście, w którym jest jakiś bliżej znajomy ksiądz, którego lubię- to po prostu dzwonię i się umawiam- wpraszam się na kawę albo coś w tym stylu- niezależnie od tego, czy jestem sama czy z kimś. Co w tym niestosownego???

 Re: O przyjazniach z ksiedzem - swiadectwo
Autor: Daniela (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2003-11-15 18:15

Nie powinno się zbytnio spoufalać z księdzem, bo sieje to zamęt i niepokój wśród pozostałych wiernych. W szczególności jeśli to jest więź ksiądz-dziewczyna.
W parafii, w której mieszkałam był młody ksiądz, bliski znajomy mojej koleżanki, z którą bylam w duszpasterstwie i w zespole kościelnym. Ich znajomość siała zgorszenie, gdyż bardzo często ona przesiadywała w jego mieszkaniu, umawiali się gdzieś, chodzili np. na spowiedź na plażę (on spowiadał ją), przyjeżdżał do niej do domu (mieszkała w moim bloku) kiedy wiem, że jej rodziców nie było w domu. Być moze nie działo się nic między nimi zdrożnego (mam taka nadzieję), ale ich zażyłość dawała powody do różnych plotek i uważam, ze była niestosowna.
Bylam na dniach młodzieży w Rzymie na pielgrzymce organizowanej przez tego księdza i oni np. spali pod jednym śpiworem w autokarze. Pojechały ze mna mniej wierzące kolezanki z innej parafii i też to widziały, widziały, ze ten ksiądz otaczał tę dziewczynę szczególnymi względami, a ja nie potrafiłam wytłumaczyc jego zachowania.
Miałam też wrażenie, ze inne osoby z mojego duszpasterstwa udawały, ze nic się nie dzieje, starały sie o tym nie rozmawiać itp. Poza tym inni księża z parafii wiedzieli o wszystkim, ale nikt nie reagował. Ksiądz ten nie został też usuniety do innej parafii, choć według mnie gdyby padł na niego choć cień wątpliwości, ktoś powinien był zająć sie ta sprawą.
Ta dziewczyna panoszyła się na plebanii, przychodziła tam jak do siebie, decydowała o sprawach zespołu i w końcu zrezygnowałam z mojej w nim działalności, bo nie tak to sobie wszystko wyobrażałam.
Uważam, ze jakakolwiek przyjaźń z księdzem nie powinna rzucać nawet cienie podejrzenia na niego. Lepiej wiec sie zastanowić, czy nie szkodzi się wierze innych ludzi i nie sieje zgorszenia. Poza tym w momencie, gdy wchodzi sie w zbytnią zażyłość z księdzem zabiera mu sie czas, który powinien poswięcić innym ludziom.
Sama miałam kilku ksieży przyjaciół, ale na podobne zachowanie jak ta dziewczyna nigdy bym sobie nie pozwoliła.

 Re: O przyjazniach z ksiedzem - swiadectwo
Autor: klAudiA (---.ns.net.pl)
Data:   2003-11-15 20:21

AGNIESZKO, JESZCZE RAZ DZIĘKUJE ,POMOGŁAŚ MI BARDZO :*
DZIĘKI ROZMOWIE Z TOBĄ NAUCZYŁAM SIĘ WIELE I MAM NADZIEJĘ, ŻE JESZCZE NIE JEDNEGO SIĘ NAUCZE .... =))
DZIĘKUJE

 Re: O przyjazniach z ksiedzem - swiadectwo
Autor: Agniulka (---.org)
Data:   2003-11-16 16:13

Opowiem na pytanie M:
masz rację, ale ja mówiłam o sytuacji kleryka - tu juz nie wszystko wypada

 Re: O przyjazniach z ksiedzem - swiadectwo
Autor: pelagia (---.gaeste.uni-erlangen.de)
Data:   2003-11-16 16:20

Czesc,
moze i ja cos do tego dorzuce. Agniulko ja mam nieco inne pojecie przyjazni. Przyjazn dziala w obie strony. nie tylko kiedy my cos potrzebujemy i nie tylko kiedy sie trzeba pomodloc choc i to bywa pomocne, ale jest tez wspolnym spedzaniem czasu, nie po porade ale dlatego ze sie lubi, nie z obowiazkow bo sie ktos zle czuje ale dlatego ze obu stronom na tym zalezy. A co do odwiedzania w grupkach...to i tak my chocbysmy byli krysztalowoczysci nie mamy wplywu na to co ludzie o nas pomysla, wiec jesli jest chec obu stron an takie spotkania to nie ma w tym nic zdroznego i dziwni sa ci ludzie ktorzy widza cos w tym zdroznego;wielu ludzi ufa ksiezom, zwierzaja im sie itd i juz samo przez to sie nazywaja ich przyajciolmi, ale to chyba nie jest tak. To nie wystarczy za przyjazn, przyjazn to cos wiecej niz kontakt na plaszczynie ksiadz doradca- a ja przychodzacy po porade, chocby nawet bylo miedzy nami niesamowite porozumienie to jescze nie przyjazn. Ksiadz tez potrzebuje przyaciela, pojsc z kims na pizze, pozyczyc film lub ksiazke czy zwyczajnie sie wyzalic, pozyczyc plecak itd. Tez potrzebuje przyjaciela.
A co do tego ze ktos kogos odwiedza w domu...no niestety wscibskie parafianki to juz maja do siebie ze czasto widza to czego nie ma. Jesli nie robi sie nic zdroznego to przeciez nie ma sprawy. Przeciez jak sie z kims spotykam w domu to nie znaczy ze z kazdym chodze do lozka. A to ze sie darzy kogos szczegolnymi wzgledami...tez nie ma w tym nic zlego. moze to wlasnie jest taka przyjazn a czesto posadzenia i "zgorszenia" rodza sie u zazdrosnych ze to nie oni sa na miejscu tej drugiej osoby. wiec ksiadz to nie aniol. To czlowiek. A ludzie potrzebuja przyjaciol. I maja takich.
pozdrawiam

 Re: O przyjazniach z ksiedzem - swiadectwo
Autor: Renia (82.139.13.---)
Data:   2003-11-16 21:17

Oczywiście, Pelagia, że ksiądz też człowiek i też potrzebuje przyjaźni. Tylko wydaje mi się, że cały szkopuł w tym, żeby niechcący nie stać się powodem jego kłopotów. Ludzie są, jacy są; plotkują, gadają itd. Nawet jeśli obie strony mają jak najczystsze intencje, to zawsze może znaleźć się ktoś, kto zauważy coś, czego nie ma, doda swoje trzy grosze i problem gotowy. Problem oczywiście większy dla niego - postaw się w sytuacji człowieka, o którym plotkują, na którego donoszą do zwierzchników itp. Ludzie niestety potrafią być bezwzględni. Tobie może być wszystko jedno, ale jemu niestety nie. A poza tym nie chodzi tylko o plotki. Trzeba pomyśleć też o tym, że absorbując duchownego własną osobą można mu niechcący wyrządzić krzywdę.
Jak to rozumiem?
Owszem, dajemy mu dar przyjaźni i bliskości. Ale zabieramy mu czas, stawiamy go - być może - w niezręcznych sytuacjach, możemy stać się w końcu powodem jego "konfliktu sumienia", bo niestety nie wierzę w idealną, platoniczną przyjaźń damsko-męską. Na krótką metę może to jest możliwe, ale w pewnym momencie zawsze coś zaiskrzy, bo jesteśmy tylko ludźmi. Albo po prostu trzeba wyczuć moment, w którym należy rozluźnić kontakty. Ale to jest spacerek po baaardzo kruchym lodzie. Zawsze ktoś w końcu będzie cierpiał. Myślę, że Agniulka i Daniela mają rację. To bardzo delikatna sfera. Trudno, czasami dla dobra drugiego człowieka trzeba umieć "odpuścić sobie" własne pragnienia.

Nie bierz moich słów do siebie, właśnie próbuję "wyleczyć" samą siebie z marzenia o przyjaźni z księdzem...

 Re: O przyjazniach z ksiedzem - swiadectwo
Autor: Bogna (81.190.66.---)
Data:   2003-11-16 21:24

W zasadzie do tej pory nie włączałam się do postów dotyczących przyjaźni miedzy księdzem/zakonnikiem, a osobą świecką płci przeciwnej, gdyż mam na ten temat swoje, poparte własnym doświadczeniem, zdanie. I nie zmienią go, dotychczasowe przeżycia i postawy innych. Doszłam jednak do wniosku, że mogę, i ja wrzucić swój kamyk do tego ogródka. Przy czym nie oczekuję, ogólnej aprobaty dla moich przemysleń w tym zakresie, a jak będzie krytyka i dezaprobata, to trudno, każdy ma prawo do własnego zdania. Chociaż nie zawsze jest ono słuszne./mnie też to dotyczy - czyli zakładam, że niekoniecznie muszę mieć rację/
Zacznijmy od tego czym, moim zdaniem, nie jest przyjaźń? Bowiem, często w ocenie ogólnospołecznej dwuznacznie, eufemistycznie się ją rozumie, gdy chodzi o tzw. przyjaźń "damsko-meską" - przeważnie "kochanka-kochanek". Często zachodziłam w głowę: skąd to się bierze? Dlaczego niemal każdy związek damsko-męski tak trywialnie jednoznacznie/niejednoznacznie, jest traktowany. Ponieważ moje własne, jednoznacznie czyste zdanie na jej temat, nie wystarczało mi, spotykałam się przecież ciągle z dwuznacznością w tej dziedzinie, nawet na tym Forum, zaczęłam więc szukać odpowiedzi w Piśmie św. I znalazłam wyjaśnienie.
Trzeba jednak sięgnąć do początku. Człowiek, niegdyś, doskonałe w zamierzeniu, stworzenie Boże, niestety dla własnej zguby zapragnął w swojej pysze, być jako Bóg. A był taki piękny, czysty, niewinny w sferze swej seksualności: "Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu" (Rdz 2, 25)
Jednak popełniony grzech zburzył pierwotną harmonię Edenu. Sprawił, że w całą ludzką płciowość wkradł się szatan i to on do dziś zawładnął wszelką w niej nieczystością. A więc, wszelkie domysły, wymysły, doczycące naszej czystości, ale też i naszych bliźnich; uczuć, intencji, działań, niestety są często skażone skutkiem grzechu pierwszych rodziców. Dlatego tak trudno wydaje się nam zobaczyć rzeczy takimi jakimi one są w rzeczywistości, w prawdzie. Nie zakładam, że wszyscy myślą tak samo źle, ale wydaje mi sie, że znalazłam przynajmniej częściowe wyjaśnienie, wytłumaczenie, dlaczego tak często wypaczamy prawdę w sferze czystości. Ba, nawet narzucamy jej nasze intencje, nasze wyobrażenia.
A przyjaźń, bez wzgledu na osoby, polega po prostu na wzajemnej bliskiej serdeczności, życzliwości, szczerości. Na zaufaniu, możności liczenia na drugą osobę w każdej okoliczności, przychylności dla naszych poczynań. Na wzajemnym szacunku.
I nie widzę nic zdrożnego czy też niestosownego w takich kontaktach, czy związkach miedzy kapłanem, a np. parafianką. Przyjaźń miedzy mężczyzną a kobietą, bez podtekstów erotycznych też jest możliwa i nie należy się w niej niczego ponad to doszukiwać.
Znamy z historii wiele przykładów pięknej i budującej przyjaźni i miłości duchowej między mężczyzną a kobietą - kapłanem, a zakonnicą. Choćby przedstawiona przez Agniulkę para: św. Franciszek i św. Klara; a ja dodam jeszcze: św Wincenty a Paulo i św. Ludwika de Murillac; św.Franciszek Salezy i św. Joanna de Chantal itd. Nie sposób podać wszystkich przykładów na przestrzeni dziejów człowieka.
A przecież księża, czy zakonnicy, to tacy sami ludzie jak my, wywodzą się z naszych rodzin i są tacy jak ich rodziny. Również potrzebują przyjaźni, niekoniecznie miedzy mężczyznami, ale i kobietami. A jako, że to przyjaźń, z pewnością można tu założyć wzajemną wyrozumiałość dla wypełniania obowiązków wynikających z powołania i nie przeszkadzania sobie wzajemnie. To tyle chciałam powiedzieć w tej sprawie. Mogłabym więcej, ale poczekam na następną "prowokację" Pozdrawiam Agniulka. Szczęść Boże

 Re: O przyjazniach z ksiedzem - swiadectwo
Autor: Jaro (---.gietrzwald.sdi.tpnet.pl)
Data:   2003-11-17 12:04

A moze dobrze byloby zeby jakis ksiadz powiedzial cos na ten temat? Bracia Ksieza napiszcie cos!

 Bierzmowanie
Autor: Ala (---.24.115.40.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2021-01-24 21:25

/.../

Wyniki ankiety internetowej nie mają większej wartości w rozmowie z duszpasterzem. Pytania należy postawić księdzu w swojej parafii.
moderator

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: