Autor: B. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2016-01-26 01:53
"Czy jest ze mną bardzo źle?"
Adam, na razie raczej tak. Pominę na moment religię:
Napisałeś: "uprawiam hazard i regularnie umawiam się z prostytutkami".
Hazard to wkrótce bieda (ludzie przegrywali ogromne majątki np. ziemskie), może następnie kradzieże? może potem więzienie jak złapią na kradzieżach? A w więzieniach różnie bywa, nawet gwałcą albo dają w kość inaczej.
Nie straszę Ciebie, staram się uświadomić co będzie dalej.
Prostytutki to kwestia aids, a za tym prawdopodobieństwo cierpienia i wczesnej śmierci. Nie ma skutecznego zabezpieczenia przed chorobę w takich kontaktach. To tak, jakbyś wchodził do łóżka zarażonego tyfusem, cholerą i malarią i trądem. Każda prostytutka musi być chora (zarażona), bo obcuje z tymi, którzy zarażają ją. Nie ma skutecznego zabezpieczenia.
Chroni Cię przed tymi okropnościami racjonalne i mądre przykazanie "nie cudzołóż".
W Biblii jest opisana prawie identyczna do Twojej sytuacja. Człowiek wziął od ojca majątek, jaki przypadał na niego, i roztrwonił go (jego brat zarzucił mu, że roztrwonił z nierządnicami). Potem, gdy nędza go dopadła taka, że nawet nie dawali mu strąków, które dawali swoim świniom, zastanowił się. że w domu jego ojca jest jedzenia pod dostatkiem, a on ginie z głodu. I co zrobił? Ukorzył się wobec ojca, i to tak, że zaplanował że powie mu, że nie jest godzien nazywać się już synem, bo tyle i tak strasznie nagrzeszył, i że prosi o możliwość zastania najemnikiem. I powiedział to ojcu. Ten jednak chyba wręcz rozpłakał się ("wzruszył się głęboko") i synowi przebaczył. Dziwne jakby, bo gdzie sprawiedliwość? Właśnie brat oburzył się na taką niesprawiedliwość. Chyba jakieś konsekwencje majątkowe poniósł, bo swojej części majątku już nie miał, a do tego drugiego brata ojciec powiedział "wszystko moje do ciebie należy". Ale jednak był już bezpieczny, bo ojciec go przyjął, ubrał, nawet dał pierścień (niektórzy tłumaczą że "pierścień dziedzica", ale aż tak to chyba raczej nie), kazał zabić cielę i wyprawił ucztę. Tak jakby ąż naiwnie? Czy rzeczywiście syn tak szczerze się nawrócił? Tak wątpił jego brat i miał do ojca żal za aż takie "honory" dla brata. Jednak ojciec tłumaczył mu, że należy cieszyć się i aż ucztować, "że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się".
W każdej chwili możesz wrócić do Boga. odsłuchaj np. świadectwo byłego narkomana, na YouTube jest tego trochę, np tu:
https://www.youtube.com/watch?v=o2Tatv7EU0s
Tu Ci zacytuję "zajawkę":
„Miałem dziewięć zapaści ponarkotycznych, trzy razy lądowałem na OIOM-ie, mieszkałem w piwnicy i żywcem zżerały mnie szczury. Kradłem, napadałem i wyłudzałem pieniądze na towar. Raz pobiłem staruszkę i zabrałem jej pieniądze na leki. Byłem bezdomnym bandytą skazanym na śmierć. I wtedy wydarzył się cud. W ciągu pięciu minut charyzmatycznej modlitwy zostałem uwolniony od głodu heroinowego.” Andrzej „Kogut” Sowa, były narkoman, który dziś głosi świadectwo swojego nawrócenia oraz prowadzi programy profilaktyki uzależnień wśród młodzieży. Na początku lutego obchodził swoje 22 urodziny, choć przyszedł na świat 47 lat temu. Jak to możliwe? – Dlatego, że narodziłem się drugi raz. To moje prawdziwe urodziny, To teraz to jest życie, tamto to była śmierć – mówi Kogut. Mimo, że wygrał festiwal w Jarocinie nie osiągnął niczego na scenie muzycznej. Wszystko zniszczyły prochy. „Działka za działką doszedłem do stanu, w którym potrafiłem ćpać dziennie 20 mililitrów heroiny. Dla człowieka, który nie bierze śmiertelna dawka to jeden mililitr. Zażerałem to jeszcze lekarstwami, brałem jakieś ruskie wynalazki dymidrole i inne ścierwa. Rozpuszczaliśmy to w heroinie. Gniotło się tabletkę, zalewało heroiną, ściągało to przez watę i waliło
w kanał. Żyły paliło jakbyś wlał ciekły ołów, ale dawało nieziemskiego kopa.
Na początek wrzucało się jedną tabletkę, a później dwie paczki. Wszystko po to żeby był haj.”
Pieniądze na dragi zdobywał na drodze przestępczej. Produkował i sprzedawał marihuanę. „Kradłem. Dopuszczałem się napaści i wyłudzeń. Zajmowałem się nawet paserstwem. Wszedłem mocno w świat przestępczy”. Jego stan się pogarszał. Mieszkał w piwnicy. Zdzierał strupy żeby dostać się do żył. Podgryzały go szczury, które pewnie myślały, że już nie żyje. Przy wzroście
182 cm ważył 50 kilogramów. Stracił wszystko. Był bezdomnym ćpunem, kloszardem skazanym na śmierć. I wtedy zdarzył się cud.
„Moja dziewczyna Marzena, namówiła mnie na wyjazd do Jarocina na imprezę. W pociągu okazało się, że mnie okłamała. Jechaliśmy nie na balangę, ale na... rekolekcje charyzmatyczne do Konarzewa. Strasznie się wkurzyłem. Na miejscu
pojawiły się objawy głodu narkotykowego. Wykombinowałem, że wysępię od nich pieniądze, ściemnię, że nie mam na bilet do chaty. Ksiądz powiedział, że dadzą mi kasę. Był tylko jeden warunek. Tradycją rekolekcji konarzewskich jest nakładanie rąk i modlitwa o umocnienie nad każdym, kto wyjeżdża. Niech
się debile modlą, pomyślałem, byleby dały kasę. Modlitwa trwała pięć minut i wstałem po niej bez objawów głodu narkotykowego”.
Szczegóły na filmach.
Dla Ciebie Adam też jest nadzieja.
Pozdrawiam.
|
|