logo
Wtorek, 30 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Chyba nie wiem czego od Was oczekuję.
Autor: Kasia (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2015-12-24 23:12

Witam. Mam pewien problem i liczę, że może u Was dostanę jakąś wskazówkę. Zawsze wierzyłam w Boga, ale mijałam się z Nim. Wiele razy uratował mi życie, wyciagał wręcz z bagna za uszy, bo wiele mogło skonczyć się źle. Moje życie od 13stego roku życia było kompletnie puste, depresja, samookaleczanie, później narkotyki. Miałam pasję, sztuki walki, jazda konna i pisanie, do wszystkiego miałam talent, we wszystkim mogłam się rozwijać, ale przez narkotyki zaprzepaściłam to. Zdawałam z klasy do klasy, bo zawsze stało się coś, co mnie na moment otrzeźwiło i przestawałam. W końcu "zakochałam się". Po roku zaszłam w ciąże i można mówić co się chce, ale dziecko uratowało mi życie. Przestałam ćpać i więcej narkotyków nie ruszyłam, bo mogłam niszczyć siebie, ale niewinnej istoty nie. Mimo to miałam depresje, chodziłam na terapie, pomoc rodziców okazała się bezcenna, czasem zahaczyłam o Kościół, byłam u spowiedzi po której poczułam się lepiej, ale wszystko na chwilę. Ojciec Kacpra wyjechał do ośrodka odwykowego i spędził tam rok. Kiedy wyszedł zeszliśmy się, ale to był bardzo skomplikowany związek. Wiele niepewności, hustawek nastrojów, nienawidziłam siebie za wszystko, cos mi uparcie mówiło, że nie mam prawa prosić o nic Boga, bo się od Niego kiedyś odwróciłam, a jednocześnie pojawiał się ten dobry głos, który pchał mnie na przód, dzieki któremu jakoś się podnosiłam, był zawsze w fatalnych momentach, czasem wręcz krzyczał, ale wtedy byłam w stanie ogarnąć mojego ukochanego tak, że wszystko na trochę się normowało. Jednak to życie było jakieś puste, czegoś wciąż mi brakowało, zastanawiałam się dlaczego po prostu nie umiem cieszyć się tym, co mam? co jest ze mną nie tak?
W sierpniu tego roku przeprowadziłam się do M. przez dobre trzy lata żylismy na odległość, co jakiś czas się spotykając na dłużej. Z czasem zaczęło sie układać, on dostał dobrą prace w której może się rozwijać i wiązać z nią przyszlośc, a w przeciągu tych kilku lat zmieniał prace co trochę, przyjęli dziecko do przedszkola i mieszkanie które wynajeliśmy w pewnym sensie przyszło do nas samo :) rodzice pogodzili sie z tym, że wyjadę, zapomnieli o tym co było złe pozwalając nam zacząć jeszcze raz. Na początku było dobrze, ale póxniej miałam wrażenie jakby była powtórka z rozrywki: beznadziejne kłotnie, często o seks, bo ja nie chciałam, bo chciałam, żeby w naszym życiu było coś więcej, a dla niego seks dobry na wszystko: stresy, złe samopoczucie, wyładowanie się. Ja tak nie chciałam. Komunikacja kulała, potrafił zamknąć mi usta jednym słowem, byłam bardzo nieszczęsliwa, dziecko skołowane. Zastanawiałam się i po co to wszystko skoro nie umiemy życ razem? Wrócic do domu? Jak walczyć, kiedy coraz bardziej traciłam do siebie szacunek? Przyjechałam do domu na troche. Kiedy weszłam do pokoju na półce znalazłam różaniec. Pytałam wszystkich czyj to, ale nikt nie wiedział. W końcu jak byłam juz mocno zdołowana postawą M, wziełam różaniec do ręki i stało się coś... Poczułam takie ciepło w sercu, łzy zaczęły mi płynąć i przytuliłam go do policzka. Zrozumiałam, że tu jest wszystko to, czego pragnełam, cała ta miłośc której mi w życiu brakowało. Dużo zaczęło się zmieniać odkąd ja zaczęłam sie modlić, chodzic do kościoła. Jestem pewniejsza siebie, sprawy materialne nie mają dla mnie takiego znaczenia jak wcześniej, nie boje się powiedzieć M, co myślę, nie boję sie Mu przeciwstawić...jestem inna, bardziej otwarta, szczęsliwsza, jakby otworzyły mi się oczy. Ale z M, jest coraz gorzej. wpada w straszną depresje. Zabrałam go na msze o uzdrowienie, uciekł po godzinie, ja zostałam, chłonełam wszystko co się tam działo. Jestem jakoś silniejsza, poszłam do spowiedzi i tu zaczynaja się schody. Wyspowiadałam się ze swojego życia, szczerze, nie mogłam powstrzymać łez. Rozgrzeszenia nie dostałam. W tej tęsknocie za Bogiem nie pomyślałam, że go nie dostanę, choć to było przecież oczywiste: zyłam w nieformalnym związku, ale ksiądz był bardzo miły, dodawał mi nadzieji, kazał nie ustawać w modlitwie, no i pobrać sie. Czasem moja postawa pomaga M, potrafię go zmotywować, pocieszyć, wyciagnąc z doła, modlę się, znajduje w tym ukojenie. Wszystko jest okay, dopóki nie wyciaga sprawy z seksem. Mówi, że przesadzam z tym Bogiem, że on tez wierzy, ale bez przesady, że to normalne, że ludzie się kochają. Próbuje mu mowic o tym, czego doświadczyłam, co się zmieniło, żeby poszedł ze mną do Kościoła i nic. Karze mi przestać, nie namawiać. Mam do niego cierpliwośc, ogrom cierpliwości jaką miałam tylko będąc dzieckiem, kiedy czuję złość czy zniechęcenie po prostu sięgam po różaniec albo zwracam sie do Boga, ale nie ulegam, nie chce. Czuję, że nie powinnam go zostawiać, ale im bliżej jestem Boga, tym bardziej M sie ode mnie oddala. Pragnę iśc do spowiedzi, pojednac się z Nim i nie wiem co mam zrobić. Coś mi karze czekać, cierpliwie, obstawiać przy swoim, że M mnie potrzebuje, ale byłabym gotowa M zostawić, a jednak sumienie mi nie pozwala. Przeszliśmy długą drogę i wiem, że wszystkie problemy wynikały z braku Boga w naszym życiu, ale mam przeczucie, ze On nie pozwala nam zginąć, czuję, ze nad nami czuwa, bo zawsze w życiu mieliśmy jakiegoś "farta", że nie spotkały nas większe konsekwencje naszych czynów. Planowaliśmy ślub. Cichy, tylko rodzice, świadkowie. A on teraz mówi, że nie jest przekonany czy to dobry pomysł. No i sama nie wiem. Ufam Panu, czytam Pismo Święte i mówie M, że tu jest wszystko zapisane, cały "przepis na szczęście" to Bóg, to miłość do Niego i życie tak, jak On nam, ludziom nakazał. To mówi, ze jestem jakas nawiedzona, ze mi sie w głowie poprzestawało, że on wierzy, ale bez jaj. Mamy dziecko, które go bardzo kocha, które przeżyło straszną huśtawkę i widzę, że potrzebuje normy. Z drugiej strony ojciec swoimi zmianami nastrojów, w cale mu w tym nie pomaga. A ja po prostu nie wiem co robić.... Odkąd poznałam Boga wszystko w moim życiu się przewartościowało, ale czuję, że bez możliwości komunii i pojednania z Bogiem to wszystko nie ma sensu. Zostawiłabym go i wróciła do domu, tylko nie da się zignorowac tego głosu, który karze mi cierpliwie czekac, w momentach kiedy mówię sobie, że wróce bardzo ciągnie mnie do różanca i wtedy to mija. Znowu jestem nastawiona na "duchowe wspieranie" M. On nie miał dobrego domu, był wręcz z patologii, a Bóg pokazuje jaka jest Miłość, uczy mnie tego. Tylko M jest tak bardzo zatwardziały, że ja chyba nie umiem do niego dotrzeć
Przepraszam, ze tak się rozpisałam, ale nie miałam z kim porozmawiać. Nawet chyba nie wiem czego od Was oczekuje. Ale wygadałam się. Jest wciąż we mnie żal do siebie, że wczesniej, kiedy to było oczywiste, że to Ktoś z Góry ratuje mi tyłek, i podswiadomie dobrze o tym wiedziałam, mijałam to obojętnie. Ale może teraz w jakimś stopniu pokutuje za to?
Ja wiem, że może to trochę zawiłe, ale mam jakiś mętlik w głowie.
Wszystkim czytającym życzę Wesołych Świąt :)

 Re: Chyba nie wiem czego od Was oczekuję.
Autor: Bea (---.centertel.pl)
Data:   2015-12-25 16:24

Witaj
To bardzo trudna sytuacja, bo z jednej strony życie w grzechu, a z drugiej rodzina i dziecko.... . Czy Ty go kochasz? Czy chcesz slubu z milosci, czy z innych przyczyn?
Sama sobie odpowiedz na te pytania.
Tylko Ty znasz go lepiej - czy gdybys postawila ultimatum i zamieszkala z dzieckiem osobno - wybralby Was i chcial sformalizowac zwiazek, czy by odpuscił i nie walczył o waszą rodzinę?
W kazdym razie na pewno nie ustawaj w modlitwie i nawracaniu was - siebie samej i jego.
Polecam tez wsparcie wspólnotowe np. duszpasterstwo małżeństw niesakramentalnych - tam mają doświadczenie i mogà lepiej coś doradzić.
Link tu: https://www.google.pl/search?ie=UTF-8&client=ms-android-orange-pl&source=android-browser&q=duszpasterswo+malrzenstw+niesakramentalnych&gfe_rd=cr&ei=tVx9Vp76PKuh8wf22qZQ#q=duszpasterstwo+ma%C5%82%C5%BCe%C5%84stw+niesakramentalnych

Wesołych Świąt

 Re: Chyba nie wiem czego od Was oczekuję.
Autor: adam (---.17-1.cable.virginm.net)
Data:   2015-12-25 21:22

Jeśli razem tylko mieszkacie to rozgrzeszenie dostaniesz. Ale... niestety problemem jest, że mieszkać razem aż do ślubu bez współżycia to bardzo trudne. Wymaga całkowitego oddania się Bogu. Są wyjątki kiedy para musi mieszkać razem, a spowiednik rozgrzeszenia udzieli i pozwoli przyjmować Komunię Świętą. Warunki muszą być jednak spełnione. Takie sprawy załatwia się w konfesjonale.
Jeśli twój partner liczy się z tobą, twoją wiarą, cóż mu stoi na przeszkodzie aby wziąć ślub?
Jest różnica między "wierzę w istnienie Boga", a "kocham Boga i liczę się z Jego słowem". Czy wymawiając słowa "kocham cię" zdajesz sobie sprawę co one znaczą? "Kocham cię", pragnę twojego największego dobra. A jakie jest to dobro? Czy można chcieć coś więcej ponad zbawienie? Czasem jeśli człowiek kocha, musi odejść. Nie, nie namawiam cię do zerwania, ucieczki od niego, ale sama musisz stanąć przed lustrem i odpowiedzieć sobie na pytania. "Kocham", czyli nie ranię drugiej osoby. Nie ranię Boga grzechem. "Kocham", czyli nie zgrzeszę i nie pozwolę na twój grzech, bo pragnę twojego zbawienia, nie chcę na nowo ukrzyżować Boga.
Zastanów się też ponadto, czy twój chłopak jest z tobą dla szybkiego i łatwego seksu. W końcu ma dziewczynę pod ręką, nie musi szukać, uciekać w inne grzechy (a czy napewno?) Bo jeżeli są kłótnie o seks, to czy nie jesteś dla niego zabawką? Jeśli on ciebie kocha, to cię szanuję taką jaką jesteś, szanuje twój wybór, szanuje i akceptuje wszystko czym jesteś, co cię tworzy. Akceptuje twoje pragnienie nawrócenia i wspiera cię w nim. Inna sprawa to to, że Biblia jest bardzo trudnym przepisem na życie. Tak trudnym, że wymaga samozaparcia się swoich do tej pory grzesznych nawyków, wymaga ciężkiej i trudnej pracy. Tam nie ma miejsca dla lenistwa. Wiara musi pracować 24/7, bo jak się zatrzyma to szybko umiera. Dziwisz się więc, że twój chłopak mówi "nie przesadzaj, wierzę w Boga, ale każdy to robi?" On, aby wytrwać w czystości do ślubu musi zaprzeć się samego siebie, całego siebie, uciec do Boga, zawierzyć Mu się, nieustannie modlić się. A zasmakował seksu i wie, że to jest bardzo, bardzo przyjemne. Tak przyjemne, że przecież nie zrezygnuje z niego dla klepania formułek. Modlitwa to coś więcej aniżeli klepanie formułek. Tylko wiara żywa umożliwi wytrwanie w czystości po zasmakowaniu seksu. Martwa szybko doprowadzi spowrotem do grzechu. A któż ma większy grzech? Ten pierwszy co zmusza do grzechu drugiego człowieka i sam popełnia grzech ciężki, czy też ten drugi co popełnia grzech ciężki i przyzwala, aby pierwszy popełnił grzech? Widzisz, koło się zamyka. A słowa Jezusa są proste, tak proste, że prostsze być nie mogą: "miłujcie się nawzajem tak jak Ja was umiłowałem". Jezus umiłował nas miłością najczystszą, więc i my mamy dążyć do tej miłości.

Wybór pozostawiam tobie, sama zadecydujesz. Między wami jest dziecko, dar, jesteście oboje odpowiedzialni za jego wychowanie ku zbawieniu. Zwłaszcza ojciec, który przekazuje wiarę. Jeśli ojciec nie wierzy jaką wizję Boga będzie miało ono? Żadną, obojętną, a może wręcz "Bóg jest zły", bo w sprawach wiary dziecko naśladuje ojca. Nie będę się rozpisywał o roli ojca w rodzinie.

Siostra Faustyna pisze tak:

Cytat z "Dzienniczka" nr 146

Modlitwa. Dusza zbroi się przez modlitwę do walki wszelakiej. W jakimkolwiek dusza jest stanie, powinna się modlić. Musi się modlić dusza czysta i piękna, bo inaczej utraciłaby swą piękność; modlić się musi dusza dążąca do tej czystości, bo inaczej nie doszłaby do niej; modlić się musi dusza dopiero co nawrócona, bo inaczej upadłaby z powrotem; modlić się musi dusza grzeszna, pogrążona w grzechach, aby mogła powstać. I nie ma duszy, która by nie była obowiązana do modlitwy, bo wszelka łaska spływa przez modlitwę.

Ale też, abyś podjęłą słuszą decyzję napiszę co święty Ludwik z Granady pisze o modlitwie.

>>Cytuje on w drugiej części działu "Rozdział XX, Bóg wysłuchuje modlitwy sprawiedliwych, a modlitwy grzeszników odrzuca" Pismo Święte: (pisane staropolszczyzną, tak jest w "Przewodniku grzeszników") "A gdy wyciągniecie ręce wasze, odwrócę oczy Moje od was; a gdy rozmnożycie modlitwę, nie wysłucham: A czasu utrapienia swego mówić będą (do Boga): Powstań a wybaw nas... A Bóg odrzecze: Gdzież są bogowie twoi, którycheś naczynił sobie? Niechaj wstaną a ratują cię czasu utrapnia twego" (Jer 2, 28-29)
Modlitwie grzesznika nie towarzyszy ani zasługa dobrych uczynków, ani pobożność ducha, ani żarliwość miłości, ani uległość pokory.Czy można się zatem dziwić, że nie bywa ona wysłuchana? Prośba nie może być skuteczna, mówi św Cyprian, gdy modlitwa jest jałowa.
Ale nie martw się tymi słowami, bo pamiętaj, że nawet jeśli modlitwa jest niegodna aby była wysłuchana przez Boga i ogólnie wysłuchiwane nie bywają, to Bóg w całej swej dobroci przyjmuje je dlatego, jak pisze św Tomasz, że jeżeli w człowieku zasługująca jest miłość, to w Bogu wysłuchujące jest miłosierdzie, a miłosierdzie to rozciąga się czasami i na tych, którzy niczego są warci. << ("Przewodnik Grzeszników", Rozdział XX, św Ludwik z Granady)

Napisałem te słowa, abyś zastanowiła się zanim ulegniesz dla seksu jeśli twój chłopak będzie nalegał. Zastanów się nad konsekwencjami powiedzenia "tak" dla grzechu świadomie (bo wiesz co się dzieje), dobrowolnie (zniewolona nie jesteś) i w sprawie ważnej (brak sakramentu małżeństwa).

 Re: Chyba nie wiem czego od Was oczekuję.
Autor: Kasia (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2015-12-26 11:07

Bardzo dziękuje za odpowiedzi. Tak, ja zdaje sobie z tego sprawę, jest mi z tym strasznie, ale to strasznie ciężko. Nie chce już Boga ranić, podał mi dłoń, którą z wdzięcznością tym razem uchwyciłam, nie mogę jej odrzucić, juz nie potrafiłabym byc taka jak dawniej. Dla mnie seks to żaden problem, już od bardzo dawna nie chciałam się kochać, jeszcze zanim się nawróciłam, bo czułam, że to złe, że tego jest za dużo, a nasz związek przez to w cale nie jest lepszy. Modlę się w intencji M, odmawiam różaniec i koronkę, wczoraj powiedział mi, że może spróbować, że on się cieszy, że ja się tak do Boga przybliżyłam i przeprosił mnie za to wszystko, co mówił, że w cale tak nie myślał. Teraz nie odpuszczę :) M. jest moim pierwszym i jedynym mężczyzną, od wszystkich innych uciekałam, nie byłam w związkach, stroniłam od facetów, w ogóle jakoś od ludzi, miałam i mam do tej pory tylko dwie koleżanki, które trwają przy mnie bez względu na wszystko, czas i odległośc nie zniszczyły naszej przyjaźni z czego jedna nawróciła się praktycznie w tym samym momencie co ja :) dla mnie modlitwa nie jest klepaniem formułek. Jak byłam w kościele i trafiłam na koronkę, byłam w szoku, że ksiądz tak szybko nawija, nie nadążałam za nim, bo modląc się od razu staram się zrozumieć co te słowa tak na prawdę oznaczają, mam świadomość tego, że mówię do Boga
Z dzieckiem czytam biblie dla najmłodszych, taka którą czytała mi jeszcze babcia, zabieram go do kościoła, mówię, że idziemy do Pana Boga, który bardzo go kocha, zapisałam go na religie do przedszkola, wcześniej tego nie zrobiłam, bo myślałam: co to dziecko zrozumie?
Mam nadzieję i, choć wiem, że to nie będzie łatwe ani dla niego (pod katem fizycznym i psychicznym) ani dla mnie (bardziej duchowo i emocjonalnie), to jestem gotowa obrać tą drogę i nawet, jeśli na prawdę będę zmuszona, wyprowadzić się. Wiem, że jeszcze nie wszystko rozumiem, że to wyboista droga, a nieodpuszczone grzechy ciążą mi jak kamień na duszy, ale nawet dobroć księdza, zmotywowała mnie bardzo, choć na początku coś mi mówiło: jak ci nie dał rozgrzeszenia, a tak bardzo żałujesz i przygotowywałaś się do tej spowiedzi, to wyjdź z kościoła, bo to nie ma sensu. Zostałam. Ale właśnie miałam wątpliwości, chciałam porozmawiać z księdzem czy jeśli zaprzestaniemy współżycia do ślubu, to czy będziemy mogli przyjąć komunie? Mam jeszcze pytanie odnośnie właśnie rozmowy z księdzem, bo tego potrzebuje, czy powinnam iśc do konfesjonału, żeby z nim porozmawiać czy mogę jakoś go "złapać" np po mszy, czy umówić się z nim na rozmowę?
Bardzo dziękuje za odpowiedzi

 Re: Chyba nie wiem czego od Was oczekuję.
Autor: jo anna (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2015-12-26 11:28

Kochana,
Myślę, że sama nie wiesz, czego oczekujesz - od siebie samej. Módl się w takim razie o rozwiązanie i żeby było Ci dane zrozumienie całej Twojej sytuacji. Masz mętlik w głowie - to oczywiste, bo jesteś rozdarta miedzy tym ,co mówi Twoje serduszko, że Bóg jest przy Tobie i tym, co mówi Twoja głowa - że nie jest, bo żyjesz bez ślubu. A gdzie mieszka Bóg? W sercu, czy w głowie? I czy dalej myślisz, że nie zasługujesz na Jego obecność, czy czujesz, że On Po Prostu Jest i kocha Cię niezależnie od tego, co zrobisz? Słuchaj swojego serca. Tam jest Bóg i stamtąd do Ciebie mówi, nie ksiądz, nie portal katolicki, nie ja. No i M... spytaj swojego serduszka, czy to jest mężczyzna Twojego życia. I czy pociągniesz za Was dwoje, bo sama wiesz już, że należałoby coś zmienić, a M nie bardzo chce. No cóż, poproś w takim razie Boga, żeby Ci pokazał, jak można żyć pięknie i w harmonii, z Jego mocą w serduszku. Proś o szczęście, proś o moc, proś o wszystko, czego dla siebie chcesz i żeby dał Ci w tym rozeznanie. Proś, a będzie Ci dane. Bóg daje rozwiązania niekoniecznie takie, jakich się spodziewasz - robi to po swojemu i za każdym razem cudownie.
Pozdrawiam serdecznie

 Re: Chyba nie wiem czego od Was oczekuję.
Autor: adam (---.17-1.cable.virginm.net)
Data:   2015-12-26 16:41

Spowiedź a kierownictwo duchowe to dwie różne sprawy. Do spowiedzi idziemy aby uznać swą nędzę i na nowo zatopić się w Bożym miłosierdziu. Owszem, czasem można poprosić o kierownictwo duchowe podczas spowiedzi, ale pamiętajmy, że inni ludzie też pragną przyjść i uznać swe słabości. Najlepiej umówić się z księdzem. A jeszcze lepiej jak z narzeczonym oboje pójdziecie, wtedy będziecie mogli uzgodnić przyjmowanie sakramentów. Możecie złożyć wówczas obietnicę życia w czystości aż do ślubu. Ale jak pisałem, to bardzo, ale to bardzo trudna decyzja. Której oboje nie pożałujecie,

 Re: Chyba nie wiem czego od Was oczekuję.
Autor: xxx (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2016-01-15 20:10

Kasiu, napisałaś przepiękne świadectwo, jestem pełna podziwu dla Twojej ufności i nie dziwi mnie rozdarcie, jakiego doświadczasz. Pan Bóg jest wspaniały, taki dobry i większy niż nasze słabości. Będę się modlić za Was, żebyście oboje z chłopakiem odnaleźli w Panu Bogu swój cel i żyli zgodnie z Jego wolą.
Kasiu, najlepsze dopiero przed Tobą.
pozdrawiam ciepło

 Re: Chyba nie wiem czego od Was oczekuję.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2016-01-15 21:45

"Mam jeszcze pytanie odnośnie właśnie rozmowy z księdzem, bo tego potrzebuje, czy powinnam iśc do konfesjonału, żeby z nim porozmawiać czy mogę jakoś go "złapać" np po mszy, czy umówić się z nim na rozmowę?"

Kasiu, być może masz już tę rozmowę za sobą. Jeśli tak, to nie czytaj dalej :)
Jak najbardziej możesz podejść do księdza po Mszy i poprosić o rozmowę. Tylko nie nazwij jej kierownictwem duchowym (tego terminu użył wcześniej jeden z forowiczów w odniesieniu do rozmowy poza konfesjonałem). Kierownictwo duchowe jest zupełnie czymś innym niż jednorazowa rozmowa z kapłanem. Może się zdarzyć, że ksiądz poproszony o kierownictwo duchowe zdecydowanie odmówi, a na rozmowę (kilka rozmów, jeśli zajdzie potrzeba) chętnie przystanie.

 Re: Chyba nie wiem czego od Was oczekuję.
Autor: Maggy (---.dynamic-ww-4.vectranet.pl)
Data:   2016-01-16 10:37

"Módlmy się o każdym czasie". Więc, Kasiu, proś Boga o łaskę, która Cię poprowadzi do konkretów, czynów, do decyzji. Na razie jesteś za słaba, jeszcze się wahasz, targają Cię uczucia, ludzka niepewność. Bóg to rozumie i jest z Tobą w każdym czasie. Bóg Cię wyzwoli od samej siebie, od swojej słabości tylko nie zrywaj z Nim więzi. W swoim czasie, na Swój sposób Bóg Cię wyrwie od samej siebie. Bo gdy złamią się w Tobie lęki najsilniejsze, gdy zaufasz mocniej, gdy pokochasz bardziej to będzie co raz bliżej wolności w sercu, pokoju bo natchnienia dobre w sercu staną się w Twoim życiu konkretne, realne - będziesz decydować i robić według nich co raz więcej, częściej.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: